Ford Tourneo Courier 1.0 EcoBoost Titanium
Rodzina kombi-vanów Forda liczy Couriera, Connecta i Customa. Samochody te różnią się przede wszystkim rozmiarami, a więc i ewentualnym ich wykorzystaniem. Najmniejszy w tej rodzinie jest Courier i to właśnie jemu poświęcony jest niniejszy test.
Słysząc "kombi-van", wyobrażamy sobie natychmiastowo bardzo duży samochód, bo nie dość że kombi, to jeszcze van. Ford Courier natomiast trochę ten pogląd zmienia. Po pierwsze dlatego, że bazuje on na płycie podłogowej Forda Fiesty, co już wprowadza pewną przeciwność do myślenia o tym aucie. Po drugie dlatego, że z przywołanym modelem segmentu B ma więcej wspólnego, niż by się mogło wydawać, np. silnik.
Czy to mały Transit? A może Aston Martin?
Chcąc opisać pierwsze wrażenie związane z Courierem, muszę odwołać się do mojego poprzedniego testu - Forda Tourneo Connect, który oczywiście jest nieco większym bratem Couriera. I czego bym nie napisał, to rozchodzić się będzie tylko o to, że auto specjalnych emocji nie wzbudza. Czyżby?
Jak na kombi-vana można uznać Couriera za samochód nawet ładny, ale większość ludzi nie kupuje tych samochodów przez wzgląd na ich walory estetyczne, a raczej dlatego, że poszukują praktycznego pojazdu, który pomoże im w życiu codziennym oraz w pracy. Z tego też powodu znakomita większość ludzi pozostanie względem niego obojętna, choć... nie wszyscy.
Podczas jazd testowych zostawiłem samochód na chwilę na parkingu, po którym kręciła się starsza pani na rowerze. Nie zwróciłbym na nią uwagi, gdyby nie fakt, że po moim powrocie do auta, gdy szykowałem się do dalszej podróży, kobieta ta postanowiła podjechać do mnie i zapukać w szybkę. "Przepraszam pana, bardzo ładny samochód, mogę się przyjrzeć?" - powiedziała owa pani, a mi szczęka opadła do ziemi. Co się okazało - szukała wraz z mężem pomysłu na nowy samochód i Courier tak wpadł jej w oko, że postanowiła dobry kwadrans orbitować wkoło niego po parkingu. Napomknąłem tylko, że cena oglądanej wersji to jakieś 70 tysięcy złotych, na co usłyszałem - "To bardzo dobra cena!". Jak zatem widać, auto może się podobać.
Nie wiem, czy to kwestia nowego grilla, który znajdujemy w każdym modelu Forda, czy może pani po prostu spodobał się kolor Venice Red. Niewykluczone, że zobaczyła w Courierze kuzyna Mustanga, albo dostawczego Astona Martina... Znów za bardzo się rozkręcam.
Testowany egzemplarz to wersja Titanium, która charakteryzuje się nieco bogatszym wyposażeniem od podstawowej. Patrząc z zewnątrz dostrzeżemy, że znalazły się tu dodatkowo przyciemniane szyby, obręcze 16" ze stopów metali lekkich, a także przednie światła przeciwmgielne. Co by nie mówić - dzięki tym elementom samochód wygląda nieco lepiej aniżeli bez nich.
Wielki mały van
Tourneo Courier, jak już wspomniałem, jest najmniejszym z rodziny kombi-vanów Forda. Bliskie pokrewieństwo z Fiestą czyni go wyjątkowym tworem, ponieważ jednocześnie sprawia wrażenie bardzo dużego i funkcjonalnego dostawczaka, jak i zgrabnego, typowo miejskiego autka. Z zewnątrz widać na pierwszy rzut oka, że nie należy do długich pojazdów, więc poza ewentualną wysokością nie jest wcale taki duży. Jednak gdy wsiądzie się do środka... można zwątpić, czy to aby na pewno ten sam samochód. Sytuacja jest więc analogiczna, jak w przypadku jego większego brata - Connecta.
Przepastna przestrzeń wewnątrz Couriera to oczywiście duży plus. Może ona bywać złudna, gdyż na podłodze Fiesty cudów zdziałać się nie da, ale efekt i tak jest imponujący. W aucie znalazły się także przydatne schowki i praktyczne kieszenie w drzwiach - choć tylko z przodu. Nad głową kierowcy i pasażera siedzącego z przodu znalazła się znana z samochodów dostawczych specjalna półka, na której można jednocześnie trzymać dokumenty, portfel, mapę, książkę, gazetę, kupony totolotka i bilety parkingowe. Z tyłu jednak sytuacja wygląda trochę gorzej. Wyższe osoby będą miały problem z wygodnym ułożeniem nóg, a w drzwiach znajdą jedynie miejsce na mały kubek kawy bądź puszkę napoju. Do tego szyby w odsuwanych drzwiach bocznych nie otwierają się i posiadają jedynie możliwość uchylenia. Można jednak cieszyć się funkcjonalnymi stolikami umieszczonymi z tyłu przednich foteli... o ile wszystko z nich nie spadnie podczas jazdy.
