Volkswagen Golf R od ABT - Dylemat wyboru

Niemiecka firma ABT postanowiła dać możliwość chwilowego „uniesienia emocjonalnego” właścicielom Volkswagena Golfa… O ile jest to jeszcze możliwe w przypadku topowej wersji R…

300 koni mechanicznych, wyraźnie ponad 350 niutonometrów maksymalnego momentu obrotowego i napęd na cztery koła – biorąc pod uwagę bohatera wielu interesujących przypowieści niekoniecznie pokrywających się z rzeczywistością, wspomniane wartości są jak konsumpcja ostrego chilli w dość sporej ilości w zaciszu hotelowego pokoju. Jeżeli moc niemal dorównującą czteronapędowemu BMW M135i xDrive postanowimy więc określić mianem „cichego szaleństwa”, to jak podsumować efekt prac niemieckiego ABT-a?

Na pierwszy rzut oka jest dość zwyczajnie… jak na „standardy”, do których wspomniany tuner zdążył już przyzwyczaić. Golf R w czarnym wydaniu otrzymał m.in. charakterystyczne felgi dostępne w rozmiarach od 18 do 20 cali, sportowe ogumienie oferowane w trzech rozmiarach (225/40 R18, 225/35 R19 oraz w tym najbardziej „hardcorowym” 235/30 R20), specjalny grill, delikatnie zmieniony body kit, nową obudowę lusterek zewnętrznych czy też obniżone zawieszenie (z przodu od 10 do 40 mm, natomiast z tyłu od 20 do 45 milimetrów) z nowymi stabilizatorami. Oczywiście ABT oferuje też do kompletu specjalne dywaniki czy stosowne emblematy, jednak clou całej modyfikacji to wspomniana, 2-litrowa, turbodoładowana jednostka benzynowa TSI, która po zabiegach wzmacniających może dysponować mocą 370 KM i 460 Nm maksymalnego momentu obrotowego lub liczbą 400 KM i 480 Nm momentu obrotowego.

Z jednej strony opisywany Golf R jest mocno nieprzyzwoitym hatchbackiem wymagającym zapewne trzeźwego umysłu swojego kierowcy, z drugiej zaś propozycją stawiającą w dość kłopotliwej sytuacji koncern Volkswagena. Teoretycznie bowiem wybór pomiędzy 400-konnym, zmodyfikowanym Golfem R a zapowiadanym Golfem R400 może się okazać wcale nie taki oczywisty…