Nissan Juke NISMO

Większość z nas patrzy na zakup samochodu racjonalnie, oceniając stosunek ceny do oferowanych możliwości, praktyczność, czy też spalanie. Wybierając Nissana Juke, będziemy zmuszeni odłożyć wymienione kwestie na dalszy plan, a decydując się na topową odmianę Nismo, musimy ją po prostu 'czuć'.

Ceny najbogatszej, a zarazem najciekawszej odmiany pociesznego "żuka" zaczynają się od nieco ponad stu tysięcy. Zostawmy jednak przyziemne sprawy na później, by móc na spokojnie przyjrzeć się pokaźnie wyglądającemu i sporo obiecującemu Nissanowi.

Hasło Nismo (skrót od Nissan Motorsports) od wielu lat kojarzone jest z najszybszymi modelami marki, produkcją części dla nich dedykowanych oraz sportem motorowym. Mówiąc w skrócie - jest tym dla Nissana, czym Ralliart dla Mitsubishi. Choć Juke produkowany jest od 2010 roku, wersja sygnowana przez Nismo ujrzała światło dzienne dopiero w zeszłym roku. Podobnie jak w przypadku typowo sportowych modeli (370Z oraz GT-R), zmiany względem podstawowych wersji obejmują głównie stylistykę zewnętrzną i wewnętrzną, bardziej sportowo zestrojone zawieszenie i układ kierowniczy oraz nieznaczny wzrost wartości maksymalnego momentu i mocy.

Szał
Juke Nismo jest idealnym przykładem auta, przy którym nie trzeba na siłę szukać właściwych słów, by opisać stylistykę nadwozia w dobrym świetle. Oryginalny i wyrazisty design broni się sam, a jeśli trafia w nasze gusta, trudno się nim nie zachwycić. Samochód zdecydowanie wyróżnia się spośród większości aut na ulicach, a to za sprawą nowego bodykitu, 18-calowych felg aluminiowych oraz kilku detali, takich jak na przykład ciągnący się dookoła karoserii czerwony pasek. Nie ma co ukrywać, że Juke przykuwa wzrok już w podstawowych odmianach. Potężne nadkola, ostre linie okien i dachu przypominające modele 370Z i GT-R, wystające ponad maskę klosze świateł postojowych i kierunkowskazów - to wszystko wpływa na jedyny w swoim rodzaju kształt nadwozia.

Klaustrofobia niemile widziana
Kto preferuje jasne i przestrzenne wnętrza, ten może zostać nieco przytłoczony przez całokształt wnętrza Juke'a. Zacznijmy od początku. Przede wszystkim nie ma tu miejsca na jasnoszare plastiki i srebrne wykończenie konsoli środkowej. Wszystko utrzymane jest w ciemnej tonacji, a wrażenia dopełnia czarna podsufitka, nieco jaśniejsze panele na słupkach oraz kilka elementów w fortepianowym kolorze. Niewiele ożywienia serwują nam czerwone dodatki, takie jak pasek na kierownicy, nici na fotelach, czy też tarcza obrotomierza, ale za to świetnie wpasowują się w sportowy nastrój kabiny. Jeśli dodamy do tego zamszową tapicerkę drzwi i foteli, a częściowo także obszycie kierownicy, w głowie zapala się lampka - tak właśnie powinno wyglądać wnętrze prawdziwego hothatcha!

