SsangYong Rodius SV 270 Xdi A/T 4x4

Pochodzi z Korei i korzysta z technologii Mercedesa. Może przewieźć 7 osób i ich bagaże, wykorzystując napęd 4x4. Od swoich narodzin w 2004 roku, uważany przez większość za najbrzydsze auto świata. Niebanalny i kontrowersyjny - dzieło przypadku czy szalonego inżyniera?

SsangYong Rodius był w naszych redakcyjnych rękach już dwukrotnie, ale wyłącznie jako model roku 2004. Tym razem trafił do nas egzemplarz po tegorocznym, wiosennym faceliftingu, który poddaliśmy wnikliwemu prześwietleniu - by odkryć "nieodkryte" i naświetlić już "poznane". A co obejmują wspomniane zmiany w aucie? No cóż, są przeciwnie proporcjonalne do wymiarów tego vana i zdecydowanie bardziej niż na wyglądzie, skupiają się na pozostawieniu w ofercie handlowej jedynie najhojniej wyposażonej wersji Premium z napędem na 4 koła.

Nie taki diabeł straszny jak go malują
Wiadomo, iż o gustach się nie dyskutuje, jednak w przypadku Rodiusa nie sposób pominąć jego jakże często komentowanego i kontrowersyjnego wyglądu. Niemal wszyscy uważają, że ten koreański van to swego rodzaju ucieleśnienie brzydoty. Tylko czy słusznie?

Po pierwsze, jakiekolwiek zdjęcia tego niemal niespotykanego na drogach auta, nie są w stanie oddać należycie stanu faktycznego. Po drugie, reklamowy srebrny kolor Rodiusa jest przy takich rozmiarach auta, delikatnie mówiąc, nietrafiony - w odróżnieniu od naszego testowego grafitu. Po trzecie, panująca opinia na temat prezencji Rodiusa, to częściowo wynik propagandy prowadzonej przez dziennikarzy motoryzacyjnych, której, ze skruchą muszę przyznać, sam byłem ofiarą. Po czwarte, zastanówmy się przez chwilę - czy naprawdę nie ma brzydszych aut na świecie? Ot, choćby BMW serii 7 czy też Gumpert Apollo.

A jak Rodius prezentuje się z bliska? Potężny przód z nową, dużą, chromowaną atrapą chłodnicy i wielkimi reflektorami, może robić wrażenie we wstecznym lusterku i... przypominać poprzednią generację Kii Carnival, lecz w rozmiarze XXL. Przypadek? Pewnie nie do końca. Przejdźmy jednak dalej. O ile z przodu styliści się nie wysilili, o tyle boczna część nadwozia jest wyrazem ich "autorskiego" natchnienia - przetłoczenia, łukowata linia szyb czy też nisko umieszczone chromowane listwy drzwiowe oraz wieloramienne felgi aluminiowe o skromnym, ale w tym przypadku "wygodnym" rozmiarze 16 cali.

W podobnym stylu utrzymano tył, gdzie znajduje się chromowany uchwyt klapy bagażnika i duża szyba zachodząca daleko na boki nadwozia w postaci charakterystycznych szklanych trójkątów. W ten sam sposób bok nadwozia okalają tylne lampy, które zamiast białych, teraz wyposażono w "old-schoolowe" pomarańczowe kierunkowskazy. Całość wieńczy nowy zintegrowany, a nie jak wcześniej "doczepiony", spoiler dachowy z trzecim światłem stopu.

Efekt? Rzadkość występowania, specyficzna stylistyka i gabaryty nie pozostają niezauważone - wszyscy odprowadzają auto wzrokiem. Nawet jeśli wygląd w niektórych partiach trochę "trąci myszką", to dzięki swojej urodzie Rodius i tak wyróżnia się "in plus" na tle konkurencji w segmencie MPV, sprawiając wrażenie samochodu mniejszego o klasę i lżejszego o kilkaset kilogramów.

