Jaki jest nowy Citroen C5 Aircross 2025 na żywo? Widziałem go i mam trzy spostrzeżenia

Czy nowy Citroen C5 Aircross 2025 jest tą wyczekiwaną szansą dla francuskiej marki i czy faktycznie stanowi krok naprzód względem poprzednika? Poznałem z bliska ten samochód i mam trzy spostrzeżenia. Obawiam się jednak, że nie napawają optymizmem.

Francuzi gruntownie odświeżają swoją gamę modelową. Na rynek wjechało już nowe C3 i C3 Aircross, C4 przeszło lifting, a Citroen C5 Aircross 2025 staje się flagowym produktem marki. Oferowany jeszcze do niedawna model C5X przechodzi na emeryturę bez następcy w planach. To zresztą nie powinno dziwić, gdyż trudno go nazwać sukcesem.

Wróćmy jednak do naszej gwiazdy. C5 Aircross drugiej generacji ma teraz trudniejsze zadanie, gdyż musi "nieść" tę markę w segmencie, który jest bardzo konkurencyjny. Czy ma na to szanse i czy jest autem wartym uwagi?

Citroen C5 Aircross 2025 wygląda dobrze i jest dużo większym samochodem. Za to należy się plus

Przede wszystkim nowa platforma STLA Medium pozwoliła na wyraźne powiększenie tego samochodu. Wzorem Grandlanda, który jest bliźniakiem C5 Aircrossa, wyraźnie zwiększono długość tego modelu (15 cm), a sam rozstaw osi urósł o 6 cm. Tym samym dostajemy SUV-a o długości 4,65 metra, z rozstawem osi 2,78 metra, opakowanego w przyjemne i ciekawe dla oka nadwozie.

Nie powiem, że jest to najładniejszy samochód w segmencie, ale kwestia designu pozostaje oczywiście zbiorem subiektywnych doznań. Na pewno ten samochód wygląda dojrzale i ma kilka smaczków, np. w formie tylnych świateł.

Co prawda ten granatowy lakier bardzo maskuje każdy ciekawszy detal, ale z pewnością znajdzie swoich amatorów. Odważna zieleń, w której pokazano ten model, pojawi się w ofercie. Nie wiem tylko czemu Citroen nie promuje jej w każdym możliwym miejscu. Nawet na statycznej premierze centralnej zaprezentowano samochody w szarościach i w bieli, robiąc z nich kolejne nudne SUV-y na rynku. Komuś tutaj ewidentnie brakuje odwagi.

Citroen C5 Aircross 2025

Wnętrze jest przestronne, ale złożone ze skrajnie różnych plastików. Do tego mamy dużo piano black i bardzo, ale to bardzo nieprzemyślane... uchwyty na napoje

Te centymetry, które pojawiły się w rozstawie osi, oznaczają oczywiście więcej miejsca we wnętrzu. Na tylnej kanapie jest teraz bardzo wygodnie i mamy tutaj spory zapas przestrzeni na nogi. Bagażnik także urósł - ma 650 litrów pojemności, przynajmniej według danych technicznych. Bardzo dużo miejsca kryje się pod podłogą, gdzie spokojnie można byłoby wcisnąć nawet koło zapasowe.

Budzącym kontrowersje elementem jest deska rozdzielcza. Z plusów: leżący ekran w orientacji pionowej wygląda ciekawie i jest łatwo dostępny, do tego nie wystaje ponad deskę rozdzielczą. Wyświetlacz zegarów też zgrabnie wkomponowano w linię kokpitu. Mamy także garść fizycznych przełączników, które przenoszą nas do kluczowych funkcji.

Minusy? Po pierwsze - piano black. Nie przyczepię się do twardych tworzyw na górze boczków drzwi i na desce rozdzielczej, gdyż Citroen ma być "tym tańszym" samochodem w gamie Stellantisu. Połacie piano black na środku konsoli centralnej wygląda jednak tragicznie, odbija światło i zbiera brud. Czy naprawdę nie można było postawić na normalny matowy plastik?

Drugą rzeczą jest uchwyt na napoje. Francuzi musieli coś zepsuć w iście francuskim stylu, więc dwa uchwyty ulokowali... za ekranem. Tak, są one z tyłu deski, a dostęp do tego miejsca w czasie jazdy wymaga gibkości człowieka-gumy. Jeśli uda Wam się tam wstawić kubek z gorącą kawą, nie rozlewając niczego, to możecie składać CV do dowolnie wybranego cyrku.

Citroen C5 Aircross 2025 test opinia

Citroen C5 Aircross 2025 ma problematyczną ofertę silników. Wybór ogranicza się do "mało mocy", lub "szykuj gniazdko"

Gamę jednostek napędowych otwiera konstrukcja 1.2 MHEV, która generuje 145 KM. Mały silnik, do tego trzycylindrowy, to coś, czego nie poszukują klienci w tym segmencie. Gdyby to była pełnoprawna hybryda, niczym w Renault, to jeszcze mogłoby się to bronić. Tymczasem zwykły MHEV to zbyt mało do takiego SUV-a.

Półkę wyżej dostajemy 195-konną jednostkę z silnikiem 1.6 pod maską. Brzmi wspaniale? Cóż, tutaj jest też bateria o pojemności 21 kWh i mamy do czynienia z napędem PHEV. Tym samym skreśla to taki samochód w oczach wielu osób.

Dalej zostają już tylko elektryki - oferujące 210 i 230 KM, łączące się odpowiednio z baterią o pojemności 73 kWh i 97 kWh.

W mojej opinii brakuje tutaj złotego środka, czyli klasycznej hybrydy oferującej około 200 KM. Kolejne marki idą w tym kierunku, np. Volkswagen. Tiguan za około 1,5 roku dostanie taką jednostkę do i tak szerokiej oferty silników.

Stellantis powinien ekspresowo nadrobić zaległości i zbudować porównywalną konstrukcję, wykorzystując za punkt wyjścia silnik 1.6 PHEV. Zasadniczo nie powinno to być bardzo skomplikowane - aczkolwiek wymaga wyłożenia na stół gotówki i przygotowania sztabu inżynierów.

Ceny pozostają tajemnicą

Jeśli jednak miałbym obstawiać kwotę, którą zobaczymy w cenniku, to początkowo postawiłbym na cenę na poziomie 160 000 złotych. Teraz jednak Opel mocno przyciął cenę Grandlanda, a Citroen ma być tanią marką w gamie koncernu. Zaryzykuję więc odważnym stwierdzeniem i rzucę 139 000 złotych. Dlaczego?

Przede wszystkim dałoby to szansę rywalizować z chińską konkurencją i zostawiłoby sensowną przestrzeń pomiędzy Oplem i Jeepem (Compassem), które będą wyżej pozycjonowanymi modelami.