Lexus IS 250 Prestige

Przeżywasz napady śmiechu w połowie szybko przejeżdżanych zakrętów? Dynamiczny nawrót, z odpuszczeniem kierownicy między rękami, stanowi dla Ciebie prawdziwą poezję ruchów? Jeśli masz ewidentne objawy motoryzacyjnej duszy, to z pewnością polubisz nowego Lexusa IS 250.

Pamiętam moment, w którym uświadomiłem sobie, że prowadzenie samochodu nie stanowi dla mnie skomplikowanej czynności. Ta chwila zdarza się w życiu tylko raz. Później nie myślisz już o niej i przechodzisz do porządku dziennego nad wszystkim, co przytrafia Ci się za kierownicą. Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale śmiem twierdzić, że większości ze świeżo upieczonych kierowców jazda samochodem wcale nie sprawia frajdy. Nim na dobre przywykną oni do "procedur" obsługi auta, ich myśli wypełniają wyłącznie schematy wyuczonych na pamięć czynności. Redukcja biegu jest kontemplacją kilkunastu ruchów wykonywanych jeden po drugim, we właściwej kolejności. Płynne ruszanie z miejsca - kolejny cykl zapamiętanych manewrów. I tak w nieskończoność! Jak tu czerpać z tego wszystkiego radość? A jednak! Po pewnym czasie, każdy miłośnik motoryzacji z "benzyną we krwi" krzepnie za kółkiem i zaczyna kochać to, nad czym wcale nie musi się już zastanawiać.

To jest właśnie ta chwila - moment, w którym zmieniwszy bieg zdajesz sobie sprawę, że nie ma nic bardziej naturalnego i przynoszącego więcej przyjemności. Sznur samochodów za boczną szybą przestaje denerwować, radio zagłuszające silnik nie wzbudza już niepokoju. Po prostu stwierdzasz, że... uwielbiasz prowadzić. Co teraz? Czas na smakowanie prawdziwego piękna motoryzacji! Do Waszej dyspozycji oddaję nowego Lexusa IS 250: z tylnym napędem i 207-konnym V6 pod maską. Samochód, który przypomniał mi, że...

Uwielbiam prowadzić o poranku
Zimne wnętrze Lexusa, po wykryciu klucza w pobliżu auta, wita uruchomieniem oświetlenia kabiny. Chwytam za grubą klamkę i otwieram drzwi. Mięciutka jasna skóra, którą obito siedzenia IS-a już samym wyglądem zachęca do zajęcia miejsca za elektrycznie regulowaną i podgrzewaną kierownicą. Wsuwam się dyskretnie do środka. Po zapięciu klamki pasa bezpieczeństwa, fotel i kierownica wędrują do zapamiętanych wcześniej pozycji. Zestaw zegarów rozbłyskuje na biało-niebiesko a z 15 głośników systemu audio zaczyna sączyć się dźwięk charakterystycznej gitary Kings of Leon. Komnata Lexusa wyłożona kremową podsufitką działa na wyobraźnię... Nic dziwnego. Materiały użyte do jej wykończenia są wysokiej próby a design ciekawy.

Kokpit z olbrzymim tunelem środkowym "otula" kierowcę i jednocześnie potęguje wrażenie obcowania z wyjątkowym autem, nastawionym na dostarczanie emocji prowadzącemu. Pozycja za kierownicą przypadnie do gustu tradycjonalistom. Można tu usiąść naprawdę nisko i ustawić kierownicę prawie pionowo, co dziś nie jest już oczywistością, nawet w szybkich samochodach klasy premium. Ale żeby nie było tak słodko, znajdzie się też kilka niezbyt finezyjnych fragmentów kabiny.

Przykłady? Skojarzenia z Toyotą Auris nasuną się same, gdy spojrzymy w stronę wewnętrznych klamek z przesuwanymi ryglami lub dźwigienek na kolumnie kierownicy. Te ostatnie sprawiają wrażenie, jakby zapożyczono je z tańszych aut japońskiej firmy-matki. Być może w rzeczywistości tak nie jest - nie analizowałem dokładnie ich kształtów, ale samo odczucie towarzyszące korzystaniu z nich jest... średnie. Na szczęście oprócz tych drobnych dysonansów jakościowych, da się odnaleźć w IS-ie sporo elementów zaprojektowanych pod kątem wymagającego użytkownika.