Koreańska marka...
Rodius umożliwia swobodną podróż 7 osobom w układzie siedzeń 2+2+3. Dostępu do nich bronią wysokie progi i bez względu na to czy zajmujemy miejsce z przodu czy z tyłu, wsiadanie do auta wymaga wdrapywania się, a wysiadanie wyskakiwania z jego wnętrza. W większości przypadków może być to obojętne, ale osoby niskie i starsze mogą mieć pewne uwagi co do takiego stanu rzeczy. A tłumaczenie, iż jest to podyktowane chęcią zrobienia płaskiej podłogi w kabinie oraz ukrycia pod nią układu wydechowego, wału napędowego i zbiornika paliwa, może nie do końca odnieść zamierzony efekt. Mimo to, wnętrze jest całkiem wysokie i zajmowanie miejsc nawet w 3. rzędzie nie powinno nastręczać problemów nawet osobom powyżej 1,80 m. Jedynie można mieć żal do koreańskiego producenta o to, iż w odróżnieniu od konkurencji, nie zdecydował się zastosować z tyłu droższych, ale o niebo praktyczniejszych, suwanych drzwi.

Całe wnętrze składa się prawie wyłącznie z czarnych i szarych barw ? nie jest źle, ale mogłoby być radośniej. W czerni wykończono górną część deski rozdzielczej i drzwi oraz czoło konsoli środkowej, natomiast resztę kabiny spowija już tylko szarość, łącznie z siedzeniami i wykładzinami. Miłym dla oka elementem jest za to rozdzielająca obie części kolorystyczne, plastikowa listwa udająca matowane aluminium. Design tego, co znajduje się przed kierowcą i pasażerem jest całkiem świeży i miły dla oka. Całość psują jedynie klapki nawiewów, które mogły być trendy, ale... trzy dekady temu.

Uwagę przykuwa centralnie umieszczona "budka suflera", w której ukryto analogowe zegary - duże, proste z wyglądu i nader czytelne. Z kolei wszystkie kontrolki pozostawiono za kołem kierownicy, oprócz kontrolki świateł mijania, której... nigdzie nie ma. Na szczęście włącznik oświetlenia zewnętrznego jest bardzo dobrze widoczny i łatwo można zweryfikować jego aktualne położenie.

Trzeba jednak przyznać, że użyte wewnątrz materiały są całkiem przyzwoitej jakości i mogą zaskoczyć niejednego użytkownika - co wcale nie jest takie oczywiste. Niestety, sposób ich montażu pozostawia już wiele do życzenia. Na nierównościach wnętrze zaczyna do nas przemawiać trzaskami i skrzypieniami, a styropian w desce rozdzielczej, którego prawdopodobnie użyto jako izolatora akustycznego, chętnie daje o sobie znać zliczając kolejne niedoskonałości naszych krajowych dróg. Oszczędności estetyczne widoczne są także przy otwartych drzwiach w dziurze między błotnikiem a nadwoziem, gdzie dostrzec można kolejny skład styropianu. Podobnie poprzez schowek pasażera można zgłębić dokładnie instalację elektryczną auta, a pewne fragmenty deski rozdzielczej pozwalają zapoznać się z wyrobami przemysłu metalurgicznego w postaci śrub. Z kolei dźwięk towarzyszący zwalnianiu nożnego hamulca postojowego jest subtelny niczym wybuch podczas detonacji laski dynamitu w klatce schodowej.

Miejsca Ci tutaj dostatek
Czas zając się tym, co najlepszego oferuje nam Rodius. Wystarczy podać 4 liczby: 5125, 1915, 1820 i 3000 (odpowiednio: długość, szerokość, wysokość i rozstaw osi), by zrozumieć znaczenie pojęcia przestrzeń. Z przodu na kierowcę i pasażera czekają duże, wygodne i podgrzewane fotele, ale tylko kapitan tego krążownika szos ma do dyspozycji pełną gamę regulacji swego "tronu" - do tego w wydaniu elektrycznym. Umieszczony między siedzeniami słusznych rozmiarów podłokietnik z elektrycznością ma niewiele wspólnego, ale za to zapewnia odpowiedni poziom komfortu. Ponadto, wszystkie siedzenia, kierownicę i drążek skrzyni biegów pokryto dobrej jakości skórą.

W zasadzie nikt nie powinien mieć problemów z dopasowaniem się do samochodu, choć można mieć wrażenie, iż zakres regulacji wysokości siedziska i kierownicy mógłby być nieco większy, a ona sama nieco mniejsza i grubsza. Niewybaczalny jest jednak brak jej wzdłużnej regulacji, co szczególnie dla niższych osób może być sporą przeszkodą. Do samej ergonomii kokpitu nie można mieć większych zastrzeżeń, wszystko jest czytelne i tuż pod ręką. Jedyne uwagi można mieć do wielofunkcyjnej kierownicy, której aranżacja to sprawa dyskusyjna oraz do dość oryginalnie umieszczonego włącznika wycieraczki i spryskiwacza tylnej szyby.

