Mercedes B180 CDI

Mercedes klasy B to nietypowy model, który w 2005 roku stał się przedstawicielem nowego subsegmentu określonego przez producenta mianem 'Sport Tourer'. Czy oryginalna kombinacja auta z pogranicza samochodów kompaktowych i minivanów ma sens?

Pomyśl o samochodzie kompaktowym. Co przyjdzie Ci do głowy? Volkswagen Golf, Renault Megane czy Honda Civic. Skup się teraz na minivanie. Przed Twoimi oczami pojawią się sylwetki takich aut jak Citroen C4 Picasso, Ford C-MAX czy Renault Scenic. Teraz odwróćmy sytuację. Przedstawiam Ci Mercedesa klasy B i zwracam się z zapytaniem - do jakiej klasy należy? Odpowiedź nie jest prosta, bo na pierwszy rzut oka przedstawiciel subsegmentu nazwanego przez producenta "Sport Tourer" wygląda jak delikatnie przerośnięta klasa A.

Co prawda jest w tym trochę racji, bo klasa B bazuje na starszym bracie, ale dopiero przy bliższym spotkaniu widać, że różnica jest kolosalna - ponad 40 cm na długości (odpowiednio 3838 i 4270 mm). Teraz zaczynamy patrzeć na klasę B jak na rodzinnego minivana. Potwierdza to wspólna płyta podłogowa, którą wydłużono i dzięki temu rozstaw osi wzrósł z 2568 do 2778 mm. Przewyższa on nie tylko zwykłe, "krótkie" minivany, ale także ich przedłużane odmiany - przykładowo 7-osobowy Citroen Grand Picasso legitymuje się rozstawem osi wynoszącym 2728 mm, a Renault Grand Scenic 2736 mm.

Liczby te potwierdzają fakt, że Mercedes klasy B to jednak pełnoprawny przedstawiciel minivanów, który dzięki najdłuższemu rozstawowi osi jest w stanie zagwarantować naprawdę dużo przestrzeni i wygody dla pięciu pasażerów (na rzecz maksymalnego komfortu zrezygnowano z dodatkowego, trzeciego rzędu). Czy jednak Mercedes, marka kojarzona bardziej z klasą E, niż rodzinnym minivanem, wykorzystał ten potencjał i stworzył naprawdę konkurencyjne auto? Przekonajmy się o tym w teście odmiany B180 CDI, który sportowy wygląd łączy z oszczędnością w postaci 109-konnego Diesla.

McQueen
Testowy Mercedes wzbudza duże zainteresowanie. Niewątpliwą zasługą tej popularności jest krwistoczerwony lakier, dzięki któremu moja 3,5-roczna córka podsumowała klasę B, że wygląda jak bohater jednej z jej ulubionych kreskówek - ZigZag McQueen. W zabawnej produkcji wytwórni Pixar pt. "Auta" (ang. "Cars") jest nim czerwona wyścigówka stylizowana na amerykański NASCAR, która przeżywa wiele zabawnych sytuacji. Coś w tym jest, kolory podobne, ale charakter bohaterów i dynamika zupełnie inna.

Dodatkowego uroku minivanowi dodaje wyposażenie opcjonalne w postaci opcjonalnego pakietu chrom (cena: 1 179 zł). 3-listwowa atrapa chłodnicy, lakierowane, progi, lusterka, klamki oraz chromowane listwy boczne i nakładka układu wydechowego to elementy, które jak najbardziej pozytywnie wpływają na wygląd klasy B. Nieco gorzej prezentuje się karbonowo-podobna folia pokrywająca słupki (określana jako wzór Crosspoint) oraz ozdobna listwa na tylnym zderzaku, które niekoniecznie musiały się znaleźć w Mercedesie. W skład pakietu wchodzą także lampy przeciwmgielne.

Warto dopłacić do felg aluminiowych, bo plastikowe kołpaki do niemieckiej marki zupełnie nie pasują, a takie klasa B posiada w wyposażeniu seryjnym. W testowanym modelu znalazły się kosztujące 2 126 złotych 16-calowe alufelgi z oponami 205/55 R16. Jako ciekawostkę podam fakt, iż to tzw. "zimowe obuwie" prasowej B180-tki. Na lato dostaje ona królewski rozmiar 18-cali - firmowane przez AMG felgi mają wówczas opony w rozmiarze 215/40 R18. Cena jednak, nawet jak na Mercedesa jest zbyt zaporowa - 7 907 złotych. Zostańmy przy 16-tkach. Spoglądając na Mercedesa klasę B cały czas mamy wrażenie, że jest mniejszym bratem klasy R. Obydwa auta należą do subsegmentu "Sport Tourer" i są modelami granicznymi - R-ka akurat "łamie" się między limuzynami a vanami. Nie zmienia to faktu, że obydwa charakteryzują się podobną stylizacją.

