Tak naprawdę to nie wiem, co mogłoby się popsuć w starszych silnikach przy około 200 tys. km. Fakt, jest to już dość spory przebieg, ale w przypadku silników, które mają turbo czy dwumasę. W zwykłych prostych silnikach wolnossących taki przebieg nie robi z samochodu złomu czy skarbonki. Zresztą dużo januszów-laików kupuje NIEBITE IGŁA JEDYNY TAKI ZOBACZ diesle z przekręconym licznikiem z 400-500 tys. na 180 tys. km i jeżdżą kilka lat bez większych awarii.
W rodzinie jest Passat B5 1.9 TDI PD 90 km z przebiegiem około 350 tysięcy. Kupiony był z magicznym przebiegiem 189 tysięcy w jakimś komisie. Nie zepsuło się nic szczególnego przez okres użytkowania, a samochód używany jest intensywnie i bez przesadnego dbania o jakikolwiek element. Fakt, wygląda na mega zmęczony, ale mechanicznie jest tip top.
Po prostu do ludzi musi dotrzeć, że nieważny jest przebieg, a stan. Jedzie się do ASO i za 400 zł jest pełna kontrola samochodu - powłoka lakiernicza, wycieki, zawieszenie itd. Owszem, można zwrócić uwagę na przebieg, żeby sobie stargować cenę (bo przelot 300+ tysięcy to niezła historia), ale bać się samochodu, który dobija do 200 000, ale jest zadbany, wszystko było naprawiane na czas i nie po najniższych kosztach? Przesada. I to gruba.