Juke Nismo hothatchem jednak nie jest, a co najwyżej hot-crossoverem. Wysokie nadwozie i środek ciężkości wypadałoby więc uzasadnić przestronnym wnętrzem i przynajmniej przyzwoitą pojemnością bagażnika. Obserwując auto z zewnątrz, można odnieść wrażenie, że jest naprawdę sporych rozmiarów. Szybko jednak dostrzeżemy, że sama kabina jest dość wąska, niska i krótka. W znacznym stopniu przekłada się to na niewielką przestrzeń wewnątrz. Gdy na pokładzie mamy komplet wysokich pasażerów, jest duża szansa, że będą się kłócić o to, kto ma mieć więcej miejsca na nogi. Poza tym, z tyłu jest także ciasno nad głową. Na potwierdzenie czasem nieco złudnych wrażeń wystarczy przywołać liczbę z tabelki - zaledwie 830 litrów bagażu załadowanego po dach pomieści Juke po złożeniu oparć tylnej kanapy. Co ciekawe, ta sama wartość podawana jest dla wersji przednionapędowej, która w standardowym układzie siedzeń jest przecież pojemniejsza o 44 litry (251 l). 207 litrów w naszej testówce na tle konkurencji wypada blado, a przecież nawet większość "czterołapów" klasy kompaktowej oferuje więcej. Skoro wysokie nadwozie nie idzie w parze z przestrzenią w środku, to może by tak spróbować zrobić równie oryginalnie zaprojektowanego kompakta?

Jeśli jednak potencjalnemu zainteresowanemu nie zależy na przestronnym wnętrzu i dalekich rodzinnych wyprawach, nie powinien się niczym rozczarować. Stylistyka wewnątrz jest udaną kontynuacją projektu nadwozia i znajdziemy tutaj co najmniej kilka ciekawych smaczków, takich jak fikuśnie zaprojektowane boczki drzwi z równie oryginalnymi klamkami, daszek nad zestawem zegarów, czy też cały zestaw elementów przewidzianych wyłącznie w pakiecie Nismo. Kluczowym elementem wnętrza usportowionego auta są fotele. Tutaj mamy do czynienia z czymś nieco oldschoolowym - toporny wygląd i wrażenie miękkości może się trochę kojarzyć z typowymi "kanapowcami" z lat osiemdziesiątych. Co ciekawe, mimo świetnego trzymania bocznego, siedziska naprawdę są miękkie, a ciało przyjemnie się w nich zapada, dając natychmiastowe wrażenie komfortu. Jak wygląda jazda w nich podczas dłuższej trasy, niestety nie było mi dane sprawdzić. Jedyna ich wada, która mnie akurat nie przeszkadzała, to szerokie boczki, które większym osobom mogą po prostu ograniczać swobodę ruchów. Generalnie kabina sprawia bardzo solidne wrażenie i ma swój niepowtarzalny styl. No tak, zapomniałbym wspomnieć, że deska rozdzielcza jest twarda jak kamień - to tak dla dopełnienia standardowej formułki pisania testu.

Kolejnym przyjemnym elementem jest częściowo obszyte zamszem koło kierownicy. Nie jest tak dokładnie wyprofilowane jak te, które znamy np. Opli czy Volkswagenów, ale za to jest bardzo poręczne i wygodne w trzymaniu. Obsługa menu głównego ekranu dotykowego jest prosta i nie wymaga wielu godzin nauki. Podobnie jest z wielozadaniowym wyświetlaczem obok pokręteł do regulacji nawiewów. W zależności od upodobań, może wyświetlać jako główne informacje zadaną przez nas temperaturę i siłę nawiewu, aktualnie włączony tryb jazdy, czy też bardziej zaawansowane opcje, takie jak wskaźniki przeciążeń i doładowania lub wykres słupkowy zużycia paliwa (to ostatnie trochę nie na miejscu), które dobrze pokazał na zdjęciach red. Grzegorz Skarbek w teście "zwykłej" wersji. W pobliżu czai się na nas jeszcze jeden myk, którego nie spotkamy chyba w żadnym innym samochodzie - przyciski zmieniające swoją "treść" w zależności od tego, czy wybierzemy jako priorytet pełną regulację nawiewu, czy "centrum szybkiego kierowcy", nazwane po tutejszemu D-Mode. Magia?

