Aston Martin powoli wychodzi z dołka. Podziękujcie SUV-owi

Aston Martin po chudych latach zaczyna wychodzić na prostą. To nie tylko zasługa twardej ręki Tobiasa Moersa, ale też dobrze sprzedającego się SUV-a.

To chyba doskonały moment, aby napisać książkę o tytule: "Jeśli produkujesz auta, to swoją markę uratujesz SUV-em". Taka jest prawda. Udało się to Porsche (Cayenne postawiło niemiecką markę na nogi i dało jej gigantyczny zastrzyk gotówki), rozpędziło to Lamborghini (sprzedano już 15 000 Urusów), a teraz także wyciąga z dołka Brytyjczyków. Aston Martin wreszcie notuje coraz lepsze wyniki finansowe, a sprawcą tego wszystkiego jest oczywiście DBX.

Aston Martin DBX przyczynił się do wzrostu sprzedaży o... 224%

I to jest niezły strzał, zgadzacie się? W pierwszym kwartale bieżącego roku do klientów dotarło 2901 samochodów, czyli o... 2006 więcej niż w tym samym okresie w ubiegłym roku. Oczywiście tam na drodze stanęła też pandemia, ale tak naprawdę najważniejsza jest sprzedaż modelu DBX. Nabiera ona tempa i sprawia, że Brytyjczycy mogą jakby spokojniej spoglądać w przyszłość.

Aston Martin sprzedaż

Taki zwrot akcji przyczynił się też do zmniejszenia strat. W ubiegłym roku przed opodatkowaniem było to 227 milionów funtów. Teraz jest to "tylko" 91 milionów funtów. Wszystko jest więc na dobrej drodze ku temu, aby Aston Martin wreszcie przynosił pieniądze.

Warto dodać, że z tych 2901 samochodów aż 1500 sztuk to DBX. Lawrence Stroll, właściciel marki, jest bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw i ma nadzieję, że kolejne miesiące przyniosą jeszcze większą poprawę w tabelkach sprzedaży.

Póki co Aston Martin musi wywiązać się z obietnic

A wśród nich jest dokończenie modelu Valkyrie i dostarczenie go do klientów, oraz dopracowanie modelu Valhalla. Ten ostatnio ujrzał światło dzienne w nowej formie, odpowiadającej finalnemu produkcyjnemu projektowi. W drodze jest także Vanquish, czyli tylnonapędowe auto z centralnie umiejscowionym silnikiem, które ma być rywalem bazowych supersamochodów ze stajni McLarena, Ferrari i Lamborghini.

Aston Martin radzi sobie coraz lepiej także dzięki optymalizacji kosztów. Opracowany przez Brytyjczyków silnik TM-01 (3-litrowe V6) wylądował w śmietniku, choć był już ukończony. Dużo lepszym biznesem, spinanym idealnie przez postać Tobiasa Moersa, jest zakup 4-litrowego V8 z Affalterbach. Ten silnik znajdziemy w Valhalli i w wielu innych nowych Astonach.