10 milionów Mustangów hasa(ło) po drogach świata

I to się nazywa jubileusz z przytupem. Kultowy samochód, budzący żywe bicie serca gdziekolwiek się pojawi, nie tylko ma ponad 50 lat. W ostatnią środę produkcja przekroczyła 10 milionów egzemplarzy.

Wakacje to senny okres, jeśli chodzi o ruch "w branży". No chyba, że chodzi o rekordy produkcyjne. W ostatnią środę z fabryki we Flat Rock, Michigan, wyjechał Mustang Convertible w kolorze Wimbledon White, w wersji GT (a więc 5.0 V8) i skrzynią manualną. I jest to samochód z numerem 10 000 000. Dokładnie tyle Mustangów opuściło fabryki Forda od 1964 roku. Nie musimy mówić, że konfiguracja nie była przypadkowa - pierwszy Mustang, który wyjechał z fabryki był również V8 z ręczną skrzynią, w kolorze białym i z nadwoziem cabrio. Ale ewolucja mechaniczna widoczna jest gołym okiem. "Dziadek Mustang" miał czterolitrowy silnik zasilany poprzez gaźnik i dysponował 166 KM mocy, przenoszonymi poprzez trzybiegową przekładnię. Model jubileuszowy ma 300 KM więcej, silnik 5.0 i skrzynię o sześciu biegach.

To bez wątpienia jeden z najbardziej rozpoznawalnych samochodów świata oraz jeden z najważniejszych dla Forda. Na początku był tani i stylowy, potem zyskał także moc. Palił gumę na niezliczonych pokazach, ścigał się w setkach legalnych i nielegalnych wyścigów, zapewne pomógł poderwać dziesiątki dziewczyn. Zagrał nawet w kliku filmach (najnowszą odsłonę inspirowanej filmem wersji Bullitt powinniśmy poznać niedługo w Europie). Zresztą, to od trzech lat najlepiej sprzedający się samochód sportowy na świecie, a w USA jest najlepiej sprzedającym się samochodem sportowym w historii.

Obchody jubileuszu obejmowały m.in. paradę Mustangów między siedzibą forda w Dearborn, a fabryką we Flat Rock oraz przeloty samolotów P-51 Mustang.

Życzymy Mustangowi kolejnych 10 mln wspaniałych egzemplarzy.

https://youtu.be/Fo5BkzMCzF4