W przedziale pasażerskim, w którym dyskrecję zapewniają fabrycznie przyciemniane szyby, czekają na nas w drugim rzędzie dwa wygodne fotele, które można obracać, przesuwać, zmieniać kąt nachylenia oparcia, a także złożyć w stoliki. Jedynie podłokietniki są za krótkie i za wysoko umieszczone jak na europejskie standardy budowy ciała. Trzeci rząd z pewnością nie jest ławką kar. To w pełni wymiarowa kanapa mogąca pomieścić bez trudu 3 dorosłe osoby, także przesuwana, z regulacją kąta nachylenia oparcia i składana. W Rodiusie nikt nie powinien narzekać na brak miejsca, nawet po przesunięciu wszystkich foteli do tyłu nikomu nie zabraknie miejsca na nogi - nawet te najdłuższe. Jedynie małe przeszklenie tej części kabiny i szeroki słupek na wysokości głowy mogą działać trochę przygnębiająco.

Bagażówka
No dobrze, a co z bagażami? Pojemność 875 litrów mówi wszystko - na głowę przypada równe 125 litrów... pojemności bagażnika oczywiście. A jeśli zoptymalizujemy wolne przestrzenie między rzędami, wartość ta wzrośnie o kolejne hektolitry, by w ekstremalnym przypadku pozostawienia rodziny w domu, osiągnąć maksymalną wielkość 3164 litrów. W dojściu do tego wyniku może przeszkodzić jedynie słusznej wagi kanapa przy procesie demontażu której, "Spacer farmera" na zawodach "Siłaczy", to ledwie przechadzka po leśnej polanie. Z kolei wysoko unosząca się duża klapa bagażnika, może podczas zamykania stanowić nie lada wyzwanie dla niskich i mniej atletycznych osób.

Niestety, koreańscy konstruktorzy nie odrobili do końca lekcji dotyczącej optymalnego zagospodarowania przestrzeni, a lepsze efekty takich prac spotkać można w niejednym aucie kompaktowym. Nie licząc bagażnika, największym i najpraktyczniejszym schowkiem w aucie jest dwupoziomowy schowek w przednim podłokietniku. Reszta, jak na 7-osobowe auto tej wielkości, może wywołać jedynie uśmiech politowania na twarzy. Marnym pocieszeniem są tu 3 gniazda 12V w kabinie i bagażniku czy też rozkładane stoliki dla 2. rzędu w przednich fotelach. Dlatego panom z SsangYonga zdecydowanie przydałyby się korepetycje ze sztuki "chowania".

"Podróżoumilacze"
Sprzęt audio, w który SsangYong wyposaża Rodiusa to Kenwood DDX7029. Podwójnej grubości "kombajn multimedialny" z systemem nawigacji, którym zarządzać można poprzez niemal 7-calowy ekran dotykowy, przyciski na kierownicy i przenośnego pilota. Problemu nie stanowi dla niego odtwarzanie płyt CD i DVD, dźwięku w systemie Dolby Digital i DTS, wszelkiej maści plików audio i video (w tym DivX), a także regulacja wszystkiego co związane z charakterystyką dźwięku i obrazu. Współpraca z iPodem i innymi urządzeniami audio/video poprzez złącza USB, Audio-In i Video-In, ukryte w schowku przed pasażerem, już nawet nie zaskakuje. Niestety, zestaw zaledwie 6-głośników i akustyka kabiny, przypominająca tę z sali gimnastycznej, nie pozwalają poczuć pełni możliwości tego sprzętu - boli nadmiar wysokich tonów i pogłos.

Seryjnie montowana ręczna klimatyzacja jest bardzo wydajna, a sam układ wentylacji poprowadzono również dwoma kanałami pod dachem do 2. i 3. rzędu, gdzie dodatkowo siła nadmuchu może być oddzielnie regulowana. Z kolei gdy zimą zajdzie potrzeba szybkiego ogrzania tak dużej kubatury, jaką jest kabina Rodiusa, z pomocą przyjdzie zamontowany z tyłu dodatkowy podgrzewacz powietrza, co w naszej strefie klimatycznej jest nie bez znaczenia.

