Brytyjczycy podkreślają, że mają więcej ładowarek od stacji benzynowych. Tylko co z tego?

Brytyjczycy dumnie ogłosili, że liczba ładowarek przebiła znacznie liczbę stacji benzynowych. I nic to nie zmienia w kwestii użytkowania auta elektrycznego.

Około 9 300 punktów ładowania przeciwko 8 200 stacjom benzynowym. Brzmi to, jakby Wielka Brytania masowo przesiadała się na samochody elektryczne. I faktycznie, popularność takowych rośnie - i nie mamy nic przeciwko. Liczba ładowarek nie napawa jednak optymizmem z prostego powodu: nie jest miarodajna.

Czas na prostą matematykę

9 300 ładowarek, z czego zaledwie niecałe 1 700 zapewnia funkcję szybkiego ładowania. Reszta więc nie sprawdzi się podczas dłuższej podróży, ale to można obejść. Przejdźmy jednak do stosunku tychże do stacji benzynowych. W raporcie cały czas podkreślana jest nazwa "stacja benzynowa" - chodzi więc o cały kompleks, gdzie w zależności od miejsca mamy zwykle minimum dwie pompy, a niekiedy, w ruchliwych miejscach, nawet 20. W jednej lokalizacji jednocześnie może więc "ładować paliwo" 20 pojazdów. Co więcej, tankowanie wciąż zajmuje raptem kilka chwil, w przeciwieństwie do ładowania, które w najlepszym przypadku przy szybkiej ładowarce pochłania od 30 minut do 1,5 godziny. Jest to uzależnione od pojemności baterii i stopnia rozładowania baterii

Problemem wciąż jest brak prawdziwie szybkiego ładowania

Producenci aut podkreślają, że szybkie ładowarki w trasie to zbędna inwestycja, bowiem właściciele aut na prąd albo ładują się w domu, albo korzystają z auta w miejscach, gdzie jedno ładowanie wystarcza na cały cykl danego użytkowania. W długą podróż można zaś wybrać się samolotem, nieprawdaż? Fakt faktem pokonanie długiego dystansu autem na prąd wciąż jest męczące. Podróż nad polskie morze jest dłuższa nawet o kilka godzin, gdyż większość aut, nawet z największym zasięgiem, nie jest w stanie dojechać z Warszawy na jednym ładowaniu - a to około 450 kilometrów autostradą. Co więcej, samochody elektrycznie nie lubią jednostajnej i dynamicznej podróży. Najlepiej odnajdują się w warunkach, gdzie mamy dużo "hamowań", które uzupełniają baterię. Przeplatając to z płynną i raczej spokojną jazdą uzyskujemy najlepsze wyniki.

W Europie wciąż nie ma całej sieci Superchargerów. Te jednak sprawdzają się tylko w Teslach. Inni producenci muszą więc wybierać zewnętrzne stacje ładowania. A co jeśli takowa nie działa? W przypadku auta spalinowego po prostu jedziemy na kolejną, najczęściej położoną nieopodal lokalizacje. W Polsce dla przykładu jest to wręcz fizycznie niemożliwe.

To nie ten komfort

Niezmiennie uważam, że najbardziej przyszłościową opcją w przypadku alternatywnego zasilania aut jest wodór. Choć tutaj także pozostaje wiele znaków zapytania (zwłaszcza w kwestii pozyskiwania i przechowywania wodoru), to jednak zasięg oraz tempo tankowania są wręcz fantastyczne. I choć bardzo lubię auta elektryczne, to jednak wciąż stanowią dla mnie bardziej ciekawostkę niż faktyczne rozwiązanie - pominę już temat metali ziem rzadkich i składowania baterii po zakończeniu użytkowania auta. Tak długo, jak jazda autem elektrycznym uzależniona jest od dziesiątek nieprzewidywalnych czynników (od pogody, przez ukształtowanie terenu, aż po dostępność i funkcjonowanie ładowarek), tak długo rozwój elektromobilności będzie poruszał się w żółwim tempie.