Czysto grające audio o mocy 835 Watt obsłużymy gałkami przypominającymi pokrętła domowych amplitunerów (głośniki oszczędzają energię a samo dostrajanie systemu, ponoć zajęło specom z Mark Levinson aż 4 lata). Przyjemne dźwięki w kabinie samochodu to oczywiście nie wszystko, czego potrzebujemy. Temperaturę we wnętrzu ustawimy za pomocą "kosmicznych" dotykowych paneli klimatyzacji. Po planszach pokładowego menu wyświetlanych na kolorowym ekranie umieszczonym u szczytu deski rozdzielczej, poruszamy się za pomocą dżojstika-myszki zapożyczonego z innych modeli japońskiej marki (to rozwiązanie nieco gorsze, niż iDrive BMW, ale można do niego przywyknąć). Podsumowując: miks kilku cytatów z Toyot miesza się w IS-ie z nowoczesną technologią i jakością znamienną dla aut klasy premium. Po chwili bytowania w kabinie Lexusa, oceniam ten mariaż jako udany i z ochotą naciskam guzik Start Engine, nie mogąc doczekać się uruchomienia benzynowego serca samochodu.

Uwielbiam prowadzić w ciszy
Paradoksalnie właśnie cisza to najlepsze słowo do opisania dźwięków wydobywających się zza przedniej grodzi silnika IS 250. Motor o pojemności 2,5 l wyposażony w bezpośredni wtrysk paliwa i podwójny system zmiennych faz rozrządu (dla zaworów dolotowych i wydechowych), zaraz po uruchomieniu nie wydaje z siebie prawie żadnych odgłosów. Jest też na tyle dobrze wyważony i "odseparowany" od nadwozia, że nie emituje wibracji zdradzających jego pracę. Właściwie tylko wskazówka obrotomierza pozwala zorientować się, że go uruchomiliśmy...

Żeby nie było niedomówień: słuchając IS-a z ulicy można dojść do zgoła odmiennych wniosków. Na obrotach biegu jałowego słychać dziwne cykanie połączone z metalicznym burczeniem. Daję słowo, że postronny obserwator nigdy w życiu nie odgadłby, iż pod maską (zabezpieczoną siłownikami unoszącymi ją w razie kolizji z przechodniem), pracuje benzynowe V6. Sprawa źródła napędu klaruje się szybko: wystarczy dodać gazu. Wtedy, bez skrępowania ogranicznikami obrotów (wiele motorów z turbinami, na postoju można wkręcić jedynie do 4 tys. obr./min.), silnik Lexusa rozwija wachlarz niesamowitych dźwięków, charakterystycznych dla wolnossących benzyn o ilości tłoków powyżej czterech.

Japońskie V6 podczas głaskania "huczy", w okolicach 3 tys. obr./min. zaczyna "warczeć" i "gulgotać", by w końcu opierając się o czerwone pole obrotomierza, "świsnąć" w stylu japońskich wiertarek. Poezja motoryzacyjnej pięciolinii! Chwała ludziom z Toyoty za to, że jeszcze nie dali się wciągnąć w chory wyścig downsizingu, który puka coraz głośniej do drzwi dalekowschodniej motoryzacji.

Warto podkreślić, że oprócz testowanego wariantu nowy Lexus oferowany jest u nas w hybrydowej odmianie: z czterocylindrowym benzynowcem o tej samej pojemności wspomaganym napędem elektrycznym. Za oceanem IS-a można też nabyć w "soczystej" wolnossącej wersji V6/3,5l/306 KM zestawionej z 8-biegowym automatem pochodzącym z (jeszcze aktualnej) generacji sportowego IS F. Szkoda, że czegoś takiego nie znajdziemy w polskiej ofercie. W cenniku "naszego" Lexusa nie brakuje za to nowoczesnych elementów wyposażenia dodatkowego. Jednym z nich są lampy główne wykonane w technologii LED. Dlatego właśnie...

Uwielbiam prowadzić w nocy
Przednie reflektory otaczają przestrzeń przed autem charakterystyczną, białą poświatą zakończoną tęczowym paskiem. Widoczność na boki jest doskonała, aczkolwiek sam zasięg świateł wydaje się być nieco gorszy od tradycyjnych ksenonów. Tak czy owak... Podczas nocnej podróży drogą szybkiego ruchu, za oknami Lexusa panuje idealna cisza przerywana tylko delikatnym świstem powietrza. Dopiero rzut oka na licznik ujawnia 120 km/h.

