Dacia Sandero TCe 90 Laureate

Weekendowy wyjazd postanowiliśmy zakończyć spacerem po starówce. Było -10 stopni, więc szybko zmarzliśmy - wstąpiliśmy wtedy do dobrej restauracji na romantyczną kolację z kuponem na 50% zniżki, by na koniec pojechać do pokoju hotelowego z 'last minute'. Oczywiście Dacią Sandero.

Dlaczego Dacia tak dobrze pasuje do tego scenariusza? Bo "goła" kosztuje 29 900 zł, w pełni wyposażona 47 380 zł, a do tego najnowsze wcielenie Sandero naprawdę dobrze wygląda, potrafi jeździć oszczędnie i ma przestronne wnętrze. Budżetowy ideał? Stosunek ceny do jakości rzeczywiście jest tu wyjątkowo udany.

Bez wątpienia mamy tu do czynienia z autem, którego kupno podyktowane jest grubością portfela - i nie chodzi tu bynajmniej o jego otyłość. We wnętrzu widać to jak na dłoni - miękkich tworzyw tu po prostu nie ma, a wszystko jest odrobinę "takie sobie", z tandetnymi przełącznikami i pokrętłami nawiewów na czele. Ale Drogi Kliencie - nie będziesz zawiedziony.

Po pierwsze dlatego, że w nowej Sandero każdy z czterech pasażerów ma sporo miejsca na nogi i głowę, piąty wcale nie musi być chudy, a i ze zmieszczeniem bagażu w 320-litrowym bagażniku nie będzie najmniejszych problemów. Te mogą jednak wystąpić po załadunku, kiedy wiecznie zamarznięty zamek odmówi wykonania swojej roboty. Duże są też schowki - te w drzwiach rzeczywiście bez problemu mieszczą 1,5-litrowe butelki oraz znacznie więcej. Mamy też miejsce na różne "graty" nad deską rozdzielczą oraz uchwyty na kubki pod nią, lecz z nimi jest mały problem - kiepska izolacja cieplna sprawia, że straszliwie się nagrzewają, co można rozpatrywać na dwojaki sposób - kawka będzie chwilę dłużej gorąca, lecz gdy mamy chęć na coś zimnego, lepiej znaleźć na taki napój inne miejsce, bo inaczej po chwili będzie ciepły.

Jeśli chodzi o wygląd, wnętrze nie straszy. Jest co prawda ciemne, ale faktura i kształt plastików nie są najgorsze. Chromowane obramowania czytelnych zegarów wyglądają tu trochę jak nie z tej bajki, ale są ładne i rozjaśniają odrobinę obszar obserwowany przez kierowcę. Chromowana jest również gałka zdecydowanie zbyt długiego drążka skrzyni biegów, dzięki któremu mamy wrażenie, że obcujemy z ciężarówką. Szkoda, bo sam mechanizm jest całkiem w porządku.

Na wyposażeniu najbogatszej wersji Laureate znajdziemy manualną klimatyzację oraz sterowane przyciskami pod panelem klimatyzacji elektryczne przednie szyby i lusterka, które są również podgrzewane. Dostaniemy też światła przeciwmgielne i do jazdy dziennej, a w zapewnieniu bezpieczeństwa pomogą przednie i boczne poduszki powietrzne. Za multimedia odpowiada system MEDIA-NAV, który na dotykowym ekranie wyświetla całkiem sprawną nawigację, informacje o odtwarzanych za pomocą USB utworach i inne tego typu rzeczy. Braku wejścia na płyty CD osobiście nie mogę uznać za wadę, ponieważ już dawno ich nie używałem. Jeśli jednak ktoś jest przywiązany do swojej kolekcji kompaktów, będzie musiał przekonwertować je na MP3 lub WMA. I nawet jeśli proces ten będzie nastawiony na najwyższą jakość, odsłuchiwane w Sandero utwory nie zrobią na nikim dobrego wrażenia. Nie dlatego, że z formatem MP3 jest coś nie tak, o nie - to głośniki nie dają sobie rady z jakimikolwiek basami. A gdy nie odróżniasz głosu Lany del Rey od chrypki pana Zbyszka spod sklepu monopolowego - wiedz, że audio jest najniższej klasy.