Wyśmienite, skrętne reflektory biksenonowe z dodatkowym systemem doświetlania zakrętów (absolutnie warte nieskromnej dopłaty 5 456 zł) dają początek wznoszącej się dość mocno linii bocznej, która kończy się dopiero w okolicach tylnej bocznej szyby. Pod tą linią znalazło się dodatkowe przetłoczenie, które płynnie przechodzi w tylne lampy. Jakby osobno na przód "założono" maskę, która przechodzi w przednią szybę. Wprawne oko zauważy dużą różnicę poziomów szyb czołowej oraz przednich bocznych - w tym miejscu zamontowano nienaturalnie nisko lusterka. Tył klasy B wieńczy dość potężna klapa, która bez oznaczeń modelowych (klient bez dopłaty może sobie zażyczyć taką opcję) wygląda na nieco gołą.

Jak w Mercedesie
Od pierwszego pociągnięcia za klamkę mamy nieodłączne wrażenie obcowania z solidnym samochodem. Przednie drzwi są ciężkie, pewnie się zamykają (wygodna, chromowana klamka wewnętrzna) i są wykończone przyjemną i miękką tapicerką. Testowy egzemplarz wyposażono w opcjonalne, skórzano-materiałowe fotele (sztuczna skóra ARTICO i tkanina Maastricht). Są twarde, ale wyjątkowo łagodnie traktują nasz kręgosłup na długich trasach. Profilowanie jest zadowalające, a pełna regulacja manualna więcej niż satysfakcjonująca. Nawet pasażer otrzymał możliwość zmiany wysokości oraz kąta pochylenia siedziska. Niestety ze względu na ograniczoną szerokość wnętrza klasy B (maksymalnie 1422 mm na wysokości łokci) pokrętło regulacji kąta oparcia jest bardzo trudno dostępne i nawet kobieca dłoń ma problemy z jego obsługą.

Świetna w dotyku mięsista, skórzana kierownica (dopłata 902 zł - wraz ze skórzaną dźwignią zmiany biegów) ma jedynie regulację pionową, a nasza pozycja za nią jest nieco nienaturalna. Głównym powodem tego jest fakt, że deskę rozdzielczą umieszczono dość wysoko, a linię okien bocznych i lusterka zewnętrze dość nisko, co wymaga od nas przyzwyczajenia i zerkania w nie znacznie niżej, niż w autach, które zazwyczaj prowadzimy. Do tego przeszkadza lusterko wewnętrzne, które jakoś dziwnym trafem zasłania w dość dużym stopniu pole widzenia na prawą stronę. Za to świetnie sprawuje się system parkowania PARKTRONIC (warty dodatkowo 2 635 zł) z czujnikami zarówno z przodu (wyświetlacz na górze deski) oraz z tyłu (wyświetlacz nad tylną szybą; znakomicie widoczny w lusterku wstecznym). Całe wnętrze świetnie rozświetlał opcjonalny dach panoramiczny (2 544 zł) - co prawda bez możliwości otwierania i z ręcznie odsuwanymi zasłonkami, ale łatwy w obsłudze z miejsca kierowcy.

Zasiadający z tyłu mają mieszane uczucia. Z jednej strony przestrzeni jest naprawdę dużo - przede wszystkim na nogi, dzięki czemu możemy się poczuć niczym w limuzynie klasy średniej. Gdyby jej jednak brakło, w oparciach przednich foteli znalazły się wyprofilowania na kolana. Głową także nie dotkniemy sufitu. Z drugiej strony tylna kanapa jest przeciętnie wyprofilowana, a nieregulowane oparcie ustawione pod zbyt dużym kątem.

Na szczęście jest dzielone i po złożeniu jeszcze bardziej powiększa już ogromny bagażnik do 1530 litrów, a nawet do 2245 litrów dzięki opcjonalnemu systemowi EASY VARIO, który pozwoli nam złożyć oparcie fotela pasażera oraz wymontować tylną kanapę. Poza tym standardowe 554 litry to i tak świetny wynik zwłaszcza, że podobną pojemnością mogą się pochwalić jedynie przedłużane odmiany minivanów - Seat Altea XL (532 l), Renault Grand Scenic (550 l), Citroen Grand Picasso (576 l). Co ciekawe największą pojemnością bagażnika może pochwalić się niepozorny Volkswagen Touran, który mieści aż 695 litrów.

Przyzwyczajenie czy indywidualność?
Typową dla Mercedesa deskę wykonano z dobrej jakości materiałów, które są miękkie w dotyku (dodatkowo obłożone gąbką) - zwłaszcza jej górna część. Stylizacja także jest w stylu niemieckiej marki, a więc prosta i czytelna, a pionowa konsola czy charakterystyczne zegary wyglądają tak, jakby były nie zmieniane od czasów "beczki". Wszystko mamy więc w zasięgu ręki, zarówno pokrętła seryjnej klimatyzacji jak i duże oraz wyraźne przyciski opcjonalnego radia CD. Szkoda jednak, że nie odtwarza plików MP3, które stają się coraz popularniejszym formatem.