Pokaż, co potrafisz
Turbodoładowane, czterocylindrowe 1,6 litra, 200 KM... w liczbach brzmi obiecująco. Niestety jednak napęd i automatyczna skrzynia swoje ważą, a masa ponad 1400 kilogramów musi wpłynąć na osiągi, dlatego moc nie wystarcza, by móc stanąć na przykład na równi z czołówką hothatchy segmentu B. W praktyce odczuwalne wrażenie wciskania w fotel jest całkiem niezłe, a jednocześnie prędkość wydaje się być rozwijana bardzo równomiernie. Niestety dobre wrażenie psuje pewien czynnik, który wpływa również na niezbyt optymistyczne wskaźniki średniego zużycia paliwa. Niezależnie od załączonego trybu napędu, w większym mieście praktycznie nie ma szans zejść poniżej 10 litrów na 100 kilometrów. W trasie, jeżeli nie będziemy dużo wyprzedzać, spalanie może spaść nawet poniżej 8 litrów, ale warunkiem musi być sporadyczne prowokowanie silnika do wchodzenia na wysokie obroty.

Czynnikiem tym jest bezstopniowa skrzynia biegów, która, jak wiadomo, nadaje się głównie do spokojnej i płynnej jazdy. Za nic nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego trafiła akurat do wersji Nismo. Co gorsza, decydując się na wersję z napędem na wszystkie koła, nie mamy innego wyboru. Jeśli już ktoś zechciał pójść na skróty, mógł chociaż pomyśleć o coraz bardziej popularnych łopatkach do zmiany biegów przy kierownicy. Przyznam, że wiele razy zdarzyło mi się przestawić skrzynię w tryb manualny i wachlować dźwignią do przodu i do tyłu mimo tego, że nie było to zbyt wygodne. W tym samochodzie aż się prosi o manualną przekładnię albo chociaż możliwość zmiany biegów bez odrywania rąk od kierownicy. W trybie automatycznym skrzynia potrafi co prawda zagrać wirtualnymi biegami, ale dzieje się tak tylko przy bezkompromisowym wciśnięciu pedału gazu w podłogę. Gdy chcemy po prostu dynamicznie ruszyć, wskazówka szybko startuje na górę obrotomierza, a silnik zaczyna niepotrzebnie wyć, dając nieprzyjemne wrażenia dźwiękowe. Gdzie tu logika? Takie rozwiązanie sprawdza się w Priusie, zgodzę się, ale tam nie spotkamy żadnego czynnika zachęcającego nas do dynamicznej jazdy, a wręcz same uspokajające, z zawieszeniem na czele. Tutaj jest zupełnie, ale to zupełnie inaczej...

No właśnie. Zawieszeniem zajęło się samo Nismo i trzeba przyznać, że odwaliło kawał dobrej roboty. Mimo wysokiego środka ciężkości, samochód nieznacznie przechyla się w zakrętach, dając wrażenie niesamowicie przyklejonego do nawierzchni. Oczywiście, duży wpływ ma na to świetny napęd na cztery koła, który według moich obserwacji i odczuć dobiera ilość momentu pomiędzy kołami w taki sposób, że samochód nie jest ani nadsterowny, ani podsterowny. Choć nawet przy załączonym trybie 2WD samochód sprawia dobre wrażenie w zakrętach, wybranie opcji 4WD-V podaje nam coś z innej półki. Nissan chwali się, że oprócz tradycyjnego rozdzielania momentu między obie osie, oferuje również tzw. Torque Vectoring System, czyli coś, co pozwala mu także "podróżować" pomiędzy tylnymi kołami. Muszę przyznać, że ta technika sprawdza się świetnie. Wracając jeszcze do zawieszenia - co może zadziwić, Juke bardzo stabilnie zachowuje się na wybojach. Podobnie jest z komfortem, który przy tak sportowych nastawach, przed wjechaniem nawet na niewielką nierówność, z góry spisałbym na straty. Suprise!

A co z brzmieniem? Jeśli chodzi o wbudowany system audio, to zaskoczył mnie pozytywnie. Nie spotkamy się tutaj z jakimś zachwycająco głębokim i przestrzennym dźwiękiem, ale za to dostaniemy całkiem mocne i ciężkie niskie tony, które klimatem pasują do nieco topornego miejscami wnętrza w testowanej odmianie Nismo. Mnie taki zestaw nagłośnienia bardzo odpowiadał. Żeby nie było - oczywiście dźwięk dochodzący do uszu nie był płaski i kiepskiej jakości! Po prostu pod tym względem ciężko oczekiwać czegoś pokroju systemów Mark Levinson czy Bang&Olufsen. Jeśli chodzi natomiast o zestrojenie układu wydechowego, to owszem - na postoju przyjemnie dudni, nadając charakterystycznego klimatu mocnego czterocylindrowca. Podczas jazdy liczyłem jednak na nieco więcej. Dźwięk zwyczajnie nie zapadł mi w pamięć.

