Renault Megane Sport F1 Team R26

Czy miałeś kiedykolwiek ochotę zasiąść za kierownicą bolidu Formuły 1? Poczuć zapach spalonej gumy, usłyszeć pomruk wściekłego silnika, poznać uczucie wciskania w fotel? Proszę, oto bestia do Twojej dyspozycji.

Na początek ważna wiadomość - osoby wrażliwe na nadmierną prędkość, duże przeciążenia i cierpiące na chorobę lokomocyjną są proszone o odejście od komputera lub nie czytanie tego testu. To publikacja dla ludzi o stalowych nerwach, szukających mocnych wrażeń i znudzonych szarym życiem. To historia jednego z najszybszych modeli marki Renault, samochodu który tak mocno odrywa się od rzeczywistości, że pierwsze przejechane kilometry zmieniają radykalnie nasze podejście do życia i motoryzacji. Zapewnia tyle emocji i frajdy, że zamiast klamek powinny być montowane zawleczki od granatów. Nie żartuję. Testowa żółta petarda powinna być sprzedawana tylko i wyłącznie w specyfikacji torowej i nie dopuszczana do ruchu.

A jednak tak nie jest. Renault nie mogło pozostać w ukryciu i w cieniu coraz to częściej pojawiających się nowych rywali. Doświadczenie wyścigowe i rajdowe (z wielkim i słynnym przodkiem Megane Maxi na czele) oraz technika rodem z Formuły 1 zaowocowały stworzeniem wyczynowej wersji Renault Megane upamiętniającej zwycięstwo teamu Renault wśród konstruktorów F1 w 2006 roku. Tak powstało Renault Megane Sport F1 Team R26 (nazwa R26 pochodzi od bolidu Formuły 1, którym Renault startowało w zeszłym roku) prezentowane przez Renault Sport Technologies. Konkurentów nie brakuje. Jeszcze do niedawna 200-konny Volkswagen Golf GTI, 225-konny Ford Focus ST i o następne 15 koni mocniejszy Opel Astra OPC byli jedynymi groźnymi konkurentami. Teraz do walki dołączają najnowsze Honda Civic Type-R (201 KM) i Seat Leon Cupra (240 KM). Bitwa będzie ostra. Oto bestia w naszym redakcyjnym teście.

Wejście na ring
W rzeczywistości pod maską wyczynowego Renault Megane mógłby spoczywać podstawowy silnik 1.4 16v o mocy 100 KM, a i tak auto zwracałoby uwagę każdego, kto znajdzie się w promieniu kilkudziesięciu metrów od nas. To co wyróżnia, a tak naprawdę niemalże razi po oczach, to lakier. Żółto-złota 3-warstowa perła o nazwie Żółty Sirius (przed położeniem każdej warstwy karoseria jest ręcznie matowana) kosztuje aż 6250 złotych (to odpowiednik wściekłego pomarańczu w Focusie ST). Kto woli pozostać bardziej anonimowym, swojego "cukierka" może przemalować na kolor czerwony i niebieski (niemetalizowane bez dopłaty) lub czarny, szary i srebrny (metalizowane z dopłatą 1850 zł). Dodatkowe naklejki w postaci szachownic, logo Renault F1 Team czy "orderu" za zdobycie mistrzowskiego tytułu F1 to bezpłatna opcja. Chcesz lub nie - wybór należy do Ciebie. W tym momencie zrywamy z pochopną opinią, że Megane Sport F1 Team R26 wygląda nieco "festyniarsko" niczym po modyfikacjach w rodzimej firmie tuningowej. Następnym razem zamówię czarną bez naklejek.

Jednak lakier i szachownice to nie wszystko. Z przodu Megane Sport wygląda niczym wściekle uśmiechnięty pitbull. Wlot powietrza w zderzaku ma ponad metr szerokości i dobrze, że na jego końcach zamontowano halogeny, bo mógłby być jeszcze szerszy. Z tyłu również uwydatniono zderzak, wstawiono kratkę, a dwie rury układu wydechowego zsunięto bliżej środka. Spoiler na szczycie kosmicznej klapy jest niemal niezauważalny - i całe szczęście, bo zepsułby tylko linię, a Megane Sport siedzi na ziemi dobrze bez dodatkowych dyfuzorów. Duża w tym zasługa świetnych opon Dunlop SP Sport Maxx w rozmiarze 235/40 ZR18 naciągniętych na antracytowe alufelgi (w tym kolorze polakierowano również lusterka) oraz wyczynowego zawieszenia Cup.