W przypadku bagażnika można mówić o stosunkowo dużej jego pojemności. Mając pasażerów na tylnej kanapie wiele się nie zdziała, aczkolwiek bez nich Courier kłaść na łopatki będzie większość samochodów osobowych. Przy rozłożonej tylnej kanapie mamy do zagospodarowania 395 litrów pojemności przestrzeni bagażowej, zaś po jej złożeniu możemy cieszyć się ponad czterokrotnym poprawieniem tego wyniku i ostateczną możliwością załadunku 1656 litrów bagaży. Tourneo Connect może i posiada zdecydowanie większą pakowność, ale pamiętajmy o tym, że Courier jest zbudowany na płycie podłogowej Fiesty. Wynik jest zatem bardzo zadowalający.
A jak prezentuje się jakość wykonania? Powiem krótko - prawidłowo. Jeśli nie oczekujemy od samochodu użytkowego luksusu, a praktycznych rozwiązań - to właśnie to otrzymamy od Couriera. Tapicerka wygląda na solidną i łatwą do wyczyszczenia. Podobnie prezentują się plastiki wewnątrz, które może na prestiżowe nie wyglądają, ale przynajmniej wystarczy szybko przetrzeć i już będzie czysto.
Na wyposażeniu jest... radio!
Wyobraź sobie, że wsiadasz do samochodu, wiedząc że to najwyższa dostępna wersja wyposażeniowa. Czego się spodziewasz? Czegokolwiek właściwie, a jedyne co widzisz to radio z klasyczną dla Forda "klawiszologią". To bardzo krzywdzące określenie i na szczęście nie jest ono zgodne z prawdą, a przynajmniej nie do końca, bowiem znakomita większość wyposażenia została bardzo sprytnie ukryta.
Samo radio posiada moduł Bluetooth oraz wejścia na USB i iPoda. Jakość dźwięku jest przyzwoita i można przy pomocy głośników skutecznie tłumić odgłosy dochodzące z zewnątrz podczas szybszej jazdy (chociażby na trasie). Przewidziana została również specjalna skrytka, w której znalazło się gniazdo USB umożliwiające ładowanie sprzętu elektronicznego, którą możemy zamknąć, by ładowane urządzenie bezwładnie nie latało po samochodzie - rozwiązanie proste i skuteczne. Wewnątrz znalazł się także praktyczny uchwyt, który może telefon trzymać zarówno w pionie, jak i w poziomie, dzięki czemu nie tylko można mieć na niego oko podczas jazdy, ale także może on skutecznie służyć za nawigację. Uchwyt ten zamaskowany jest w kokpicie, trzyma sprzęt bardzo stabilnie, także po raz kolejny mamy do czynienia z bardzo prostym, a jakże praktycznym rozwiązaniem.
Na pokładzie Couriera w wersji Titanium znalazły się także: klimatyzacja automatyczna, tempomat z ogranicznikiem prędkości, skórzana kierownica , elektryczne szyby z przodu, elektryczne, podgrzewane lusterka boczne, a w testowanym egzemplarzu dodatkowo jeszcze system Start Stop, podgrzewana przednia szyba oraz podgrzewane fotele. Nie są to luksusy, ale przecież rodzina Tourneo nie aspiruje na miano limuzyn.
To, co jest jednak najważniejsze w kwestii wyposażenia, to wszystko to, czego nie widać gołym okiem, a co znacząco wpływa na jazdę. Mowa tu oczywiście o wszelkich systemach bezpieczeństwa, a tych Courierowi nie brakuje. Magicznych skrótów jest tu co nie miara, bo obok wspomnianego USB znalazł się system rozdziału siły hamowania ABS/EBD, system wspomagania ruszania pod górę ESC/HSA, sygnalizacja hamowania awaryjnego EBW, system stabilizacji przyczepy TSC, a także system kontroli wywrócenia pojazdu ROM i nieco mniej związany z bezpieczeństwem elektryczny układ wspomagania kierownicy EPAS. Brakuje tylko KFC... Wróć!
Muszę przyznać, że większości z powyższych systemów nie miałem okazji sprawdzić, ale patrząc po ich przeznaczeniu może to i lepiej, że nie nadarzyła się ku temu okazja. Poduszek powietrznych również wolałem nie testować.
Wio, koniku!
Kilkukrotnie wspomniałem już o podobieństwie Couriera do Fiesty i zrobię to po raz kolejny mówiąc o silniku. W testowanym aucie pod maską zagościła jednostka 1.0 EcoBoost, która dysponuje mocą 100 koni mechanicznych przy... 6000 obrotów na minutę. Przy ilu? W kombi-vanie? A jednak!
Dzięki temu Courier jest w stanie rozpędzić się maksymalnie do 173 km/h, a po pierwszych 12 sekundach (12,3 s dla ścisłości) może jechać już 100 km/h. To bardzo przyjemny wynik, patrząc na bryłę auta oraz pojemność silnika. Tu przypomnę, że Connect z Dieslem 1.6 jest wolniejszy.