Wieża obserwacyjna
Widoczność w "koreańczyku" to jedna z jego najmocniejszych stron. Wysoka pozycja za kierownicą sprawia, że większość aut wygląda niemal jak samochodziki na baterie, a ciężarówki zdają się być bliskimi kuzynami Rodiusa. W dużych bocznych lusterkach wstecznych nic nie umknie naszej uwadze podczas cofania, a jeśli nawet, to zestaw 3 czujników cofania "wypika" nam "niewidzialne". Samo manewrowanie samochodem nie jest uciążliwe, gdyż jest bardzo zwrotne - "gibkością" dorównując autom klasy średniej.

Przeszklenie kabiny jest na wysokim poziomie i nawet przednie słupki nie są w stanie odebrać zbyt wiele z pola widzenia. Miłym rozwiązaniem jest zamontowanie dysz spryskiwaczy bezpośrednio na ramionach wycieraczek, dzięki czemu zawartość zbiornika w komorze silnika trafia dokładnie tam gdzie powinna. Szkoda tylko, że układ i praca ramion są klasyczne, przez co pióra oczyszczają dość ograniczony obszar szyby.

...niemiecka technologia
Jedyną dostępną na polskim rynku jednostką napędową jest silnik diesla z systemem common rail III generacji - myśl techniczna Mercedesa. Ustawione w rzędzie 5 cylindrów o łącznej pojemność 2,7-litra daje nadzieje na moc i moment obrotowy mogące zmienić ruch obrotowy ziemi, ale tu mamy jedynie skromne i nie wysilone 165 KM mocy oraz 340 Nm momentu obrotowego. Być może całość nie pracuje najciszej, ale po rozgrzaniu można nawet nie zwrócić uwagi na to, że mamy do czynienia z jednostką napędową na literę "D". O tym znaku w alfabecie ("D" - Drive) przypomina nam jedynie 5-stopniowa, automatyczna skrzynia biegów z możliwością ręcznej zmiany przełożeń, "cynglem" na drążku lub nieszczęśliwie umieszczonymi na kierownicy przyciskami. Poszczególne biegi wchodzą gładko, płynnie i sprawnie, a jedynie przy "kick-downie" oraz w trybie ręcznym zmiana przełożenia uzgadniana jest chyba drogą satelitarną z centrum dowodzenia SsangYonga - ok. 1,5-2 s w górę i w dół.

Za przeniesienie mocy generowanej w silniku odpowiada stały napęd na 4 koła, który zapewnia autu znacznie lepszą trakcję na drodze oraz pozwala bez bólu pokonać luźniej złożone podłoża. I tak w normalnych warunkach zdecydowana większość mocy kierowana jest na tylną oś, by w ekstremalnych sytuacjach pozostać tam wyłącznie w 50%. Warto wspomnieć o rozwiązaniu, którego konkurencja nie oferuje - o reduktorze. W terenie specjalnie się nie przyda, bo aż w tak trudny tym autem nie dotrzemy mimo najszczerszych chęci, ale w przypadku przyczepy o masie 2850 kg na haku i górzystego terenu, może okazać się zbawieniem na podjeździe.

Zawieszenie w Rodiusie to również mocny punkt, choć czasem próbuje do nas przemawiać alfabetem morsa na nierównościach i jest trochę "tapczanowate". Nadal jednak pozostaje bezpieczne i na tyle sprężyste, by na zakrętach nie szorować bocznymi lusterkami po jezdni, a u podróżnych nie wywoływać objawów choroby morskiej, nawet w 3. rzędzie. Naturalnie wysoko umieszczony środek ciężkości daje o sobie znać, ale przedwczesne dachowanie nam nie grozi, gdyż wchodzący w skład zestawu z ESP (odłączalne), system ARP (Active Rollover Protection) temu zapobiegnie. Dzięki masie własnej wynoszącej 2142 kg, skutki uboczne pokonywania nierówności są w zasadzie ignorowane przez nadwozie - zawieszenie i wysokoprofilowe opony (215/65 R16) pracują, podczas gdy kabina pozostaje niewzruszona.

