Najpiękniejsze miejsce na ziemi - Concorso d'Eleganza Villa d'este 2015

Piszemy Wam o tym teraz, choć impreza zakończyła się w zeszłą niedzielę, gdyż dopiero jesteśmy w stanie się pozbierać. Zapraszamy na krótką relację z najpiękniejszego miejsca na ziemi – konkursu elegancji w Cernobbio – Concorso d’Eleganza Villa d’Este 2015.

To legendarny konkurs, jedna z dwóch, może trzech najbardziej prestiżowych imprez tego typu na świecie. Na pewno zaś ta z najlepszą otoczką. Ogrody zabytkowych Villa d’Este oraz Villa Erba, otoczone górami jezioro Como, śródziemnomorski, łagodny klimat i niepisana zasada mówiąca o tym, że nawet widzowie starają się wyglądać elegancko tworzą miejsce, w którym każdy fan motoryzacji, nie tylko tej zabytkowej, choć raz powinien się pojawić. To jak motoryzacyjny Luwr na świeżym powietrzu. Bez "muzealnego zadęcia", w wytwornej atmosferze, z muzyką na żywo i kieliszkiem wina w dłoni możemy oglądać najpiękniejsze i najciekawsze modele samochodów, często porozmawiać z ich właścicielami, albo posłuchać dźwięku silników, które są arcydziełami nie tylko inżynierii, ale i designu.

Gdy na zwykłych targach rozmawia się o Fordach, Volkswagenach, czy Oplach, tutaj rządzą zupełnie inne marki. Pininfarina, Zagato, Bertone, Touring Superleggera, Vignale, czy Ghia. Włoscy karoserzy, kultowe modele w pojedynczych egzemplarzach, prototypy, czy po prostu słynne samochody. Organizowana od wielu lat przez koncern BMW impreza skupia wszystko to, co najlepsze, co roku z inną myślą przewodnią i z innymi klasami, w których rywalizują kolekcjonerzy i ich arcydzieła.

W tym roku w konkursie udział wzięło 51 samochodów oraz 7 konceptów, które podzielono na 10 klas o oryginalnych nazwach i niebędących tak banalnymi jak np. „samochody sprzed 1939 roku”. Akurat modele przedwojenne głównie pojawiły się w klasie A Flamboyance in motion, gdzie można było oglądać przepotężnego Pierce-Arrow 1242 Convertible Sedan ’33 o nadwoziu Le Baron, delikatną i zgrabną Lancię Asturę 3A oraz dwa Mercedesy – ociekającego luksusem 770K i zwycięzcę klasy – niemalże seksownego 540K Special Roadster z 1937 roku. Antidepressants – to klasa B, w której prym wiódł zdobywca również głównej nagrody w konkursie – Best in Show – Alfa Romeo 8C 2300 Spider Zagato z 1932 roku. Konkurentem "Włoszki” był egzotyczny OM Superba z nadwoziem Castagna, czy Delahaye, za którego srebrno-czerwone nadwozie odpowiada Figoni Falaschi.

Osobną kategorię dostał Rolls Royce Phantom. Phantom story – to sześć modeli, od pierwszej, do szóstej generacji najbardziej majestatycznego pojazdu na ziemi.

Made to Measure – to krawiecko-ubraniowe określenie idealnie pasuje do "złotej" (jak dla mnie) klasy konkursu, gdzie modele z lat 50. i 60. nabrały nowych wcieleń dzięki staraniom karoserów. Mógłbym godzinami chodzić obok kosmicznego Pegaso Cupula, Chryslera SS Coupe od Ghia, czy malutkiej, ale jakże zgrabnej OSCA 1600GT, za którą odpowiedzialny w 1961 roku był Touring Superleggera. Ale całość i tak "pozamiatało" Vignale, modelem 250 GT Europa Berlinetta.

Ferrari było w ogóle bardzo licznie reprezentowane. Doliczyłem się czterech… samych 250GT i co najmniej drugie tyle innych.

Między innymi model 166 MM, który wygrał nagrodę publiczności oraz zdobył drugie miejsce w klasie Gentlemens racers – w której za konkurencję miał dwie 250 GT, Fiata 8V czy Maserati A6G, którego wyższość musiał uznać.

Piękna pogoda nad Como, wspaniałe widoki oraz zamiłowanie Włochów do stylu każą poważnie pomyśleć o kabriolecie – dwie klasy Hollywood on the Lake iGT man has arrived potrafiły zaspokoić wszystkie żądze miłośników samochodów bez dachu – ciężko mi pisać, jaki jest mój typ w tych klasach, skoro konkuruje Alfa Romeo 6C od Pininfarina, czy Lancia Aurelia B52 (zwycięzca klasy), z Ferrari Daytoną, Rolls Roycem Silver Cloud, BMW 507, czy z przedziwnym sześciokołowym Pantherem Six.