Ford Tourneo Courier z silnikiem 1.0 EcoBoost pozwala na wygodne podróżowanie przede wszystkim po mieście. Szybko nabiera prędkości, a jednocześnie pozwala na poruszanie się na najwyższym biegu nie łamiąc przepisów ruchu drogowego, co pozwala obniżyć spalanie. Przy obciążeniu auto sprawuje się również dobrze, choć jadąc w cztery dorosłe osoby można mówić już o utracie dynamiki. Poruszając się w cyklu miejskim auto spaliło średnio 6,5 litra, co jest wynikiem lepszym od sugerowanego przez producenta.
Jak Courier spisuje się poza miastem? Też dobrze, o ile nie jedzie się za szybko. Średnie spalanie podane przez Forda wynosi w trasie 4,7 litra i żeby uzyskać ten wynik konieczne jest poruszanie się z wyłączoną klimatyzacją przy prędkości nie przekraczającej 90 km/h. Jadąc natomiast z obciążeniem można spodziewać się wyższych wskazań komputera pokładowego. Jadąc z dwoma pasażerami i odrobiną bagaży można spodziewać się już spalania na poziomie około 6 litrów - przy podobnych prędkościach.
Zużycie paliwa nie jest jednak straszne. Nawet jeżdżąc z włączoną klimatyzacją, nieustannie wciskając pedał gazu do oporu, samochód spisuje się bardzo dobrze i nie naraża kieszeni właściciela na dietę odchudzającą. To, co trzeba też zauważyć, to fakt, że EcoBoost pracuje cicho i płynnie, a przy tych 6000 obrotów potrafi sprawić nie lada frajdę kierowcy.
Skrzynia biegów jest dobrze zestrojona i nie sprawia żadnych problemów. Lewarek chodzi bardzo płynnie i umiejscowiony jest w wygodnym miejscu, do którego dostęp (podobnie jak w Connectcie) odbywać się może z pozycji podłokietnika - wówczas tylko nadgarstek pracuje. Kolejne przełożenia są natomiast wystarczająco elastyczne, by na 5. biegu móc jechać zarówno z maksymalną prędkością, jak i te 60 km/h.
Jak zachowuje się zawieszenie? Trochę jak w Fieście (kolejne nawiązanie). I nie jest to obelga, jako porównanie do mniejszego auta, a właśnie duży i bardzo solidny plus. Samochód prowadzi się tak, jakby był zdecydowanie mniejszy niż jest. Jest bardzo zwinny, a przy tym zadziwiająco stabilny, zupełnie jakby nie był taki wysoki. Wiatr boczny nie stanowi dla niego problemu w trasie, a zawieszenie nawet sprawnie tłumi nierówności, choć nie robi tego z gracją limuzyny. Ciekawym jest fakt, że Courier lubi bardzo dynamiczną jazdę (bardziej Boost, niż Eco) i mimo swoich nieporadnych gabarytów trzyma się bardzo dobrze nawierzchni, a koła nie łapią uślizgu nawet na ostrzejszych zakrętach.
Fort Tourneo Courier startuje w cenniku od 57 072 zł za wersję podstawową Ambiente z testowanym silnikiem 1.0 EcoBoost. W ofercie znalazły się także jednostki 1.5 TDCI 75 KM oraz 1.6 TDCI 95 KM, przy czym są one stosunkowo droższe. Samochód, który wziął udział w testach, dysponował wyposażeniem na poziomie Titanium, co oznacza że jego podstawowa cena wynosi 66 542 zł. Należy jednak dodać elementy dodatkowe, jak alarm obwodowy, system Start Stop, podgrzewana przednia szyba oraz podgrzewane fotele, z którymi ostateczna cena testowanego egzemplarza wynosi 71 156 zł. Czy to dużo? Osobiście mogę jedynie zacytować pewną starszą panią, która powiedziała bez ogródek - "To bardzo dobra cena!".
Zalety:
+ niby duży, ale jednak zgrabny
+ żwawy i oszczędny silnik
+ praktyczne rozwiązania wewnątrz
+ ogólne właściwości jezdne
Wady:
- niemożność otwarcia tylnych szyb
- brak schowków z tyłu
- niewielka przestrzeń na tylnej kanapie
- możliwość podrywu tylko 60+
Podsumowanie:
Ogół samochodów dostępnych na rynku można podzielić na trzy grupy. Na te, których się pragnie, te których za żadne skarby świata nie chciałoby się mieć, a także te zupełnie obojętne. Ford Tourneo Courier to samochód, który przed testem wylądował u mnie w tej ostatniej grupie, jako zupełnie neutralny. Możliwość bliższego poznania go sprawiła jednak, że szybko trafił do pierwszej grupy i kto wie, czy w przyszłości nie będzie to jeden z realnie rozpatrywanych przeze mnie modeli. Dlaczego? Bo to po prostu przemyślany samochód, któremu w zasadzie niczego nie brakuje.