Obsługa pewnych elementów wymaga jednak od nas przyzwyczajeń. Jeśli wsiadasz pierwszy raz do Mercedesa i pada deszcz, to nie przestrasz się brakiem dźwigni wycieraczek po prawej stronie. Zgodnie z tradycją funkcje kierunkowskazów, przełączania na światła drogowe oraz wycieraczek i spryskiwaczy zgrupowano w przełączniku z lewej strony. Początkowo rozwiązanie to utrudnia życie, ale człowiek po kilku dniach po prostu się przyzwyczaja. A z prawej strony? Nie ma nic, tylko stacyjka umieszczona w desce, zamiast w kolumnie kierowniczej.

Na całe szczęście hamulec ręczny, umiejscowiony po prawej stronie, pozostał dźwignią na tunelu środkowym (i nie dodatkowym pedałem przy sprzęgle, jak w większości modeli marki), a przy nim wygospodarowano miejsce na wygodny, regulowany podłokietnik. Od przodu skrywa on wysuwaną szufladkę na drobne przedmioty, poniżej znajdziemy zagłębienie na kubek, a w samej desce obszerny schowek. Przy konsoli środkowej mamy nawet siatkę, a przy lewarku zmiany biegów dwie dodatkowe przegrody. Co ciekawe jedna powstała zamiast popielniczki - tą Mercedes oferuje za dopłatą. Jesteś palaczem? Płać, a co. Bardzo rozsądnie. Żyjmy zdrowo.

W zdrowym ciele zdrowy duch
W zgodzie z życiową harmonią klasy B i naszym bezpieczeństwem żyje siła napędowa testowego Mercedesa. Stanowi ją podstawowa jednostka wysokoprężna o pojemności 2 litrów i niewygórowanej mocy 109 KM (80 kW). Już słyszę jęk zawodu, już docierają do mnie marudzenia na temat lenistwa i ospałości minivana z gwiazdą w atrapie. Fakt faktem silnik nie zapewnia ważącej 1360 kg 180-tce porywających osiągów, choć "papierowe" przyspieszenie w czasie 11,3 s do "setki" i prędkość maksymalna 183 km/h wcale nie wyglądają tak źle.

W praktyce jednak Mercedes rozpędza się powoli, aczkolwiek nie można go nazwać zawalidrogą. Jeśli będziemy trzymać wskazówkę obrotomierza do ok. 3 000 obr./min. (maksymalny moment obrotowy wynoszący 250 Nm jest osiągany w zakresie 1 600 - 2 600 obr./min), to auto będzie posłusznie wykonywać wszystkie nasze polecenia. Powyżej tej wartości motor dostaje technicznej zadyszki i po prostu "nie ciągnie". Poza tym trzeba się liczyć z faktem, że przy komplecie pasażerów każdy manewr wyprzedzania będzie od nas wymagał podwójnej ostrożności i przewidywalności. Musimy się także przyzwyczaić do faktu, że turbodiesel w wyższym zakresie obrotów będzie po prostu głośny.

Czy określona przez niektórych "dychawiczność" motoru ma swoje plusy? Owszem, i to chyba największy pozytyw klasy B. Mowa oczywiście o spalaniu. Na początku chciałbym przyznać jedno - samochód nie był męczony ani w trasie, ani w mieście. Bez zbędnego dokręcania do wysokich obrotów, bez szaleństw (o ile w ogóle 109-konny silnik na takie pozwala) - po prostu normalna, kulturalna i przepisowa jazda. 8,1 litra na 100 km w mieście może jeszcze nie jest zachwycającym wynikiem, ale każde auto stojąc w korkach do pracy nadaremnie spala dziesiątki litrów paliwa. Co innego na trasie, gdzie w tych warunkach B180 CDI okazał się prawdziwym mistrzem. Podczas trzech wypadów po naszych pięknych, polskich drogach (2 x 300 km, 1 x 145 km) auto nigdy nie przekroczyło średniego zużycia 6 litrów na 100 km, a rekordowo podczas mocno ospałej podróży na trasie Kraków-Warszawa zadowoliło się tylko 4,8 l/100 km. Komentarz wydaje się zbędny, dowód obok.