Testowany egzemplarz jest napędzany przez znany z nowych Renault silnik 0.9 TCe, a więc 3-cylindrowy motor benzynowy z turbodoładowaniem. Ma on kilka istotnych wad, na przykład plan wyrwania się spod maski za każdym razem, gdy wskazówka obrotomierza spada poniżej 1500 obr./min. Potężnym wibracjom towarzyszą wtedy basy kruszące czaszkę i powodujące biegunkę. Trzy cylindry od Renault nie są pod tym względem dobre - lepiej radzą sobie zarówno 1.0 MPI od VAG oraz 1.0 EcoBoost z Forda. Co ciekawe, Dacia posiada wygłuszenie, którego zabrakło w Skodzie Citigo, a pomimo tego Czeszka była bardziej kulturalna. Ale bardziej od wygłuszenia maski rzucają się w oczy podtrzymujące ją podnośniki gazowe! Powiew klasy premium w Dacii? Bardzo dobrze!

Ale są również zalety trzech cylindrów - spalanie w trasie pomimo raczej kiepskiej aerodynamiki podyktowanej tanimi w tłoczeniu blachami wyniosło równe 5 l/100 km, a średnia z całego testu to zaledwie 5,4 l/100 km. W mieście można zejść nawet do niewiele powyżej 6 litrów. Do tego całkiem wysoki moment obrotowy wynoszący 135 Nm przy 2500 obr./min., moc maksymalna równa 90 KM i rumuńska Dacia staje się całkiem przyzwoicie rozpędzającym się autem. Szału nie ma, ale na pewno wystarczy.

Inna sprawa, że za identyczną wersję wyposażeniową z wolnossącym silnikiem 1.2 16V o mocy 75 KM zapłacimy 3,5 tysiąca mniej. Spalanie będzie pewnie podobne - w Twingo nie przekraczało 5,9 l/100 km w mieście oraz 4,2 l/100 km w trasie - ta druga wartość będzie z pewnością sporo wyższa z uwagi na dużo większe rozmiary Dacii, lecz w mieście nie powinna. Dlaczego? To dość proste - Sandero z masą własną równą 962 kg waży mniej niż 980-kilogramowe Twingo. Niebywałe! Dane od producenta wskazują naturalnie na znaczną różnicę w spalaniu na korzyść 0.9 TCe, ale jak już nie raz mogliśmy się przekonać, w silniku wolnossącym znacznie łatwiej zbliżyć się do danych fabrycznych. Wystarczy wspomnieć, że całkowicie emerycka jazda testowanym autem w trasie zaowocowała spalaniem równym temu obiecywanemu przez producenta - tyle, że w cyklu mieszanym...

OK, ustaliliśmy, że jeździ się zadowalająco oszczędnie, ale czy wygodnie? Zdecydowanie tak! Nikt nam tu nie wciska sportowego kitu, lecz zadowalającą wygodę. I co z tego, że Sandero przechyla się na zakrętach? To auto rodzinne, nie sportowe. Każda nierówność jest sprężyście absorbowana przez zawieszenie, dzięki czemu podczas podróży można się odprężyć, nie martwiąc się o ceny prostowania opcjonalnych felg aluminiowych. Fotel byłby w porządku, gdyby nie zdecydowanie za krótkie siedzisko - uda nie mają wystarczającego podparcia. Lecz miękkość, wyprofilowanie i trzymanie boczne jest w porządku.

Plusy:
+ atrakcyjny wygląd
+ niskie spalanie
+ dużo przestrzeni wewnątrz
+ atrakcyjna cena
+ zawieszenie z powodzeniem nastawione na komfort

Minusy:
- silne wibracje 3-cylindrowego silnika
- za krótkie siedzisko fotela
- kiepskie materiały
- wiecznie zamarznięty zamek bagażnika

Podsumowanie:
W Dacii rzeczywiście dostajemy dokładnie to, za co płacimy: tanie, pojemne, ładne i oszczędne auto, do tego jak ulał pasujące do polskich dróg. To naprawdę godna uwagi propozycja.