Chłodna...
...kalkulacja każe mi wspomnieć o tym, że ceny Juke'a Nismo z napędem na cztery koła i przekładnią automatyczną zaczynają się bardzo wysoko, bo od 115 700 złotych. Jeśli weźmiemy pod uwagę nie do końca przekonujące osiągi, niezbyt wyrafinowaną pracę skrzyni i kiepską przestronność wnętrza, to propozycję możemy łatwo odrzucić. Jeżeli jednak spojrzymy na konkurencję, to w zasadzie... nie ma jej zbyt wiele. Listę rozpoczyna Mini Countryman S i właściwie na nim się kończą chętni do równej rywalizacji. W samym wyposażeniu właściwie nie brakuje niczego, poza jednym istotnym elementem - reflektorami ksenonowymi.

Znajdą się jednak z pewnością osoby, którym Juke Nismo bardzo przypadnie do gustu. Miałem już zresztą okazję widzieć kilka egzemplarzy na polskich drogach, czyli, jak widać, nie jest źle. Wielu ludzi jest w stanie wyłożyć sporą sumę na pewien rodzaj sztuki, a Juke jest niewątpliwie ciekawym okazem, by go mieć - w kolekcji, czy też jako jedyne auto. Gdybym jednak miał jakieś życzenia, prosiłbym o wprowadzenie do oferty wersji 4WD zestawionej z "manualem". Poza tym, jako że nie biegnę raczej za modą, zamiast kolejnego crossovera, chętnie zobaczyłbym reaktywowaną Almerę z całą techniką (poza skrzynią CVT!), designem i charakterem przeniesionymi z naszej maskotki. Takie przemyślenia chodziły mi po głowie przez długi czas po oddaniu auta z testu. Może udałoby się stworzyć solidnego i konkurencyjnego hothatcha, który namieszałby co nieco w segmencie?

Zalety:
+ zwracające uwagę, bardzo ciekawie zaprojektowane nadwozie
+ wnętrze o sportowym charakterze, sprawiające solidne wrażenie
+ precyzyjny układ kierowniczy
+ chętna do współpracy jednostka napędowa oraz udany napęd na 4 koła
+ całkiem komfortowe, a jednocześnie sztywne jak na gabaryty auta zawieszenie

Wady:
- bezstopniowa skrzynia biegów, która kłóci się ze sportowym charakterem auta
- brak łopatek przy kierownicy
- brak możliwości skonfigurowania "manuala" z napędem na cztery koła
- wysokie zużycie paliwa podczas dynamicznej jazdy
- ciasne wnętrze i skromny bagażnik
- wysoka cena

Podsumowanie:
Nissan Juke nie jest samochodem, który polubi każdy. Choć należałem do większości, pytającej tuż po premierze "co to w ogóle jest?", moje zdanie z biegiem czasu znacząco się zmieniło. Być może to za sprawą Nismo, które zrobiło z autem całkiem sporo udanej roboty, może trochę za bardzo oszczędzając na przyroście mocy i momentu. Niemniej jednak auto już znalazło swoich fanów. Gdyby tak skreślić kilka przytoczonych wyżej wad, dotyczących głównie skrzyni biegów, może i ja bym się do nich zaliczał. Nie będę jednak ukrywać - bardzo liczę na to, że w przyszłości Nissan zdecyduje się przywrócić do oferty typowego przedstawiciela segmentu C, a wtedy wersja Nismo narobi odrobinę chaosu pośród konkurencji. Póki co, japoński producent stworzył sobie maskotkę reklamową, która po prostu świetnie wygląda tuż obok stojącego w tym samym garażu modelu 370Z, "dłubniętego" przez tego samego tunera.