BMW X1 xDrive 23d

Małe SUV-y segmentu premium sprzedają się dobrze. BMW znów jest o krok przed rywalami i pierwsze w klasie stworzyło miejskiego crossovera. Skoro są amatorzy na auta pokroju Qashqaia czy Kugi, dlaczego nie zaoferować osobom z grubszym portfelem czegoś na miarę ich oczekiwań?

BMW X1, bo o nim mowa, nie jest ani klasycznym kombi, ani SUV-em. To reprezentant typu aut, które coraz częściej znajdują uznanie w oczach klientów. Mutacja wspomnianych dwóch gatunków okazuje się bowiem pomysłem, który chwycił na rynku. Po raz pierwszy jednak, samochód taki zaprezentował producent z luksusowej półki.

Po marce z Bawarii można się spodziewać nieprzeciętnych właściwości jezdnych, które nie należą do specjalności SUV-ów. Czy to udany eksperyment, czy raczej wymysł speców od marketingu, którzy w nietypowym opakowaniu chcą nam wepchnąć odgrzewany kotlet?

Niemiecki crossover można nabyć zarówno z napędem na jedną (oczywiście tylną), jak i na obie osie. Do testu otrzymałem "kutą na cztery łapy" odmianę xDrive 23d, pod maską której mieszka teraz najmocniejszy przedstawiciel czterocylindrowych jednostek wysokoprężnych BMW. Moc równa 204 KM zapowiada spory temperament i emocje.

Zabójca Touringa?
Suche dane dotyczące wymiarów i natychmiast pojawia się pytanie: czy X1 nie okaże się wyrokiem śmierci na inny bawarski model - serię 3 w odmianie kombi? Podobne gabaryty nadwozia oraz identyczny rozstaw osi zwiastują wnętrze o zbliżonej kubaturze. Niemal ten sam wymiar bagażnika, sprawdzona technika i... niższa cena! Do tego podwyższony prześwit, który sprawia, że auto zyskuje na walorach praktycznych. Po co więc kupować Touringa? To trudne pytanie, ale odpowiedź na nie zostawiłem sobie na koniec testu.

Ma coś w sobie
Nowe BMW od razu wpadło mi w oko. Modny ostatnio odcień brązu, który tu nazwano Marrakeschbraun Metallic, świetnie pasuje do bryły niemieckiego auta. Sugeruje ponadto, że można nim wyjechać nawet na afrykańskie szlaki, które, o dziwo, są podobno jeszcze marniejszej jakości niż nasze rodzime dukty, zwane szumnie drogami. W rzeczywistości X1 ma tyle wspólnego z Marakeszem czy Afryką, co słynny PRL-owski radioodtwarzacz kasetowy Safari z wysoką jakością dźwięku.

X1 absolutnie nie nadaje się do eskapad w nawet lekki teren. Wystarczy spojrzeć pod podwozie, by przekonać się, że nie ma tam żadnych wzmocnień czy osłon je chroniących. Autu zaaplikowano imitujące offroadowy charakter plastikowe wykończenie dolnej części zderzaków, progów oraz nadkoli. To tylko stylizacja i design. Zresztą BMW nie próbuje nikogo oszukać i klasyfikuje swój model jako "urban crossover". Jego specjalnością są więc miejskie przeszkody w postaci wysokich krawężników czy osiedlowych spowalniaczy. Wyższe nadwozie docenia się także zimą, gdy zwały śniegu utrudniają jazdę. W tych okolicznościach X1 sprawdza się lepiej niż standardowo zawieszone kombi. Dojazd na działkę polną drogą czy wypad na grzyby także okażą się mniej stresujące.

Podniesione nadwozie może się jednak podobać. Większa niż w osobowych odmianach atrapa w kształcie nerek, wydatne nadkola i masywne zderzaki. X1 zdaje się mieć więcej charakteru niż model Touring serii 3. Osiemnastocalowe felgi z niskoprofilowymi oponami zdradzają, że to rasowe BMW, które nie tylko wygląda, ale także jeździ tak, jak na tę markę przystało.

