Citroen DS3 Cabrio 1.6 THP Sport Chic
Niespełna dwa lata temu za kierownicą Mini Coopera Coupe czułem się jak gwiazda reality show. Teraz, gdy czasy się zmieniły, a na topie znajdują się programy o gotowaniu, praniu i sprzątaniu, postanowiłem zmienić swój samochód. Tym razem ulice podbijam za kierownicą Citroena DS3 Cabrio.
Dwa lata to szmat czasu. Ludzie się zmieniają, moda się zmienia, świat się zmienia. Nie zmieniłem się tylko ja. W dalszym ciągu lubię być w centrum uwagi, lubię przykuwać wzrok i lubię być na topie. To mnie nakręca. Patrząc jednak na moje nowe auto można mieć małe wątpliwości, czy aby na pewno nie zmieniłem orientacji seksualnej?
Być kobietą
Citroen DS3 w tradycyjnej wersji jest autem małym, zgranym i powabnym. Zresztą Francuzi od zawsze mieli smykałkę do tworzenia aut wybijających się spoza szablon. Model DS3 bez wątpienia nie jest szablonowym autem, które ktoś narysował wzorując się na specjalistach pewnej niemieckiej marki. Przyznam szczerze, że podoba mi się ten samochód pomimo tego, że w przeciwieństwie do mnie jest... mało męski.
O ile już standardową wersję tego zadziornego malucha można posądzać o niezbyt dużą ilość męskich motoryzacyjnych hormonów, to co dopiero rzec na temat jego wersji cabrio? Typowo damskie auto? W białym kolorze nadwozia z - o zgrozo, fioletowym dachem - prezentuje się naprawdę słodko, ale zdecydowanie nie pasuje do faceta z kilkudniowym zarostem o nienachlanej urodzie. Z drugiej strony, skoro kobiety mogą jeździć przegubowymi autobusami, to dlaczego prawdziwy facet nie powinien jeździć "autem w kwiatki"? Precz ze stereotypami. Zresztą ja lubię, jak na mnie patrzą. Co myślą na mój temat? Nie ważne. Ważne, że wzbudzam zainteresowanie.
Nie oglądaj się za siebie
Wspomniałem, że prezentowany samochód to kabriolet. Tak naprawdę tylko ludzie z Citroena chcą wierzyć, ze stworzyli coś, co można nazwać pełnoprawnym i bulwarowym cabrio. Citroen DS3C to tak zwany laundaulet, czyli coś, czym jest również współczesny Fiat 500C. Co prawda szmaciany dach, zalotnie odsłaniający bądź zasłaniający niebo nad moją głową nie kapituluje nawet podczas jazdy z większymi prędkościami, ale fani prawdziwych kabrioletów z pewnością nie włączą tego francuskiego brzdąca do swoich elitarnych kręgów.
Notabene ów bardzo lanserski dach ma jeden feler. W momencie jego całkowitego złożenia widoczność do tyłu jest taka, jak podczas pewnego mglistego poranka na pewnym lotnisku. Jeśli akurat za mną nie stanie autobus lub jakaś ciężarówka, szansa że zobaczę ów niewielki pojazd jest bliska wygraniu w totolotka... Kierowcom aut dostawczych może to nie przeszkadzać, ale zagubionym kobietom? No, właśnie z tym może być różnie.
Słodko
Podkreślę to jeszcze raz. Kobietą nie jestem i akurat tego, w przeciwieństwie do wielu innych rzeczy, jestem pewien w 100%. Patrząc jednak na kolorystykę wnętrza auta, w którym akurat siedzę, zaczynam mieć rozbiegane myśli. Fioletowe, skórzane i de facto bardzo wygodne fotele oraz polakierowana na fioletowy kolor większa część kokpitu kontynuują kolorystyczny nurt szmacianego dachu, ale jednocześnie dają mi do zrozumienie, że chyba powinienem sobie zrobić blond pasemka.
OK, OK, kolor kolorem, konfiguracja konfiguracją. Przecież nie wszystkie wnętrza DS3C muszą wyglądać tak słodko. Przymykając oko na te jakże drobne detale stwierdzam, że ogólny look i pomysł na wnętrze tego modnego malucha naprawdę może się podobać. Wszystko jest fajne, ładne i miejscami efektowne. Do czasu dopóki przez przypadek nie zajmiemy miejsca za kierownicą zdecydowanie bardziej plebejskiego modelu C3. Wtedy okaże się, ze nasz DS3 tylko nieznacznie różni się od auta, które jest zdecydowanie mniej modne, lanserskie i naburmuszone.
Swoistym faux pas może być również radioodtwarzacz. Co prawda dźwięk wydobywający się z głośników potrafi przyjąć przyjemną barwę, ale samo radio wygląda jakby powstało w latach 80. ubiegłego wieku. Czy tak wygląda antyretro? Śmiem wątpić. Pomijam już jego niezbyt intuicyjną obsługę oraz moją niechęć do wszystkiego, w czym głośność reguluje się przyciskami, a nie pokrętłem, ale w tej akurat dziedzinie Francuzi mogli się lepiej postarać.
Kończąc temat narzekania oraz niezbyt przychylnych uwag wspomnę jeszcze o bagażniku. O ile jego pojemność ma w miarę racjonalną wartość (285 l), o tyle otwór załadunkowy wielkości pudełka zapałek nie pozwala na załadowanie doń zgrzewki wody mineralnej. No, chyba że każdą butelkę będziemy wkładali oddzielnie.
