Śliski temat, czyli o oponach słów kilka

Witam wszystkich serdecznie w ramach ostatniego wpisu na moim blogu w tym roku. Dziś pragnę porozmawiać z Wami na temat opon. Przyszła bowiem zima, spadło trochę śniegu i niektórzy kierowcy nie wiedzą, jak mają się zachować. Czy zatem „gumki” są ważne?

O ogumieniu w samochodzie każdy wypowiadać będzie się inaczej. Wszystko bowiem zależeć będzie od wybranej szkoły jazdy oraz towarzyszących okoliczności finansowych. Wszystkich kierowców można zatem podzielić na kilka grup:

1. posiadających opony letnie i zimowe,
2. posiadających opony całoroczne,
3. posiadających opony tylko zimowe, by zima ich nie zaskoczyła nawet w lipcu,
4. posiadających opony letnie, bo napęd na 4 koła załatwi sprawę,
5. posiadających hybrydowe zestawy opon.

Pierwszą grupę uważam za najrozsądniejszą. Opony zimowe różnią się znacząco od letnich i różnie zachowują się w zależności od warunków atmosferycznych. Dopasowanie ogumienia do pory roku może nie tylko zmniejszyć zużycie samych opon, ale także poprawić komfort i bezpieczeństwo jazdy. W niektórych przypadkach może okazać się także jedynym sposobem, by gdziekolwiek dojechać. Mimo to jednak spotkać można kierowców, którzy tego nie rozumieją.

Druga grupa kierowców próbuje natomiast oszczędzać. Stosuje pośrednie rozwiązanie, jakim są opony całoroczne, które nadają się teoretycznie na każdą nawierzchnię i pozwalają na bezpieczne przemieszczanie się niezależnie od pory roku. W motoryzacji jednak ciężko o złoty środek. To trochę jak z szybką i oszczędną jazdą. Albo 200 km/h, albo 5 l/100 km – nie da się inaczej. W przypadku opon problem jest podobny.

Trzecia grupa zaś uważa się za cwaniaków bądź po prostu jest leniwa. Opony zimowe przecież cechują się świetną przyczepnością, więc używanie ich latem nie powinno nikomu przeszkadzać. Błąd – przy wyższych temperaturach potrafią on tracić przyczepność częściej niż nastolatki dziewictwo. Ponadto niezbyt przyjemnie piszczą podczas jazdy po rondzie, przy niespełna 30 km/h...

Ciekawym rozwiązaniem jest także pozostawienie samochodu wyłącznie na letnim ogumieniu. Z tego założenia wychodzą zazwyczaj posiadacze napędu na obie osie bądź kierowcy z dużych ośrodków miejskich (głównie z Warszawy). Pierwsi z nich uważają bowiem, że „terenowe” auto poradzi sobie ze wszystkim, drudzy zaś podkreślają fakt zimowego solenia dróg i niemalże całorocznie występującego zjawiska "czarnej jezdni" w mieście. I tak analogicznie, pierwsi wyglądają śmiesznie w swoich landarach, nie mogąc ruszyć pod niewielkie wniesienie, a drudzy wyglądają jeszcze śmieszniej, gdy przez pół godziny pada śnieg.

Ostatnia grupa natomiast to absolutni mistrzowie kierownicy, którzy na jednej osi posiadają parę opon zimowych, a na drugiej letnich. Zwykle spotykam się z podejściem, że oś napędzająca powinna mieć założone ogumienie zimowe, bo latem nie wadzi, a w zimie ułatwia. Problem pojawia się jednak w sporej rozbieżności przyczepności "kapci" na obu osiach, co może wpływać na nieobliczalne wręcz zachowanie samochodu.

I można się teraz pośmiać z kogoś, kto przynależy do innej grupy, niż my sami. Można się też pośmiać z autora tekstu, który przecież operuje na schematach, a wystarczy być mistrzem kierownicy, by i bez kół się przemieszczać. Warto mieć jednak na uwadze, że o ile latem nieodpowiednie ogumienie faktycznie nie powinno stwarzać większych trudności (chyba że przy bardziej wyczynowej jeździe), o tyle zimą najważniejsze powinno być bezpieczeństwo – tak swoje, jak i innych uczestników ruchu.

Raptem kilkanaście godzin temu widziałem na własne oczy jednego z przedstawicieli offroadowych wyjadaczy w typowej bulwarówce. Człowiek ten uważał prawdopodobnie, że napęd na 4 koła i 3-litrowy silnik wystarczą, by poradzić sobie ze świeżym opadem śniegu. Niewykluczone jednak, że zwyczajnie nie spodziewał się takiej pogody pod koniec grudnia – przecież zawsze znajdą się kierowcy, których zima musi zaskoczyć, nawet zimą. Osobnik ten próbował ruszyć pod (znaczne bądź co bądź) wzniesienie i... w najlepszym dla niego momencie stał w miejscu lekko kołysząc się na boki. Nie stwarzał w sumie zagrożenia, a był jedynie uciążliwy dla pozostałych kierowców, ale pomyślcie tylko, co by było, gdyby ten sam gość leciał akurat gdzieś 120 km/h... Katastrofa!

W tym momencie warto temat krótko podsumować i pozostawić pod rozwagę samych czytelników. Nie zagłębiałem się w kwestie czysto techniczne, bo nie jestem żadnym specem od fizyki, chemii czy inżynierii ogumienia samochodowego. Jest jednak spora różnica, widoczna gołym okiem, w jeździe na letnich oponach oraz zimowych – zwłaszcza zimą. I polecam mieć to na uwadze.

Przypomina mi się też pewien dowcip, który, jak się z czasem okazuje, jest bardziej prawdziwy i smutny niż by się mogło wydawać. Wiecie, co różni kierowcę od posiadacza prawa jazdy? Umiejętność radzenia sobie z opadem atmosferycznym zwanym pospolicie śniegiem.

I tym wesołym (na swój sposób) akcentem zakończę dzisiejszy wpis, a niedowiarkom pozostawię jeszcze do obejrzenia pewien materiał wideo znaleziony w czeluściach Internetu.

Szerokości w nowym roku!

 

https://www.youtube.com/watch?v=STaximkaQxo