Nowy Nissan Micra - Micra, to Ty?

Nowy Nissan Micra wyraźnie odcina się od swojej poprzedniczki. Mały Nissan z bezpłciowego toczydełka do miasta zamienił się w prawdziwego ulicznego zawadiakę. Czemu zawdzięcza tak radykalną przemianę?

Pytanie postawione w tytule tego materiału, jest tym, co od razu nasuwa się na myśl przy pierwszym bezpośrednim kontakcie z najnowszym miejskim hatchbackiem Nissana. Micra K14 nie jest choćby w najmniejszym stopniu podobna do wyjątkowo przeciętnej nie tylko stylistycznie, ale także jakościowo poprzedniczki. Przy projektowaniu nowej odsłony japońskiego mieszczucha inżynierowie Nissana przyjęli zupełnie inne założenia. Obecny Nissan Micra nie jest już autem globalnym, dzięki czemu został opracowany tak, by możliwie jak najbardziej wpisać się w potrzeby europejskiego odbiorcy. To widać nie tylko z zewnątrz, ale także czuć podczas jazdy, mimo że - wbrew pozorom - z poprzedniczką Micra dzieli nie tylko nazwę, ale też platformę, która została gruntownie zmodyfikowana na potrzeby kolejnej generacji.

 

Najnowsza odsłona małego hatchbacka Nissana nie do końca zasługuje na swoją nazwę, bo wcale nie jest już taka "mikra". W przeciwieństwie do Suzuki i jego nowego Swifta, Nissan nie wyłamał się z trendu "pompowania" każdej kolejnej generacji danego modelu - Micrze przybyło więc centymetrów w długości (dokładnie 17,4 cm!) i "pasie" (7,8 cm), ale ubyło w wysokości (-5,5 cm). Oznacza to, że sylwetka długiej na niemal 4 metry (3999 mm) Micry K14 jest dość przysadzista, a przez to także atrakcyjna wizualnie, czego nie można było powiedzieć o obłej, wąskiej i wysokiej poprzedniczce. Liczby te znajdują pokrycie w rzeczywistości, przekładając się na wyczuwalnie większą przestrzeń w kabinie nie tylko z przodu, ale także z tyłu. Miejsca dla podróżnych jest w sam raz, choć przez wyraźnie opadającą linię dachu siedzące na tylnej kanapy osoby o większym od 180 cm wzroście mogą narzekać na brak przestrzeni nad głową. Bagażnik pomieści za to teraz równe 300 l pakunków, co jest bardzo satysfakcjonującym wynikiem w segmencie B.

Projekt nadwozia i wnętrza piątej odsłony Micry powstał w europejskim centrum stylistycznym marki (Nissan Design Europe) mieszczącym się w Londynie, a więc mieście hołdującym sztuce nowoczesnej, zaskakującej architekturze i najnowszym trendom stylistycznym. Micra K14, będąca produkcyjnym rozwinięciem auta koncepcyjnego nazwanego Sway, doskonale wpisuje się w charakterystykę miejsca, w którym się narodziła. Zwarta, muskularna postawa i wyraźnie wędrująca ku górze linia bocznych szyb z ukrytą klamką tylnych drzwi może nasuwać skojarzenia z należącym do tego samego aliansu Renault Clio. Chociaż Micra nie skorzystała z płyty podłogowej Clio (od Clio "pożyczyła" tylko silniki) skojarzenie to jest jak najbardziej na miejscu, wszak Clio wraz z elektrycznym Zoe odstąpiły nowej Micrze trochę miejsca w hali produkcyjnej francuskiej fabryki zlokalizowanej we Flins-sur-Seine. Tym samym miejski Nissan znów jest wytwarzany w Europie, a to przekłada się na lepsze spasowanie poszczególnych elementów i ogólnie wyczuwalną wyższą jakość samochodu.

Przeskok jakościowy widać zwłaszcza po zajęciu miejsca za nową, spłaszczoną u dołu (a jakże!) kierownicą, która świetnie leży w dłoniach. Znalezienie wygodnej pozycji w małym Nissanie to tylko kwestia chwili niezależnie od wzrostu kierowcy. Nareszcie część plastików na desce rozdzielczej i boczkach drzwi ustąpiło miejsca miękkiej, pikowanej tapicerce materiałowej i eko-skórze. Nissan nie byłby jednak sobą, gdyby nie pozostawił we wnętrzu choć kilku elementów wykonanych z tworzywa gorszej jakości - i rzeczywiście, dolna część deski rozdzielczej (włącznie ze schowkiem przed pasażerem) oraz boczki drzwi są twarde, a przy tym także podatne na zarysowania. Niezrozumiały jest też brak parytetu tylnej części kabiny z przednią - szyby w tylnych drzwiach mogą być otwierane tylko korbką nawet w najbogatszej wersji wyposażenia Tekna! Dziwi także brak możliwości zamówienia choćby dwóch prostych głośników w tej części samochodu. Do nagłośnienia nowej Micry jeszcze jednak wrócimy.

Pod względem wizualnym kabina z konsolą środkową zorganizowaną wokół deski rozdzielczej w kształcie litery T nie odstaje od karoserii, toteż po otworzeniu drzwi kierowca nie przeżywa rozczarowania. Nieco dyskusyjne może być zastosowanie w najwyższej wersji wyposażeniowej sporych połaci atakującej oczy podróżnych, fluorescencyjnej wręcz, pomarańczowej eko-skóry. Rozwiązanie to wprowadza do kabiny trochę życia, ale nie każdemu przypadnie do gustu. Na szczęście "mechaniczna pomarańcza" nie jest obowiązkiem i można wybierać spośród kilku rodzajów wykończenia wnętrza. Obity materiałem środkowy panel deski rozdzielczej czy tunel z lewarkiem zmiany biegów to nie jedyne ciekawe elementy wnętrza. Pojawiają się też detale takie jak chociażby przypominająca plaster szwajcarskiego sera, podświetlona punktowo półka na telefon.