Lubię to!
Rzeczą, którą absolutnie uwielbiam w tym samochodzie jest silnik. Niestety, albo stety, nie jest on wystawiony na publiczny widok, ale swoją skromnością połączoną z chęcią do współpracy potrafi zaskoczyć w niejednej sytuacji.
Zdaję sobie sprawę, ze będzie to mocno subiektywna opinia. Zdaję sobie sprawę również z tego, że możecie mnie za nią zlinczować. Jednak jednostkę 1.6 THP uznaję na najfajniejszy silnik "downsizingowy" najlepiej łączący osiągi z ekonomiką. Wyposażony właśnie w taki motor DS3 Cabrio osiąga prędkość trzycyfrową po 7,4 sekundy, a wskazówka prędkościomierza zatrzyma się przy dotarciu w okolice liczby 210. Dodatkowo charakterystyka pracy silnika oraz mało narzucający się, ale jednak przyjemnie burczący dźwięk wydechu są tym, co tygryski lubią najbardziej.
Pomimo zastosowaniu turbosprężarki stosunkowo niewielki silnik nie wyrywa ochoczo do przodu już od samego dołu. On lubi wręcz wysokie obroty! Gdy przekroczymy wartość 3 na obrotomierzu, zabawa dopiero się zaczyna. Gdy ten sam wskaźnik przekroczy wartość 4, zaczynamy chcieć więcej i tak naprawdę dopiero powyżej tej wartości małe autko pokazuje co potrafi.
Również do zestrojenia tandemu układ kierowniczy - zawieszenie nie mam zastrzeżeń. Co prawda jest stosunkowo twardo, co dodatkowo potęguje niezbyt duży rozstaw osi, ale właśnie tak w takim nieco zadziornym aucie być powinno. DS3 Cabrio w ruchu ulicznym jest taką ruchliwą pchełką, która wszędzie się wciśnie. Jazda za kierownicą tego samochodu potrafi dać sporo frajdy i jeszcze bardziej poszerzyć uśmiech swojego kierowcy. Gdybym jednak miał się czepiać, dla jeszcze większej przyjemności z jazdy i większego sportowego "feelu" umieściłbym fotele nieco niżej. W pozycji w jakiej aktualnie się znajdują wyżsi pasażerowie mogą łapać swoją fryzurą zidentyfikowane obiekty latające w postaci różnorakich owadów.
Wspomniałem, że silnik 1.6 THP udanie łączy osiągi z ekonomiką. Na temat zwinności i wywoływania uśmiechu podczas jazdy już się wypowiedziałem. A jak wygląda sytuacja z apetytem na paliwo? Producent deklaruje średnie spalanie w cyklu mieszanym na poziomie 5,9 l/100 km i, jak to w 99% przypadków bywa, są to obietnice bez pokrycia. Pomijam mistrzów ekonomii pokroju redaktora Bochenka, którego samochody wręcz produkują paliwo, ale wynik osiągnięty przeze mnie oscylujący w granicach 7,8-8 l/100 km jest lepiej niż zadowalający. Tym bardziej, że nie starałem się za wszelka cenę ratować naszego środowiska i obchodzić się z pedałem gazu jak z jajkiem.
Cena szpanu
Pomijając peryferyjne i prowincjonalne przypadki szpan, lans czy po prostu bycie modnym zawsze miało swoją cenę. Swoją oczywiście niemałą cenę ma także Citroen DS3 w wersji Cabrio. Metka przypięta do takiego auta z silnikiem 1,6 THP zawiera kwotę 92 900 zł. Abarth 500C startuje od 76 500 zł, natomiast Mini Cooper S Cabrio poszybowało aż na pułap 118 800 zł. Wygląda na to, że z ceną Citroen wpasował się idealnie w środek stawki. Pytanie tylko, czy szmaciany dach oraz kilka dodatkowych punktów w kategorii szpanu warte są dopłaty ok. 10 tys. zł, bo właśnie taka kwota dzieli wersję DS3 z tradycyjnym twardym dachem od wersji laundaulet.
Na pewno znajdą się i tacy, dla których różnica w cenie nie będzie grała roli, a lans i szpan będzie bezcenny. Co prawda zdecydowanie bardziej racjonalnym wyborem były standardowy DS3, który odwraca równie wiele głów i jest o oka mgnienie szybszy, ale gdyby przy wyborze tego wymarzonego samochodu decydowała tylko poprawność oraz względy racjonalne, wszyscy jeździlibyśmy Skodami.
Zalety:
+ efektowny wygląd
+ dobre osiągi
+ kultura i charakterystyka pracy silnika
+ relatywnie niski apetyt na paliwo
+ właściwości jezdne
+ materiały użyte do wykończenia wnętrza
Wady:
- do pełnoprawnego cabrio trochę brakuje
- wnętrze za bardzo przypominające plebejskiego C3
- kulejąca intuicyjność obsługi
- cena mogłaby być nieco niższa
Podsumowanie:
Po rynkowym sukcesie zadziornego, modnego i lanserskiego DS3, Citroen postanowił pójść krok dalej. Wersja Cabrio tego eleganckiego malucha jest jeszcze bardziej szpanerska i bardziej przykuwająca wzrok od swojego tradycyjnego odpowiednika. Pytanie tylko, czy te kilka punktów więcej w kategorii lansu warte są niemałej dopłaty, jaką Francuzi każą sobie płacić za kawałek rozsuwanego szmacianego dachu.