Rybki
Nie wiem, jak prowadzi się odmiana tylnonapędowa, ale jestem pewien, że warto dopłacić niecałe 10 tys. zł i cieszyć się z fenomenalnej trakcji, jaką gwarantuje model wyposażony w xDrive. Tak na marginesie, odmiana xDrive 23d napędzana jest standardowo na wszystkie koła, więc dylemat ów nie istnieje w ogóle.

Stały napęd 4x4 to boski wynalazek. X1 prowadzi się wzorowo jak gimnazjalistka ze szkoły sióstr Nazaretanek - jest zawsze przewidywalna, ułożona i nie kręci pupą, gdy ostro sunie po łuku. Za kierownicą czuć, że inżynierowie z BMW pozostali wierni idei wzorowego rozłożenia mas pomiędzy osie. Podobno jednak "cicha wody brzegi rwie". Zdarza się, że z pozoru powściągliwa uczennica zmienia się nie do poznania, gdy zrzuci szkolny mundurek, a siostra przełożona straci ją z pola widzenia. Wówczas wdziewa dżinsy czy - nie daj Boże - miniówkę i wywija biodrami na dyskotece, za nic mając normy i obyczaje wpajane w szkole.

Podobnie jest z X1. Stały napęd na obie osie w połączeniu z "siostrą przełożoną" w postaci systemu dynamicznej kontroli stabilności - DTC - nie pozwala na żadne wygłupy w zakrętach. Gdy jednak dezaktywować DTC, "beemka" potrafi delikatnie zarzucić kuperkiem. Wszystko jednak w granicach norm bezpieczeństwa. Tak jak uczennica, która po dyskotece musi znowu rano założyć mundurek, białe podkolanówki i poddać się narzuconym rygorom.

W tej dziedzinie BMW X1 to idealny kompan w każdych warunkach drogowych. Dzięki wspaniałym właściwościom jezdnym zapewnia niebywały komfort psychiczny swemu właścicielowi. A gdy zajdzie potrzeba, pokaże, że jazda crossoverem nie musi być nudna i pozbawiona emocji.

Co innego sam komfort resorowania. Tu niemieckie auto nie rozpieszcza pasażerów. Auto resoruje zbyt sprężyście i brakuje mu szczypty tego, co francuskie pojazdy oferują hurtowo - miękkości i łagodniejszej pracy zawieszenia. Z pewnością na sztywność, z jaką zawieszenie rozprawia się z nierównościami wpływ miały opony run-flat o parametrach 225/45 R18. Z tego powodu przejazd po zapadniętej studzience kanalizacyjnej nie ujdzie uwadze pasażera. Poprzeczne nierówności także nie są tłumione tak, jak można by oczekiwać od samochodu o rodzinnych inklinacjach. Producent, w swoim zwyczaju, był bezkompromisowy - albo rewelacyjna trakcja, albo super komfort. Albo rybki, albo akwarium. Tu mamy rybki.

Po drugiej stronie mocy
Trzeba nauczyć się rozszyfrowywać kody liczbowe ukryte w nazwach BMW. Model "x23d" nie oznacza, że pod maską pracuje 2,3-litrowy diesel. Podobnie jak odmiana "x18d" nie posiada jednostki o pojemności 1,8 litra. W obu przypadkach są to silniki tej samej pojemności, ale o wyraźnie innych temperamentach. Z pojemności 1995 ccm w testowej odmianie, dzięki dwóm turbinom osiąga on moc 204 KM! Jeszcze kilka lat temu taka wartość oznaczała, że pod maską pracuje silnik sześciocylindrowy. Ale świat się zmienia, a bawarski producent w podwójnym doładowaniu próbuje znaleźć receptę na niskie spalanie i jednocześnie znakomite osiągi.

I trzeba przyznać, że udało się pogodzić te dwie rzeczy. W mieście niemiecki diesel spala ok. 9 litrów, co - zważywszy na moc i fakt, że czerpałem radość z dynamicznej jazdy - jest świetnym wynikiem. W trasie trudno zbliżyć się do katalogowych 5,5 litra, jakie obiecuje producent. Spora moc i elastyczna jednostka kuszą do korzystania z osiągów auta, stąd spalanie wyższe o półtora litra. Nadal jednak nie można zarzucić mu, że jest zachłanny na olej napędowy.