Przy takiej prędkości IS 250 dosłownie "wsysa" drogę. Układ kierowniczy wyraźnie usztywnia się, gdy zwiększymy szybkość do 140 km/h. Ale to jedyne, co będzie wyczuwalne. Japoński sedan zawsze stabilnie "siedzi" na szosie i wydaje się do niej wprost przyklejony. Energiczne korekty toru jazdy, zmiany pasów ruchu czy inne gwałtowne polecenia wydawane kierownicą nie robią na nim żadnego wrażenia - załatwiasz je czystymi, chirurgicznymi cięciami asfaltu i jedziesz dalej. Stabilność urzeka a szeroko pojęty komfort rozpieszcza.

Idealnie ukształtowane przednie fotele IS-a są ogrzewane i wentylowane. Na tylnych miejscach siedzi się z kolei przyjemnie "głęboko". Po niezwykle ciasnej poprzedniej generacji japońskiego sedana, nareszcie można powiedzieć, że IS nadaje się do przewożenia czterech osób. Piątej na pewno nie będzie wygodnie, z uwagi na wysoki i szeroki tunel wału napędowego przebiegający przez środek kabiny. Reszta pasażerów korzystających z drugiego rzędu miejsc nie powinna zbytnio narzekać - przestrzeni na nogi jest wystarczająco dużo. Wpływ na to ma powiększenie rozstawu osi (o 7 cm w stosunku do poprzedniej generacji).

Z założenia sedany klasy premium nie są pojemnymi wozami dla rodzin, więc w IS-ie raczej nie powinna nikogo dziwić skromna ilość miejsca nad głowami osób jadących z tyłu. Pozytywnie zaskakuje za to pojemność bagażnika. Przyzwoite 480 l (to tyle, ile w BMW "Trójce") udało się uzyskać między innymi dzięki takim trikom, jak odseparowanie sprężyn tylnego zawieszenia od amortyzatorów. Do rzeczy wymagających poprawy zaliczyłbym wykładzinę luku bagażowego. Sprawia ona wrażenie zbyt pospolitej, szczególnie w zestawieniu z innymi materiałami wykończeniowymi Lexusa. Cóż - Japończycy sami ustawili sobie poprzeczkę wysoko. Trzeba przyznać, że zrobili to także w kwestii zestrojenia podwozia. To z kolei sprawia, że...

Uwielbiam prowadzić po zakrętach
Wjeżdżając na krętą, boczną drogę przekładam dłonie na kierownicy japońskiego sedana i z radością stwierdzam, że czuję w tym samochodzie dokładnie to, czego się po nim spodziewałem. Nie szkodzi, że brakuje tu prawdziwego "kopniaka mocy", bo w Lexusie nie liczy się "odurzenie" przyrostem prędkości ("setkę" osiągamy po 8,1 sek. od ruszenia, maksymalnie można pojechać 225 km/h). Cechą, która najbardziej ujmuje w przypadku IS 250, jest jego doskonałe wyważenie i zestrojenie poszczególnych elementów wpływających na jakość prowadzenia.

Tylnonapędowy charakter Lexusa nie zaginął pomimo naszpikowania samochodu elektroniką. Kierowca może wyraźnie poczuć, jak po głębszym wciśnięciu gazu układ napędowy zaczyna delikatnie wpychać maskę do środka zakrętu. Wspomaganie kierownicy, jak przystało na auto z literą L na atrapie chłodnicy, działa lekko, ale też zapewnia precyzyjne prowadzenie. Przekładnia kierownicza z elektrycznym wspomaganiem bazuje na tej zastosowanej w większym GS-ie i zdaje się wyśmienicie spełniać swoją rolę.

Przełączając IS-a w tryb sportowy (do wyboru są też: ECO i Normal) otrzymamy trochę ciężej pracujący układ kierowniczy i bardziej spontaniczne reakcje silnika na ruchy pedałem gazu. Automatyczna skrzynia biegów zacznie wbijać przełożenia mniej subtelnie i podczas redukcji poczęstuje pasażerów soczystą przegazówką. To bez problemu wystarczy, by pobawić się autem na odcinku krętej drogi, czerpiąc z jazdy masę przyjemności. Jedynym, co ograniczy naszą frajdę, będzie powolność reakcji klasycznego, sześciobiegowego automatu, duszącego żywiołową naturę IS-a.

Przerwy na zmiany przełożeń są wyraźnie odczuwalne i zawsze trwają nieco dłużej, niż byśmy sobie życzyli. Automat lepiej podąża za zapinaniem wyższych biegów, niż za redukcjami. Oprócz zwłoki w działaniu skrzynia potrafi niemiło szarpać, ale podejrzewam, że akurat to można zrzucić na karb zużycia testowanego auta. Dość powiedzieć, że udostępniony samochód miał na liczniku ok. 15 tys. km przebiegu a jego opony (na obu osiach) już kwalifikowały się praktycznie do wymiany. Tak czy owak...