Jeśli od lansu nad jeziorem wolicie prędkość, kurz, brud, wyścigi i prawdziwych mężczyzn w swoich nieokiełznanych zabawkach – proszę bardzo: w Two Seats Against the Stopwatch uwagę przykuwało legendarne Maserati Birdcage z 1961 roku. To samochód jest tak samo piękny jak głośny i szybki. Ale konkurencja w postaci McLarena M1-A, czy absolutnie bezbłędnej Lancii Stratos (oczywiście w malowaniu Alitalia) to nie "w kij dmuchał". Z nagrodą wyjechał jednak właściciel Maserati.

Na końcu, szalone lata Disco. Pięć samochodów, w pięciu kolorach, w pięciu sposobach na silnik z tyłu. Chyba wszystkie były na obrazkach z gumy Turbo – a jeśli nie, to obrazki poniosły niepowetowaną stratę. How fast is fast enough – spytali organizatorzy. A widzowie oraz jurorzy szukali odpowiedzi na to pytanie między Miurą SV, fabrycznie utrzymanym Countachem LP400, oryginalnym AMX/3 od American Motors, BMW M1 oraz Porsche Carrerą RS ’73.

Każdy z tych samochodów był unikalny. Niektóre utrzymane były w stanie muzealnym, inne nosiły ślady lekkiej patyny. Każdy wywołuje emocje i pokazuje, że kiedyś samochód potrafił być czymś więcej. Teraz szaleństwa i oryginalność pozostały tylko koncernom podczas prezentacji konceptów. BMW tradycyjnie już dla siebie, pokazało na konkursie swój nowy projekt – 3.0 CSL Hommage, które ma nawiązywać i oddawać hołd słynnemu modelowi 3.0 CSL. Ten model nie brał jednak udziału w konkursie. O głosy jurorów i publiczności walczył Aston Martin, Bentley, Touring Superleggera, Zagato, Magna Steyr, czy Jim Glickenhaus ze swoim SCG 003 (który nie ustrzegł się pewnych problemów technicznych podczas przejazdu).

Poza samym konkursem, ważną imprezą towarzyszącą weekendowi w Villa d’Este i Villa Erba, jest aukcja organizowana przez RM Auctions. W sobotę na spokojnie można było sobie obejrzeć modele, które tego samego dnia wieczorem zmieniły właścicieli. Oczywiście nie wszystkie, ale już sama lista licytacji robiła wrażenie. Znów dominowały Ferrari, z jednym z ok. 55 wyprodukowanych 250 GT SWB California Spyder, którego cenę szacowano nawet na 13 mln euro. Przypomnijmy, że znaleziony we francuskiej szopie ostatni egzemplarz tego modelu, o którym nie było wiadomo gdzie jest, w marcu na targach Retromobile zmienił właściciela za ponad 14 mln euro. Ten egzemplarz, choć z certyfikatami i bogatą historią, nie znalazł nabywcy. W przeciwieństwie do rekordowego tego wieczoru innego modelu ze skaczącym koniem – 212 Export Barchetta uzyskał cenę 6,7 mln euro.

Widać Ferrari są mocno w cenie, bo bardzo wysokie ceny osiągnęły też cztery kolejne topowe modele marki – 288 GTO (niemal 2 mln euro), F40, F50 oraz Enzo. Dwójkę z przodu uzyskało jeszcze jedno sprzedane 250GT – Berlinetta Lusso. Na aukcji w sumie były cztery "250-ki". Z innych ciekawych modeli, pojawiła się kolejna w tym roku Miura – model S z 1971 roku, pistacjowy Stratos Stradale oraz przepiękna Alfa Romeo 6C 2500SS w jakże adekwatnej wersji… Villa d’Este. Uwagę oglądających oraz kupujących przykuł też Fiat 8V Cabriolet od Vignale oraz BMW-Glas 3000 Fastback sygnowane przez Frua. W sumie na chętnych czekało 36 samochodów, jedna łódź (Riva Aquarama), jeden motocykl (zabytkowe BMW K1, z którego dochód przeznaczony był na pomoc ofiarom trzęsienia ziemi w Nepalu) oraz jeden… pomnik z brązu – Bugatti typ 35. W rękach dotychczasowych właścicieli pozostało zaledwie 5 samochodów.

To były wspaniałe dwa dni. Trudno jest to wszystko opisać, oddać atmosferę tego miejsca. Fakt, że odwiedzających jest mnóstwo, nie powinien zniechęcać. Organizacja jest na świetnym poziomie, a emocje i doznania – warte każdego wydanego euro. Zapraszamy więc do obejrzenia choć cząstki z redakcyjnych wrażeń. Ale do Cernobbio jeszcze wrócimy, bo nie tylko konkursem człowiek żyje.