Trudny pasażer

Czasem, gdy jadę samochodem, żałuję, że nie wiozę ze sobą struny fortepianowej. Bynajmniej nie dlatego, że nie mogę rozstać się z grą na instrumencie klawiszowym. Chodzi po prostu o przydatność rzeczonej struny w kontekście zachowań prezentowanych przez moich pasażerów...

Mordowałbym. Naprawdę bym mordował. Jednego pasażera za drugim, z przerwą na otwarcie drzwi i wyrzucenie zwłok. Zapytacie - ale za co to wszystko? Odpowiem Wam, że przeważnie za to, w jaki sposób niektórzy ludzie traktują mój samochód. Nie chodzi tu o jakiś szczególny szacunek dla przepięknego Ferrari 308 GTB, bo wcale takowym nie dysponuję. Wiem - zmęczone życiem 18-letnie BMW nie jest powodem do dumy, ale to nie zwalnia innych z odrobiny poszanowania dla cudzej własności. Samochód nie jest żadną tanią zabawką, a wbrew pozorom całkiem łatwo go zepsuć. Nawet nie siedząc za kierownicą...

Drodzy Czytelnicy, jeśli podobnie jak ja, też jesteście kierowcami, to zapewne doskonale rozumiecie mój problem "trudnego pasażera". Trudny pasażer to taki stwór, który zdaje się nie rozumieć faktu, iż wynalazek samochodu jest ludzkości znany już od ponad wieku. To zaś oznacza, że powinniśmy wszyscy nauczyć się z niego korzystać tak, by go nie popsuć. A tu nagle trafia się taki ktoś, kto nie pojmuje elementarnych zasad... Oto 3 destruktywne zachowania pasażerów, które najbardziej działają mi na nerwy.

ŁUP!
Wiem - to po prostu klasyka. Łup i pozamiatane! Zamknęło się? A może nie? Chyba jednak tak... ale czy aby na pewno? A może by tak jeszcze raz walnąć dla pewności z całej siły? Łup! Łup! Łup! O cholera, chyba ten samochód jakiś słaby, bo nie puszcza melodyjki "uwaga, drzwi się zamykają, następna stacja: supermarket"... Drodzy Pasażerowie, apeluję do Was pokornie: mój stary grat to nie jest jakiś PKS! Kierowca nie śmierdzi, nie trzeba składać się w pozycję ekierki, by zasiąść na twardym zydlu. Nie trzeba nawet kupować biletu. Doceńcie więc komfort i spokój, w którym dotrzecie na miejsce i litościwie oszczędźcie katuszy drzwiczkom. Niektórzy są jednak nieprzemakalni i pomimo wielokrotnych upomnień z lubością walą z całej siły. Po prostu ŁUP! I pozamiatane.

Katuj kratkę!
Kolejny ciekawy sposób dręczenia mojego samochodu. Zauważyłem, że ostatnio dopadł on większość pasażerów, bez względu na to, czy poruszają się czasem własnymi autami, czy o motoryzacji mają pojęcie blade niczym zęby krokodyla. Oto z nieznanych dla mnie powodów kratka nawiewu powietrza, umieszczona przed oczami pasażera siedzącego na przednim prawym fotelu, działa na podwożonego delikwenta niczym cudowna zabawka przyciągająca malutkie dzieci. Wsiada pasażer do samochodu i od razu wie, co robić. Jest jak wytrenowany komandos. Prawa ręka momentalnie wędruje do kratki i jedziemy! Zaczyna się rytuał dręczenia nawiewów. Nie żeby trzeba było ustawiać kierunek przepływu powietrza. Nie. Po co? To nieistotne. Najważniejsze jest kręcenie kratką na wszystkie strony, zamykanie i otwieranie jej, ciągnięcie za suwak i wykrzywianie we wszystkich możliwych kierunkach. A może da się kratkę całkowicie odwrócić i zajrzeć do silnika? A może wypadnie? A może coś za nią jest? Wylecą stamtąd dolary? Cóż za ciekawość! Przy okazji toczy się rozmowę z kierowcą i ogólnie ubaw jest po pachy. Taaa... Bardzo fajnie.

Jestem motylkiem!
Tego już za wiele! Też kochacie drzwi boczne z szybami bez obramowań? Wspaniały detal, wykastrowany ze zwykłych Subaru na przestrzeni ostatnich paru lat. No i co z tymi szybami bez ramek? Ano, tylko jedno - trzeba umieć z nich korzystać. Nie wiem, ile jeszcze razy będę powtarzał pasażerom, że taka szyba nie służy jako uchwyt i nie wolno ciągnąć za nią podczas zamykania drzwi. Zdaję sobie sprawę, że pokusa jest wielka, bo przecież to takie fajne: machać drzwiami, trzymając je za cieniutką taflę szkła. Ależ to przyjemne! Czujecie się wtedy jak motylki głaskające skrzydłami powietrze? W takim razie proponuję, byście, Drodzy Pasażerowie, zakupili sobie starego Forda Probe za 2 tys. zł i udawali motylki do woli. Za swoje pieniądze będziecie walczyć z nieprzyleganiem szyby do uszczelki, deszczem przeciekającym do kabiny, świszczeniem wiatru i uszkodzonym mechanizmem opuszczania szyby...

A Was, jako kierowców i właścicieli samochodów, które zachowania pasażerów najbardziej denerwują?