Rozgrzewka
Wnętrze najszybszej oferowanej Meganki potrafi mocno rozczarować. W zasadzie z nowości w porównaniu ze standardowym kompaktowym Renault mamy do dyspozycji fotele kubełkowe firmy Recaro, skórzaną kierownicę z centralnym szwem i aluminiowe nakładki na pedały. To za mało, żeby wnętrze Megane Sport F1 nazwać "atrakcyjnym i stylowym". Skórzane kubełki są bardzo wygodne, świetnie trzymają w zakrętach i mają nawet regulację długości siedziska, ale niestety nie są regulowane na wysokość, co skutkuje faktem, że siedzimy wysoko i mało sportowo. Ze względu na swoją konstrukcję nie skrywają poduszek bocznych, zostają więc przednie oraz kurtyny. Na dodatek tylna kanapa jest pokryta zupełnie innym materiałem niż fotele, czego zupełnie nie rozumiem. O tym, że podróżujemy wyczynową wersją francuskiego kompaktu przypomni umiejscowiona na tunelu środkowym plakietka z kolejnym numerem seryjnym samochodu.

Zegary niczym nie różnią się od "zagazowanego" 1.6 (jedynie obrotomierzem wyskalowanym do 8 000 obrotów i prędkościomierzem do 280 km/h), lewarek zmiany biegów jest dziwnie plastikowy i umieszczony za wysoko (chyba, że wzorem samochodów wyścigowych miał być bliżej kierownicy), dźwignia ręcznego w formie przepustnicy z Boeing'a 747 zupełnie nieporęczna przy szybkich "nawrotach", a seryjne radio MP3... No jest i tyle w temacie.

Cała reszta jest jak zwykła Megane. Plastiki nie zachwycają, aczkolwiek górna część deski jest wykonana z przyjemnego i miękkiego tworzywa. Automatyczna klimatyzacja oferowana w standardzie studzi emocje. Schowków jest w sumie pod dostatkiem, do tego przed pasażerem dochodzą zamykane w drzwiach oraz ciekawa skrytka w podłodze pod stopami kierowcy. Trochę ponarzekam na ilość miejsca. Jeśli z przodu damy sobie radę, tak z tyłu będzie ciasno na nogi i nieco za mało przestrzeni nad głową. Poza tym przednie fotele przesuwają się niewiele do przodu i otwór do wejścia na tylną kanapę zostaje nieduży. Dobrze, że na sportach wyczynowych nie ucierpiał bagażnik, który oferuje 330 litrów, a dzięki asymetrycznie dzielonej kanapie powiększymy go do 1190 l.

Do walki!
Procedura startowa jest prosta. Zamiast kluczyka karta, zamiast stacyjki czytnik. Nad nim powinna widnieć nalepka "Nie dotykać! Grozi śmiercią!". Wciskamy przycisk i od tego momentu zmienia się świat. Dwa wydechy zaczynają delikatnie bulgotać, rytm serca staje się szybszy, przez chwilę zastanawiamy się, czy odciąć bestii zasilanie. Jednak podniecenie jest mocniejsze od strachu. Świadomość, że pod maską pracuje 2-litrówka na turbinie o mocy 230 KM potęguje ogrom wrażeń. Ruszamy spokojnie, z gazem obchodzimy się delikatnie muskając go jedynie jak piórko. Okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Megane Sport F1 nie ma betonowego sprzęgła, pedały hamulca i gazu pracują lekko. Przy spokojnej jeździe można nawet poczuć, że jedziemy zwykłym, nieco bardziej utwardzonym kompaktem. I wcale nie przeszkadzają 18-calowe koła, choć na większych nierównościach auto potrafi dobić. Do 3000 obrotów jest spokój...

"Trójka" na obrotomierzu to magiczna cyfra. To wówczas serce Megane Sport F1 R26 osiąga maksymalny moment obrotowy wynoszący 310 Nm, to wówczas do akcji wkracza turbosprężarka. Gdy wskazówka przesuwa się w górę rozpętuje się piekło. Najlepiej zacząć od początku. Stanąć, nacieszyć się grzmotem dochodzącym z układu wydechowego, popatrzeć na obrotomierz i wskazówkę skaczącą do 7000 obrotów. Dopiero wówczas wcisnąć gaz do dechy. Uruchamia się procedura wspomagania startu Power Start współpracująca z ASR i ESP, która daje nam poczuć mniej więcej, jak startują dragstery na 1/4 mili. Przyspieszenie normalnie wgniata w fotel. Na początku słychać gwizd z rur wydechowych, potem powyżej 3000 obr./min dochodzi syk turbiny. Świat za szybami przelatuje w niesamowitym tempie, spocone ręce mocno ściskają kierownicę, biegi zmieniamy szybko mimo, iż skrzyni brakuje precyzji zegarka szwajcarskiego. 6,5 sekundy to czas, po którym wskazówka na prędkościomierzu przekracza 100 km/h i bynajmniej nie zwalnia.

Popularne 400 metrów pokonujemy w czasie 14,6 sekundy, dwanaście sekund później Megane Sport F1 mija 1000 metr. Elastycznością również miażdży. I to nie tylko nasze zmysły, ale i również konkurencję w postaci Hondy Civic Type-R (co jest oczywiste), a także dorównuje Oplowi Astrze OPC (to już mniej). Przyspieszenie 60-100 km/h na czwartym biegu zajmuje Renault 5,1 sekundy (dokładnie tyle samo, co Oplowi), dojście z 80 do 120 na szóstym biegu tylko 7 sekund (Astra 6,7 s).

