Lynk&Co to marka, na którą naprawdę warto zwrócić uwagę. Dlaczego?

Lynk&Co. Nazwa brzmi dziwnie i wbrew pozorom nie skrywa producenta smartfonów. No, teoretycznie, gdyż mówimy o "połączonych" autach.

Lynk&Co to dzieło Chińczyków, do tego zupełnie nieprzypadkowe. Za marką stoi koncern Geely, który jest właścicielem między innymi Volvo czy Lotusa. Jest to potężny konglomerat, który podejmuje naprawdę rozsądne decyzje i wie jak sensownie lokować pieniądze.

Lynk&Co

Dlaczego warto zwrócić uwagę na Lynk&Co?

Stworzenie od podstaw całkowicie nowej marki to ogromne wyzwanie. W dobie powszechnych przyzwyczajeń ludzie z Europy raczej niechętnie spoglądają w kierunku całkowicie nowych i nieznanych produktów. taki producent musi wyrobić sobie renomę. Ot, chociażby kwestia awaryjności czy wartości rezydualnej to elementy, które nie przychodzą z dnia na dzień. Lynk&Co nie jest jednak tworem wziętym z bliżej nieokreślonej przestrzeni. Za marką stoi konkretna filozofia i sprawdzona technika.

W założeniach ma to być nowoczesna firma, która sprzeda klientom auta "cyfrowe", połączone z siecią i wyposażone we wszelkie nowinki techniczne. A wszystko to opiera się na technologii sprawdzonej przez Volvo. Płyta podłogowa w autach Lynk&Co jest dokładnie taka sama jak w XC40. Silnik? Te również doskonale znacie ze szwedzkich samochodów.

Lynk&Co

Wszystko to ubrano w atrakcyjną i nieco kontrowersyjną stylistykę, która wyróżnia te auta. Lynk&Co zdaje sobie jednak sprawę z tego, że nie może "ot tak" wejść na rynek i sprzedawać tysięcy aut. Dlatego też pierwszym rynkiem, gdzie samochody tej marki trafiły do klientów są oczywiście Chiny. Państwo Środka w przypadku motoryzacji już coraz rzadziej utożsamiane jest z tragiczną jakością. Teraz to właśnie Chiny zaczynają rozdawać karty, trzymając w garści Europę i... w zasadzie cały świat.

Nowy Lynk&Co 05 powstał właśnie dla Chińczyków

Aczkolwiek nikt by się nie obraził za taki pojazd w Europie. Tak, to kolejny SUV, do tego znowu w "usportowionej" wersji. Całość jednak prezentuje się atrakcyjnie i ciekawie. Odważne kolorystycznie dodatki wyróżniają ten samochód z tłumu i sprawiają, że ciężko go pomylić z czymkolwiek innym.

Wnętrze? Wprawne oko zobaczy tutaj garść elementów z Volvo. Poza tym cała reszta została zaprojektowana w nowoczesnym stylu, tak aby korelowała z nadwoziem. I choć nie jest to kokpit, który wygrałby nagrodę w konkursie Red Dot, to jednak niczego nie można mu zarzucić.

A pod maską 254 KM

Generowane przez dwulitrową jednostkę, którą znacie z niemal wszystkich modeli Volvo (a może i z wszystkich?). Co więcej, wersja ta jest zelektryfikowana, co powinno zapewnić niskie zużycie paliwa i odpowiednio obniżoną emisję CO2.

Lynk&Co trafi do Europy najprawdopodobniej w przyszłym roku. Samochody te nie będą jednak sprzedawane w regularnej sieci dealerskiej, a w specjalnych... butikach. Cóż, czego się nie robi, aby wyróżnić nowego producenta. Początkowo salony będą więc w największych europejskich metropoliach, jednak nie zdziwię się, jeśli w przyszłości dołączą do największych obiektów dealerskich Volvo.

Dodam tylko, że w roku 2018 w Chinach sprzedano aż 120 000 egzemplarzy aut tej marki. Całkiem nieźle, nieprawdaż?