Zupełnie nowy jest także zestaw pokładowej elektroniki składający się m.in. z zawierającego tuner radia cyfrowego DAB, nawigację satelitarną oraz aplikacje użytkowe systemu NissanContect sterowanego za pomocą 7-calowego ekranu dotykowego. Menu nawigacji mogłoby być trochę bardziej uproszczone, bo czasami trzeba się za dużo "naklikać" zanim ustawi się prowadzenie do celu. W tańszych wersjach występuje pozbawiony tych udogodnień, ale wykorzystujący ten sam ekran, system Display Audio. Z kolei pomiędzy zegarami wygospodarowano miejsce na kolorowy, 5-calowy ekran TFT wyświetlający informacje o stanie samochodu i parametrach jazdy - taki jak w większym Qashqai'u czy X-Trailu. I na koniec smaczek dla wszystkich melomanów - nowatorski system audio BOSE Personal, wykorzystujący głośniki umieszczone w... zagłówku kierowcy. Dzięki nim kierowca może poczuć się jak na środku sali koncertowej, choć wydobywający się z tych głośników dźwięk mógłby być bardziej "soczysty". System ten ma też jedną, trywialną wadę - faworyzuje kierowcę, odbierając przyjemność ze słuchania muzyki pasażerom, dla których przewidziano tylko tradycyjne zagłówki i 4 głośniki umieszczone z przodu.

Nowy charakter auta ujawnia się także wyraźnie podczas jazdy. Pod maskami małych Nissanów, które zostały udostępnione nam do testów znajdowała się turbodoładowana, benzynowa jednostka 0.9 IG-T o mocy 90 KM znana poniekąd właśnie z Renault Clio. Oprócz niej w ofercie pojawią się jeszcze tylko dwa motory: słabszy, 71-konny wolnossący motor benzynowy 1.0 i jedyny w tym zestawieniu "4-cylindrowiec", czyli jednostka wysokoprężna 1.5 dCi o mocy 90 KM. Wszystkie trzy silniki są oferowane wyłącznie z... 5-biegową skrzynią manualną, która na szczęście działa dość precyzyjnie. Charakterystyka turbodoładowanego benzyniaka sprawia, że da się całkiem żwawo przemieszczać tym dość lekkim samochodem (jednak nie tak lekkim jak testowany przeze mnie ostatnio Swift). Trzeba jednak uważać przy szybkim włączaniu się do ruchu, bo turbosprężarka daje silnikowi wyraźnego "kopa" dopiero przy ok. 2300 obr./min. - poniżej tej granicy malutki silniczek jest bardzo ospały. W trakcie jazdy można odnieść wrażenie, że samochód jest szybszy od Micry przedstawionej w katalogu (12,1 s do 100 km/h i 175 km/h prędkości maksymalnej).

2017 Nissan Micra K14 | fot. Krzysztof Grabek

 

 

Chociaż Nissanowi Micrze daleko do kieszonkowej rakiety, to można powiedzieć, że jego jędrny układ kierowniczy został zestrojony "miejsko-dynamicznie". Oznacza to, że jego charakterystyka bardzo ułatwia poruszanie się po mieście, a zwłaszcza czynność parkowania, ale ten sam układ, utwardzając się przy wyższych prędkościach, sprawdzi się też na trasie. Nie przekazuje wszystkich informacji o tym, co się dzieje z przednimi kołami, ale sprawia, że auto bez zwłoki i przewidywalnie zmienia kierunki według komend zadanych mu kierownicą. Do tego dochodzi sprężyste zawieszenie, które zapewnia wysoki komfort jazdy, a mimo to nie "majta" Micrą na zakrętach. Zawieszenie nie miało łatwego zadania, musiało bowiem uporać się z mazurskim wyrobem drogopodobnym, który momentami bardziej od szosy przypominał przytoczony już raz w tym tekście ser szwajcarski. Typowo polski stan nawierzchni nie zbił jednak Micry z pantałyku.

Wszystkie przytoczone przeze mnie cechy piątej odsłony Nissana Micry pokazują, że mamy do czynienia z zupełnie nowym produktem, zrywającym z mało porywającym wizerunkiem przeciętnej poprzedniczki. I dobrze, bo dzięki temu Micra może wreszcie stanowić realną konkurencję dla europejskich hatchbacków segmentu B, wpisując się w potrzeby klientów z naszego kontynentu. W wyposażeniu opcjonalnym Nissana można znaleźć spotykane zazwyczaj w wyższych segmentach systemy wspomagające jazdę takie jak: system automatycznego hamowania awaryjnego z funkcją wykrywania pieszych, system inteligentnej interwencji przy niezamierzonej zmianie pasa ruchu, układ rozpoznawania znaków drogowych czy zestaw kamer 360°.

Ceny samochodu startują z poziomu 45 990 zł za bazową wersję Visia z wolnossącym, benzynowym silnikiem 1.0, a kończą się na 68 990 zł za najbogatszą odmianę Tekna z motorem wysokoprężnym 1.5 dCi. Dealerzy już rozpoczęli przyjmowanie zamówień na nową Micrę, a pierwsze egzemplarze trafią do klientów na początku maja.

  Visia Visia+ Acenta N-Connecta Tekna
1.0 (73K M) 45 990 50 490 52 490 nd nd
0.9 IG-T (90 KM) nd 52 490 54 490 57 990 61 990
1.5 dci (90 KM) 54 990 59 490 61 490 64 990 68 990