Prawy sierpowy
Jednak to nie prosta, na której żółty diabeł jest w stanie rozpędzić się do 237 km/h, jest żywiołem sportowej Megane. To zakręty. I to nie to auto zostało stworzone do jazdy po zakrętach. To zakręty zostały stworzone, aby mogła na nich jeździć Megane Sport F1 R26. Po pierwsze zawieszenie. Zamontowano specjalnej konstrukcji podwójne niezależne zwrotnice z przodu wzorowane na rozwiązaniu stosowanym w bolidach F1, tylną belką skrętną z możliwością regulacji, w stosunku do "zwykłej" RS zwiększono sztywność skrętną stabilizatora, a także w ramach zastosowania zawieszenia Cup utwardzono i wyregulowano przednie i tylne amortyzatory oraz zastosowano grubsze sprężyny.

Poza tym szybką Megankę wyposażono w rozwiązanie znane jedynie z samochodów rajdowych i wyścigowych - mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu (HLSD = Helical Limited-Slip Differential), znany nam bardziej pod popularną nazwą "szpera". Dodam, że żaden z konkurentów nie dysponuje czymś takim. Teoria jest prosta. Jeśli samochód traci przyczepność, system powoduje tarcie, które pozwala na przekazanie części momentu obrotowego na koło, które ma większą przyczepność. A praktyka? Podczas wejścia w zakręt samochód jest szalenie stabilny (przy okazji w ogóle się nie przechyla), prowadzi się jak po szynach, poza tym system ten pozwala na szybsze wyjście z zakrętu bez ryzyku uślizgu napędzanych przednich kół oraz stabilizuje samochód podczas gwałtownego hamowania. Co ważne dla "wyczynowców" spowalnia także działanie systemów bezpieczeństwa takich jak ASR (przy starcie) i ESP (podczas jazdy w zakręcie). Po prostu więcej doświadczenia i bezpieczeństwa + mniejsza ingerencja elektroniki = większa frajda i zabawa.

W sytuacjach awaryjnych nasze zapędy wyścigowca świetnie poskramia układ hamulcowy firmowany przez renomowane Brembo, na który składają się wentylowane nawiercane tarcze o średnicy 312 mm z przodu (na nich spoczywają 4-tłoczkowe zaciski) oraz 300 mm z tyłu. Wrażenie odrywania się całym ciałem od fotela przy "wdepnięciu" pedału hamulca jest niezapomniane, jednak... Konkurencja jest jeszcze lepsza. Megane potrzebuje ok. 38-39, żeby się zatrzymać ze 100 km/h, Honda Civic Type-R przy zimnych hamulcach potrafi to 1,5 metra wcześniej (37,3 Honda, 39,1 Renault). Obraz świetnego, świeżo wypuszczonego z toru auta psuje układ kierowniczy. Po prostu nie zachwyca, nie jest precyzyjnym narzędziem chirurgicznym. Człowiek oczekuje czegoś bardziej agresywnego, chce czuć dokładnie to, co koła. Tu tak nie jest.

Runda finałowa
Renault Megane Sport F1 Team R26 jest gorąca niczym wulkan. Agresywny kompakt doskonale spisuje się jako ścigacz na górskich serpentynach, a także jako wyścigówka od świateł do świateł. Przy okazji zachowuje wszystkie zalety standardowej "Megi 1.5 dCi". Pobudza zarówno pasażerów w środku, jak i przechodniów i innych kierowców. Czy ma wady? Owszem, nie zachwyca we wnętrzu, ma przeciętny układ kierowniczy i nieziemski apetyt, który przy agresywnej jeździe wzrasta i nawet pod 20 litrów. Połowę mniej (9,8 l/100 km) pochłonie przy spokojnym obchodzeniu się z gazem na trasie. Niestety, taki to już gatunek i musimy się liczyć, że zużycie paliwa może być nieprzeciętne, zwłaszcza kiedy wykorzystujemy potencjał samochodu.

Jednak nie zawsze jedzie się na tzw. "maxa". W pewnym momencie przychodzi taki moment, że przestajesz szaleć, odpuszczasz gaz, dajesz się wyprzedzać przez innych. Uświadamiasz sobie, że gość który właśnie Cię wyprzedził ma pod maską swojego samochodu co najwyżej połowę z tych koni, co Ty. To taki błogostan; czuć się bogiem trasy i mieć świadomość, że szybka redukcja i wciśnięcie gazu do dechy spowoduje dogonienie go w ułamku sekundy i wyprzedzenie z prędkością przelotową samolotu odrzutowego. Bo tak naprawdę rządzić na drodze niekoniecznie znaczy być na niej najszybszym...