W kwestii osiągów trudno oczekiwać więcej od auta, które ma służyć do jazdy w mieście, a okazjonalnie do wypadów wakacyjnych. Imponuje przyspieszenie do 100 km/h, które BMW osiąga w 7,3 sekundy. Pokaźna dawka niutonometrów (400 Nm) nie pozwala także odczuć stresu podczas wyprzedzania. Bardzo dobra dynamika, to zasługa zastosowania dwóch turbin o różnych wielkościach, które zapewniają maksymalne ciśnienie w każdym zakresie obrotów. Nie czuć zatem niedostatku mocy, zarówno na dole, jak i na górze prędkości obrotowych, co jest dość powszechnym zjawiskiem, gdy wysokoprężny motor dwulitrowy współpracuje z jedną turbosprężarką. Ideał? Nie do końca.

Silnik, gdy jest zimny, generuje pewną dozę wyczuwalnych wibracji. Mimo że po kilku kilometrach od startu robi się zdecydowanie ciszej, tak naprawdę nie da się zapomnieć, że w baku chlupocze olej napędowy. Wiem jednak, że BMW potrafi skuteczniej izolować jednostki wysokoprężne od ich naturalnych "przypadłości". Z mocnym dieslem bardzo dobrze współpracuje sześciobiegowa przekładnia automatyczna. Poszczególne tryby załączają się płynnie i w tym momencie, kiedy kierowca intuicyjnie chciałby dokonać zmiany, gdyby jechał manualem. W trybie sport reakcja na gaz staje się bardziej gwałtowna, a silnik dynamiczniej wkręca się w górne rejestry obrotów.

Touring czy crossover?
Trudno jednoznacznie określić, który rodzaj nadwozia jest lepszy. To kwestia indywidualnych preferencji. X1 jest wyraźnie krótsze od serii 3 Touring (o 70 mm) i nieznacznie węższe (o 19 mm), ale we wnętrzu nie daje się tego w ogóle odczuć. Z przodu wygospodarowano identyczną ilość miejsca, ale wrażenie przestronniejszej kabiny sprawia właśnie podniesione, wyższe BMW. Optymalnie rozwiązano regulację fotela kierowcy, który można ustawić wysoko i docenić zalety jazdy wyższym autem, nie narażając się na szuranie głową w podsufitkę. Ten fakt z pewnością docenią panie - moim zdaniem najbardziej liczny potencjalny klient X1. Kto jednak preferuje za kierownicą pozycję fotela bliższą autu kombi, także będzie zadowolony.

Siedzisko kanapy tylnej ulokowano wyżej, przez co osoby roślejsze mają właściwe podparcie pod uda, a ich stopy bez większego problemu znajdą wystarczającą ilość miejsca. Brawo. Nieco za mały okazuje się tylko bagażnik, który w stosunku do Touringa posiada o 40 l mniejszą pojemność i liczy sobie 420 l. Nie jest także równie praktyczny, bo nie posiada specjalności wszystkich kombi ze śmigłem w logo - otwieranej samodzielnie szyby, która pozwala wrzucić do kufra drobniejsze pakunki bez konieczności podnoszenia całej klapy.

Bagażnik to jedyny, nieznaczny parametr, którym Touring serii 3 wygrywa z X1. Poza tym większość argumentów przemawia za crossoverem. Auto prowadzi się tak samo dobrze jak kombi, ale oferuje wyższe nadwozie, przez co jest po prostu praktyczniejsze. Mniejsze gabaryty i lepsza widoczność pozwalają lepiej odnaleźć się na parkingu i w gęstym ruchu metropolii. Poza tym X1 jest wyraźnie tańsze.

Tajemnica ceny
Patrząc w cennik BMW X1 i porównując go do serii 3 można doznać szoku. Weźmy silnik diesla, który w obu modelach występuje z napędem xDrive. Model 3 Touring w cenniku otwiera kwota 162,9 tys. zł, a X1 z tym samym napędem jest tańszy o ponad 20 tys. zł! To nie wszystko. Szukając mniejszego silnika diesla o mocy 143 KM, w serii 3 musimy zapłacić 140,9 tys. zł, i to za napęd na tylną oś. Tymczasem jego odpowiednik w gamie X1 z napędem 4x4 kosztuje o ponad 10 tys. zł mniej!