Jest precyzyjnie, choć nie zawsze
Znakomitym kompanem podróży jest manualna, 6-stopniowa skrzynia biegów. Lewarek jest wygodny, drogi prowadzenia krótkie, a każde z przełożeń wchodzi bez zbędnych zastrzeżeń. Może nam zrobić jedynie psikusa podczas manewrów na parkingu, a dokładniej podczas cofania. Lewarek nie ma ani kołnierza do podciągania (jak np. w Renault), ani nie jest "wciskany" w podłogę (jak w VW) - aby wrzucić wsteczny po prostu podnosi się go całego, po czym wrzuca jak "dwójkę". Warto się z tym sposobem zapoznać wcześniej, żeby potem nie być zaskoczonym podczas awaryjnej sytuacji.

Pewnym nowatorstwem Mercedesa, aczkolwiek w żadnym stopniu nie przeszkadzającym w użytkowaniu auta, jest podwójna, tzw. kanapkowa płyta podłogowa (to m.in. dlatego tak wysoko umieszczono podłogę we wnętrzu). Wpływa ona znacząco na bezpieczeństwo, zwłaszcza podczas zderzenia bocznego. Przy czołowym natowmiast - zamontowany ukośnie w komorze silnik - ładnie chowa się niczym kawałek mięsa pomiędzy dwie kanapki, niczym w hamburgerze. Jest i druga strona medalu. Dzięki temu rozwiązaniu zdecydowanie wyżej znalazł się środek ciężkości (pamiętacie "test łosia" i pierwszą generację Mercedesa klasy A?), jednak Mercedes B mimo że, ma dość miękkie nastawy zawieszenia, to prowadzi się bezpiecznie. Fakt faktem lubi się pochylić w zakręcie, ale w razie jakichkolwiek niebezpieczeństw czuwa seryjny system ESP.

Większe zastrzeżenia można mieć do układu kierowniczego. Jest dość leniwy i na ruchy kierownicą reaguje z pewnym opóźnieniem. Mimo, iż nie wymagam od niego chirurgicznej prezycji, to mógłby przekazywać kierowcy więcej informacji na temat tego, co dzieje się z przednimi kołami. Bardzo chętnie będzie z nim współpracował system hamulcowy (z przodu tarcze wentylowane, z tyłu pojedyncze) wraz z ABS-em.

Czy klasa B jest prawdziwym Mercedesem?
Nie ma długości powyżej 5 metrów, automatycznej skrzyni, hamulca ręcznego w postaci charakterystycznej dźwigni przy pedałach czy potężnej kierownicy rodem z Actrosa. Ma za to silnik Diesla, klasyczne zegary i deskę, przełącznik wycieraczek po lewej stronie, a także bogate wyposażenie obejmujące m.in. systemy ABS i ESP, 6 poduszek powietrznych, klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby oraz lusterka. Ma również wysoką cenę - 97 600 złotych, która także jest elementem rozpoznawczym koncernu ze Stuttgartu. Wiele osób w tym momencie zrezygnuje, nie rozumiejąc faktu, że mamy do czynienia z samochodem marki z klasą, a nie Francuzem czy Koreańczykiem, który musi walczyć o klienta każdą złotówką.

Pytanie, czy warto jednak odmawiać Mercedesowi? Fakt, że lista wyposażenia dodatkowego jest znacznie dłuższa niż seryjnego i obejmuje takie opcje jak skórzaną kierownicę czy radio, elementy które konkurencja dorzuca w absolutnym standardzie. Mimo wszystko dostajemy coś więcej, niż tylko przynależenie do klubu miłośników gwiazdy na masce. Seryjne wyposażenie wcale nie jest ubogie, 109-konny Diesel nie "zdycha" na każdej górce, a przestrzeni na tylnej kanapie i w bagażniku może Ci pozazdrościć 97% posiadaczy innych minivanów.

Poza tym zawsze można wybrać inne opcje, czy inny silnik - tu firma jest bardzo elastyczna. Szczególnie atrakcyjnie prezentują się limitowane serie klasy B w postaci odmian Comfort i Sport (Special Edition niestety nie jest już dostępna u dealerów). Ta pierwsza przy silniku B180 CDI oferuje w wyposażeniu seryjnym m.in. pakiet stylizacji CHROM, system czujników parkowania PARKTRONIC, 16-calowe alufelgi, radio CD czy skórzane wykończenia. To niemalże jak testowy egzemplarz, a cena znacznie niższa - 99 900 zł. Za tą samą kwotę w odmianie Sport otrzymamy dodatkowo pakiet sportowy.

Mercedes chyba trochę nieświadomie promuje B180 CDI jako auto nadzwyczaj bezpieczne (ospały silnik nie zachęca do szaleństw na drodze) i przyjazne naszemu zdrowiu (każe dopłacać do zapalniczki i popielniczki). Może nie będzie szpanerskim bohaterem animowanym jak ZigZag McQueen, ale świadomym i bezpiecznym autem rodzinnym z nutką oryginalności. Klasa B to naprawdę dobre auto, szkoda tylko, że tak rzadko doceniane.