Oszczędzanie paliwa na sportowo!

Cześć! Dzisiaj ponownie o „niczym”, czyli o stylu jazdy, który pozwala na uzyskanie jak najniższego spalania. Mówią, że to nuda. Że to jazda emerycka. Ośmielę się zaprzeczyć…

Tydzień temu było o kierowcach, którzy utrudniają nam efektywną jazdę. Oni zawsze będą problemem, ale czasami zdarza się, że na drodze nie ma nikogo innego. Właśnie wtedy każdy „eko-drajwer” może w pełni rozwinąć skrzydła!

Co jest najbardziej kosztowne pod względem zużycia paliwa podczas jazdy? To jasne - ruszanie. Na tzw. półsprzęgle nie przekazujemy na koła całego momentu obrotowego wytwarzanego przez silnik. Poza tym, przełożenie pierwszych biegów jest dla oszczędności paliwa skrajnie niekorzystne, a ciężko ruszyć z piątki (co nie oznacza, że się nie da!)…

Jakoś jednak musimy się rozpędzać. Największą zaletą hybryd jest możliwość rozpędzenia się na samym silniku elektrycznym, a następnie toczenie się już na spalinowym - to najbardziej efektywny sposób ich użytkowania. Ale jeśli takich bajerów na pokładzie nie mamy, to aby spalić niewiele musimy dążyć do tego, aby raz rozwiniętą prędkość jak najdłużej utrzymać. Jak?

Hamulec wrogiem!
Na początek warto próbować zrezygnować z hamowania na zakrętach. Brzmi absurdalnie? Chodzi o to, aby silnikiem zacząć zwalniać wcześniej, aby bez dotykania hamulca uzyskać prędkość odpowiednią do pokonania zakrętu. Im ta prędkość wyższa, tym lepiej - przecież za zakrętem trzeba znowu przyspieszyć. A co gdyby nie zwalniać w ogóle?

Pięćdziesiątką. Non stop. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale chyba nikt nie wlepi mi mandatu za pokonywanie ronda z taką prędkością? Mój Seat na oponach Pirelli nie ma z tym problemu. Na mokrym muszę zwolnić, bo tył lubi uciekać.

Jak to zrobić? Na wejściu w zakręt przylepić się do krawężnika lub linii na zewnętrznej (stronie przeciwnej do tej, w którą skręcamy - żeby nie było niedomówień), skręcamy późno, aby większość roboty skręcającej wykonać przed osiągnięciem szczytu zakrętu na wewnętrznej (tzw. apex - miejsce, od którego zaczynamy przyspieszać, nie zawsze na środku zakrętu), a następnie wychodzimy na zewnętrzną (w przypadku drogi publicznej - chodzi o zewnętrzną pasa, na którym się znajdujemy). Chodzi o to, aby jak najmniej kręcić kierownicą. Bo raz, że kręcąc kółkiem bez sensu niepotrzebnie tracimy cenną prędkość, a po drugie - kręcenie kierownicą obciąża alternator…

Pomóc powinny te obrazki:

zakręt 2 zakręt 1

Eko Sport
Eko-jazda ma więc wiele wspólnego z jazdą torową, a połączenie umiejętności szybkiej jazdy po torze z wiedzą na temat działania samochodu i cierpliwością oraz doświadczeniem pozwalają uzyskiwać najlepsze rezultaty, niekoniecznie kosztem przyjemności z jazdy. Za punkty wspólne uważam idealny tor jazdy, który pozwala przejechać zakręt najłagodniejszym torem - dzięki czemu możemy obejść się bez zwalniania, unikanie poślizgów podczas ruszania, hamowania i skręcania - bo wtedy energia idzie na marne, oraz przewidywanie. Czego? Zmian świateł, zachowania pieszych i innych kierowców, przyczepności i stanu nawierzchni oraz wielu innych.

Podstawą jest pokora i doświadczenie. Ja coraz częściej dostrzegam, że brakuje mi obu, i coraz bardziej staram się poprawiać swój styl jazdy, bo zawsze jest coś do poprawienia. A im więcej wiem i im lepsze osiągam wyniki, tym więcej dostrzegam nowych elementów wymagających poprawy. To się chyba nigdy nie kończy.

Pamiętajcie również, że wiele spośród tych wskazówek zależy od mnóstwa czynników i maksymalnie szybka jazda w zakrętach częściej będzie niebezpieczna niż odwrotnie, więc takie zabawy na limicie należy uzależnić od warunków. Niemniej zwolnić wcześniej zamiast hamować można zawsze. W 2015 roku życzę Wam cierpliwości, ambicji do poprawy swojego stylu jazdy i mnóstwa przyczepności!

Na koniec morał. Posłużę się tu cytatem Colina McRae… „Proste są dla szybkich samochodów. Zakręty dla szybkich kierowców.” I tego się trzymajmy.

Jeśli macie inne zdanie lub pomysły na oszczędną i ciekawą jazdę - zapraszam do dyskusji!