W czasie ostrego hamowania, przód auta głęboko nurkuje, co jest efektem ubocznym działania układ hamulcowego składającego się z 4 wentylowanych tarcz, które w połączeniu z systemem ABS, EBD i BAS zapewniają naprawdę wysoką skuteczność działania. Niestety, z układem kierowniczym nie jest już tak różowo. Nadmierne wspomaganie przy prędkościach wyższych niż parkingowe, zabija jego dobre wyczucie i precyzję. A to w połączeniu z wysoko położonym środkiem ciężkości, daje efekt obracania kija w maśle i opieszałości kół w reakcji na nasze działania.

Wielkich cudów nie ma, ale...
Kto by pomyślał, ten ponad 2-tonowy mastodont dobija do "setki" w 12,9 s i rozpędza maksymalnie do 181 km/h - to nie lada wyczyn jak na taki "kontener". Subiektywnie trwa to dłużej, ale jest to spowodowane wysoką pozycją za kierownicą oraz "jednostajnie" pracującym silnikiem w całym zakresie obrotów. Podobnie jest podczas wyprzedzania, które nie wywołuje wielkich stanów lękowych o własne życie, bo kiedy zachodzi potrzeba, auto spina się w sobie i sprawnie nabiera energii kinetycznej. A pobudzający uszy "bulgot" silnika towarzyszący temu manewrowi, zachęca do przeprowadzenia kolejnych prób dźwiękowych. Trzeba mieć jednak na uwadze, iż prawa fizyki są nieubłagane i już w okolicach prędkości 100 km/h podciśnienie powstające za samochodem skutecznie wyhamowuje wskazówkę prędkościomierza. Dlatego, dodatkowe kilkadziesiąt KM i Nm byłoby mile widziane, zważywszy na 708 kg ładowności, przy wykorzystaniu której Rodius dostaje już zadyszki.

Wbrew pozorom 80-litrowy zbiornik paliwa nie ulega nadmiernemu osuszeniu, a jego opróżnienie w dużej mierze zależy od kierowcy. W trasie, przy pustym pokładzie, lekkiej nodze i rozsądnych prędkościach, wynik 8 l/100 km jest całkiem realny, by w cięższych warunkach dojść do 10 l/100 km. W mieście spalanie na poziomie 11-13 l/100 km nie powinno nikogo zdziwić, tym bardziej że w "bojowych" warunkach wartość ta może dojść do 15 l/100 km. Tu warto poruszyć problem nieistniejącego 6. biegu, który polepszyłby dynamikę auta i odciążył silnik przy wyższych prędkościach, tym samym zmniejszając apetyt Rodiusa na olej napędowy. Szczególnie, że zapalenie się kontrolki rezerwy oznacza już niemal opadnięcie pływaka na dno i częściowe osuszenie przewodów paliwowych.

Jaki jest koń - każdy... widzi?
Obecnie koreański van dostępny jest wyłącznie z napędem na 4 koła, w najbogatszej wersji Premium w skład, której wchodzą wszystkie wyżej wymienione udogodnienia i rozwiązania, za które trzeba zapłacić 139 900 zł. Nasz testowy egzemplarz wyceniono na 2900 zł więcej za dodatkowy lakier metalik. Warto tu zaznaczyć, że jeszcze przed liftingiem taka sama wersja wyceniona była na 23 000 zł więcej. A jak na tym tle wypada konkurencja? Różnie, cenowo trochę na plus i trochę na minus, część ma coś więcej do zaoferowania, a część ma pewne braki. Ale Rodius też ma swoje dziwactwa. Z jednej strony mamy skórzaną tapicerkę, tempomat, napęd na 4 koła, automatyczną skrzynię biegów, wszystkie szyby elektrycznie regulowane czy też kompletny zestaw aktywnych systemów bezpieczeństwa. Z drugiej strony jednak brak tak zwykłej w dzisiejszych czasach rzeczy jaką jest komputer pokładowy, może wprawić w zdumienie. A niemożność rozbudowy zestawu poduszek powietrznych powyżej 2 sztuk, to już niewybaczalne faux pas w dzisiejszym świecie motoryzacji.

Ale jaki właściwie jest Rodius? No, cóż - wyjątkowy. Trochę dziwny i niezrównoważony, ale potrafi odprężyć, uspokoić i dać poczucie poruszania się czymś niepowtarzalnym, a przy bliskim poznaniu może nawet zauroczyć. Tylko czy te argumenty wystarczą by przekonać kogoś do tego samochodu? Pewnie nie... ale zawsze warto spróbować, gdyż "inne chwalicie, Rodiusa nie znacie".