Czy auta elektryczne mogą zagrozić pracownikom serwisów samochodowych?

Samochody elektryczne są w zasadzie bezobsługowe - liczba elementów, które wymagają regularnej kontroli jest ograniczona do minimum, zaś pod kątem awaryjności często biją na głowę auta spalinowe. Czy oznacza to, że w mniej lub bardziej odległej przyszłości wykwalifikowani pracownicy serwisów samochodowych będą mieć problem ze znalezieniem pracy?

Obsługa samochodów elektrycznych jest wbrew pozorom bardzo prosta. Odpadają nam tutaj rzeczy takie jak olej oraz szereg mniejszych lub większych elementów osprzętu silnika, które lubią raz na jakiś czas się zepsuć. Nie od dzisiaj wiadomo, że ASO żyją głównie z obsługi takich samochodów. Co więc stanie się za kilka-kilkanaście lat, kiedy większość aut na drogach będzie stricte elektryczna?

Weźmy na przykład klocki hamulcowe. Te na pozór powinny zużywać się w podobnym tempie jak w klasycznym aucie spalinowym. Różnica jest jednak taka, iż w “elektrykach” dostępna jest funkcja rekuperacji energii, kiedy to silnik odzyskuję energię z hamowania. W takiej sytuacji klasyczne hamulce pozostają w zasadzie nieużywane. Nabierając odpowiednią wprawę można sobie pozwolić na jazdę praktycznie bez używania “środkowego” pedału. Baterie również, wbrew obiegowym opiniom, nie stanowią problemu w przypadku większości aut elektrycznych. Nawet używane na północy Norwegii Tesle po kilku latach (nierzadko z przebiegami na poziomie 200-300 000 km) wykazują ponad 90% sprawności baterii.

Pojawia się więc pytanie jaka będzie przyszłość serwisów oraz przede wszystkich ich pracowników? Nawet przy wzrastającej liczbie aut ilość wizyt tych samochodów w ASO i innych zakładach wyraźnie spadnie. Warto także zwrócić uwagę na fakt, iż zgodnie z obowiązującymi przepisami mechanicy zajmujący się samochodami elektrycznymi muszą mieć odpowiednie uprawnienia do pracy przy urządzeniach o wysokim napięciu.

Póki co na szczęście auta spalinowe mają się bardzo dobrze. Trudno powiedzieć kiedy faktycznie na drogach nie zobaczymy pojazdów zasilanych klasycznymi paliwami. Musimy przyglądać się krajom skandynawskim - to właśnie tutaj władze zapowiadają całkowite wycofanie “spalinowców” w przeciągu najbliższych 10-15 lat. Taki zakaz uniemożliwi też ucieczkę do niezależnych zakładów, które zajmowałyby się wyłącznie "klasykami". 

Rosnąca popularność aut elektrycznych to także problem dla producentów. Dlaczego? Otóż na takim samochodzie dużo trudniej jest zarobić - oficjalnie przyznał się do tego między innymi Daimler. Stąd też lansowanie nowych form posiadania auta, począwszy od abonamentów aż po wszelkiego rodzaju wynajmy długoterminowe. Koncerny zarabiać będą także na wszelkiego rodzaju subskrypcjach poszczególnych opcji i usług - te będą "odblokowywane" po dokonaniu stosownej płatności. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż nawet aktualizacja auta nie wymaga już wizyty w serwisie - teraz tego typu procesy wykonuje się zdalnie, w trakcie jazdy lub podczas postoju po zaprogramowaniu godziny odpowiadającej kierowcy.