O hamulcu ręcznym...

Co robią policjanci, gdy wydaje im się, że nikt nie patrzy? Dlaczego lepiej kupić Golfa GTI w USA, niż w Polsce i w czym Citroen jest podobny do drożdżówki? Odpowiedzi na te oraz na parę innych pytań znajdziecie w dzisiejszym tekście.

Większość internautów zapewne doskonale kojarzy satyryczny rysunek z przekrojem przez głowę kobiety. Obrazuje on, jak wielki obszar w mózgach przedstawicielek płci pięknej stanowi część odpowiedzialna za myślenie o butach. Bez szowinizmu i owijania w bawełnę zaryzykuję dziś stwierdzenie, że podobną grafikę śmiało można stworzyć dla mężczyzn oraz ich dziwacznych upodobań. Tu jednak naczelne miejsce powinien zając hamulec ręczny.

Oprócz separowania chorych fragmentów ludzkiego DNA sztaby naukowców od lat zastanawiają się nad odpowiedzią na pytanie, co sprawia, że zobaczywszy pierwszy śnieg, zastępy ustatkowanych ojców rodzin zaczynają głupieć, ustawiając w bocznym poślizgu swoje Corolle i Almery? Po latach badań na ten temat wciąż jedynym rozsądnym wytłumaczeniem wydaje się być fakt, iż dla nas wszystkich – facetów - jest to po prostu cholernie fajne. I nawet nie próbujcie mówić, że tak nie jest, bo przeczą temu fakty. Każdego roku na przełomie grudnia i stycznia parkingi pod supermarketami zmieniają się w ośrodki doskonalenia techniki jazdy, a społeczeństwo dostaje sezonowej głupawki na punkcie amatorskiego "driftingu"...

W tym roku zima jest wyjątkowo łagodna, więc opisane powyżej symptomy szaleństwa można spotkać nieco rzadziej, a jednak... Przy każdej możliwej okazji ciągną za ręczny wszyscy. Młodzi – bo ciągnąć przecież muszą "dla bajeru", starsi – bo trzeba dawać dobry przykład dzieciom i zbierać punkty w rankingu fajności, a nawet policjanci – bo to nie ich samochody i mają gdzieś nasze podatki. Tak. To ostatnie spostrzeżenie nie bierze się znikąd. Uwierzcie, że jakiś czas temu na własne oczy widziałem patrol drogówki w Ceedzie zaliczający "nawrotkę na ręcznym". Bynajmniej nie był to początek żadnej interwencji ani przypadkowa utrata kontroli nad samochodem.

To wszystko powoduje, że w mojej głowie kłębią się różne dziwne myśli na temat hamulca ręcznego i jego roli w dostarczaniu nam tej niezwykłej, wręcz pierwotnej w swych korzeniach przyjemności. Weźmy na przykład właścicieli używanych Citroenów Xantia albo C5. Biedacy mają w swoich pojazdach hamulce ręczne działające na przednie koła, co w zimie zbliża ich cudowne Cytryny poziomem dostarczanych emocji do drożdżówek. Ale to jeszcze nic. Francuskich komfortowych "liniowców" nie kupuje się wszak do strzelania popisów pod supermarketem. Gorzej, gdy mamy do czynienia z samochodami pozbawionymi klasycznych hamulców ręcznych, a stworzonymi do przysparzania kierowcom emocji zdecydowanie większych niż dogryzanie się do miejsca z dżemem w czasie pałaszowania pączka.

Przy okazji ostatniego testu Volkswagena Scirocco (czyli hatchbacka, którego ludzie z Wolfsburga próbują sprzedawać pod nazwą tradycyjnie zarezerwowaną dla coupe) przypomniał mi się Golf GTI. Ten zaś – o zgrozo – w swej siódmej generacji oferowanej w Polsce jest standardowo pozbawiony klasycznego hamulca ręcznego. Jego miejsce zajął elektromechaniczny odpowiednik. Oczywiście pisząc recenzję tegoż modelu nie omieszkałem wspomnieć o powyższej wadzie, lecz nie powiedziałem wtedy o jednym: w reklamie Golfa GTI, którą można obejrzeć w sieci, widać wyraźnie, jak biały Volkswagen mknąc przez miasto wieńczy swój rajd efektownymi "slajdami” i zarzucaniem tyłu. Pytam więc: jakim cudem dokonuje tego tak płynnie? Może to kwestia hamowania lewą nogą? Wszak na video nie widać blokowania tylnych kół...

https://www.youtube.com/watch?v=ufYZKfM37_4

Tak czy owak, okazuje się, że kupując Golfa GTI w Stanach Zjednoczonych znajdziemy w nim całkiem normalny hamulec ręczny, za który z radością pociągniemy przy każdej okazji do zaimponowania dzieciom, przerażonej żonie, zmieszanej dziewczynie, wnerwionej teściowej, ładnej koleżance z pracy czy też podatnikom (jeśli akurat prowadzimy policyjnego Golfa GTI). I to mnie właśnie wkurza. Wkurza mnie, że Amerykanie mogą, a my nie. Bo przecież popisy na hamulcu ręcznym stanowią tak ważną część naszej męskiej egzystencji na tym świecie... I twierdzę tak nawet ja: człowiek, który jakiś czas temu zamienił wszystkie "domowe" auta na tylnonapędowe...