Nie wierzę w świętego Mikołaja. Gdzieś musi być haczyk. I jest, choć nieduży. Patrząc na zdjęcia testowej odmiany nie zauważycie tego. Chodzi o materiały, z jakich wykonano kokpit X1. Dopiero organoleptyczny test ujawnia, że tylko wyglądają one na równie szlachetnie jak te w BMW serii 3 czy 5. Tak naprawdę dominują twardsze materiały, które swoją fakturą doskonale maskują tańsze pochodzenie. Nie ma jednak powodów do obaw. Poszczególne elementy spasowano po mistrzowsku i nic nie wydaje z siebie niepokojących dźwięków, nawet podczas jazdy brukowaną drogą.

Obcując z kabiną X1 mamy wręcz wrażenie pławienia się w luksusie. Myślę tu o testowym egzemplarzu, któremu nie poskąpiono wyposażenia. Tym samym BMW potwierdza, że indywidualizacja wnętrza i dobór szerokiej gamy dodatków sytuują X1 bezsprzecznie w klasie premium. Z ciekawszych dodatków, jakie posiada ta wersja, wymienię pakiet Design Cool Elegance (10 728 zł), na który składają się: skórzana tapicerka Nevada w kolorze ostrygowym z żółto-czarnymi szwami, drewniane listwy ozdobne, sportowe fotele sterowane elektrycznie z pamięcią ustawień (dodatkowe 5060 zł), podsufitka w kolorze antracytowym, podłokietnik z przodu czy dolna część konsoli środkowej w kolorze tapicerki foteli.

W autach tego segmentu szczególnie pozytywne wrażenie robi panoramiczny szklany dach, tu w cenie 5456 zł. Mamy też świetną nawigację Professional z 8,8-calowym kolorowym ekranem (10 364 zł), który ulokowano wysoko, przez co jest czytelny, a skrycie go pod daszkiem sprawiło, że nawet słoneczny dzień nie uprzykrza nam korzystania z jego wskazań. Do tego dodajmy m.in.: zestaw 11 głośników Harman/Kardon Surround Sound System (2186 zł), interfejs audio iPod/USB (1214 zł) reflektory biksenonowe (2429 zł) z asystentem świateł drogowych (607 zł), czujniki parkowania z przodu i z tyłu (3036 zł), 18-calowe felgi z oponami run-flat (3886 zł), a wówczas bazowa cena modelu X1 xDrive 23d szybuje z wyjściowej kwoty 158,5 tys. zł do ponad 230 tys. zł. Oczywiście na sumę finalną składa się szereg elementów, których nie sposób tu wszystkich wymienić. Niemniej dowodzi to tego, że X1 to prawdziwe BMW, którego cena wzbogacona o mniej lub bardziej potrzebne "ekstrasy" winduje ją w rewiry, gdzie trudno mówić o rozsądku.

Na szczęście w standardzie otrzymujemy wzorowe rozplanowanie poszczególnych urządzeń pokładowych, których jest całe multum, a obsługuje się je de facto niewielką ilością klawiszy. Spora w tym zasługa systemu i-Drive, integrującego w sobie niezliczone funkcje i pozwalającego na logiczną oraz bezproblemową ich obsługę. Za wpadkę uznać z kolei należy brak nawiewów na tylną kanapę oraz fakt, że mimo iż nie mamy w kieszeni tradycyjnego kluczyka, nadal musimy aplikować jego elektroniczny odpowiednik do specjalnego slotu. Tym samym guzik Start-Stop uruchamiający silnik to tylko zbędny gadżet.

Niewątpliwie cena X1...
...w odniesieniu do BMW 3 Touring stawia je w uprzywilejowanej pozycji. Jest wyraźnie tańsze, jeździ tak samo dobrze, a oferuje praktycznie to samo. Nieco mniej wyrafinowana jakość wnętrza nie przeszkadza, by X1 określić mianem prawdziwego BMW. Niemcy stworzyli ciekawego crossovera, który jeśli nie jest absurdalnie bogato skonfigurowany niezliczoną gamą opcji, może okazać się nawet pewnym zagrożeniem dla co popularniejszych SUV-ów na rynku.