Uwielbiam prowadzić z ręczną skrzynią...
I nic tego nie zmieni. Dlatego szkoda, że nie można kupić Lexusa z klasycznym "manualem" a dostępny automat nie nadąża za możliwościami samochodu. Twarde zawieszenie IS-a podczas szybkiej jazdy ujawnia ogromne rezerwy bezpieczeństwa, które aż chciałoby się nagiąć jeszcze bardziej, mając do dyspozycji idealne poczucie zespolenia z autem.

Jeśli mało nam zabawy z lekkim "stopniowaniem szykan" gazem, po całkowitym rozłączeniu ESP można rzucić Lexusa w wir ciasnych nawrotów i wymusić na nim "kwiecistą" nadsterowność. Z racji relatywnie niewielkiej mocy, będzie to wymagało zdecydowanych ruchów pedałem gazu i kierownicą, ale jest to możliwe. Dzięki temu na mokrej nawierzchni bez problemu przekonamy się, jak łatwo opanować uślizg tylnej osi. Szybkie reakcje układu kierowniczego pozwolą na założenie odpowiedniej kontry dosłownie w ułamku sekundy.

Do przełaju po równych odcinkach szos IS 250 nadaje się wyśmienicie. Najważniejsze jest jednak to, że jego sztywne zawieszenie (o budowie częściowo zaczerpniętej z... GS-a) nie powoduje "tłuczenia kołami" i drżenia całego samochodu, gdy przyjdzie nam też pokonać kawałek miernej jakości asfaltu. Lexus wyposażony w podwójne poprzeczne wahacze z przodu i układ wielowahaczowowy przy tylnej osi, z niebywałą pokorą przyjmie wtedy ciosy nawierzchni. Struktura samochodu pozostanie solidna niczym skała, ale jej twardość nie odbije się negatywnie na komforcie jazdy. Brawa za takie zestrojenie podwozia!

Jaki jest nowy IS?
Przyjemnie mówi się o tym samochodzie a równie przyjemnie pokonuje się nim setki kilometrów. Czas jednak na parę słów podsumowania. Cóż, na pewno mały Lexus nie jest autem dla maniaków mocy i zabójczych przyspieszeń. Nie zbudowano go do urywania sekund na okrążeniach toru, ani do "upalania bokiem" po zakrętach. Przyjemność płynąca z dawkowania sobie szaleństwa w odpowiednich proporcjach - wszystko podszyte finezją godną ekskluzywnego samochodu. Tak określiłbym naturę IS-a. Ale czy z klasycznym, powoli działającym "automatem", dynamiczna jazda rzeczywiście może sprawiać radość? Wbrew pozorom - japoński sedan udowadnia, że tak.

Muszę przyznać, że to jedna z najdziwniejszych konkluzji, do jakich do tej pory udało mi się dojść w toku przeprowadzania moich testów samochodowych. I właśnie na tym polega różnorodność motoryzacyjnego świata i piękno w nim ukryte. IS 250 jest wyjątkowym pojazdem. Ma dobrze wykonane wnętrze, agresywną sylwetkę, prawidłowo zestrojony układ kierowniczy i umiarkowanie twarde zawieszenie. Po pokonaniu nim ponad 1300 km mogę śmiało powiedzieć, że to propozycja dla osób, które cenią niuanse interakcji maszyny z kierowcą, poszukują czegoś nietuzinkowego a nade wszystko... uwielbiają prowadzić. I o to chodzi!

Zalety:
+ rewelacyjne wyciszenie wnętrza
+ przyjemny, rasowy dźwięk silnika
+ sensownie zestrojony, precyzyjny układ kierowniczy
+ sztywne, ale wystarczająco komfortowe zawieszenie
+ dobra jakość wykonania

Wady:
- zbyt wolna automatyczna skrzynia biegów
- lusterka boczne ograniczające pole widzenia

Podsumowanie:
Właściwie jedynym mankamentem Lexusa IS 250 jest automatyczna skrzynia biegów, bez której nie kupicie tego auta. Przekładnia "dusi" przepięknie brzmiący, wolnossący silnik. Pomimo tej wady, cała reszta (jakość wykonania, podwozie, układ kierowniczy) jest na tyle dobra, że spokojnie można polecić ten samochód jako realną, nietypową alternatywę dla BMW Serii 3. Czy da się sformułować lepszą rekomendację?