Ford C-MAX 2.0 TDCi PowerShift Platinium X
Minivany to kategoria aut, przeciwko którym naprawdę trudno znaleźć racjonalne argumenty. Są nie tylko znacznie praktyczniejsze od wszystkich hatchbacków, sedanów i kombi razem wziętych, często nie ustępują im też pod względem osiągów i własności jezdnych. Taki właśnie jest testowany Ford C-MAX.
C-MAX to pierwszy minivan Forda. Debiutując sześć lat temu i korzystając z rozwiązań technicznych Focusa, nie "załapał się" na projekt nadwozia zgodny z koncepcją stylistyczną kinetic design, która nadaje sylwetce lekkości i wizualnie wprawia ją w ruch nawet podczas postoju.
Testowana wersja po modernizacji, występująca w odmienionej formie już od roku, może się mimo wszystko podobać. Z przodu w oczy rzucają się pionowe światła przeciwmgielne oraz diodowe pozycyjne, występujące razem z lampami wyładowczymi. Również tył jest łatwy do rozpoznania dzięki wyrazistym, również pionowym kloszom produkowanym przez renomowaną firmę Hella (na włączone jedno światło przypada aż 18 diod).
Wnętrze wita...
...porządnymi materiałami i świetną kierownicą, o wieńcu z idealnie dobraną nie tylko średnicą, ale też grubością. Pozytywnie nastraja zestaw czytelnych wskaźników, którym poskąpiono przykrycia w postaci jednolitej osłony. W sumie, trudno doszukać się tu przejawów daleko idącej oszczędności. Jedynie dolne partie deski rozdzielczej z twardego tworzywa prezentują się nieco gorzej niż górna część kokpitu.
Ogromna przednia szyba już na wstępie obiecuje świetną widoczność i - jak się okazuje - może być szybko oczyszczona z pary wodnej dzięki wydajnemu nawiewowi (podgrzewanie elektryczne Quickclear kosztuje dodatkowo 800 zł). Okazuje się wtedy, że to nie dowcipny pasażer, a specyficznie skalibrowana elektronika potrafi spłatać figla, bo: "Gdy wybrane jest odparowywanie szyby przedniej, ogrzewanie szyby tylnej automatycznie włączy się i po krótkim czasie wyłączy."
Tak twierdzi instrukcja obsługi, ale jak pokazuje praktyka, ów krótki czas trwa całe 15 minut! To wątpliwe uszczęśliwianie na siłę, bo przecież nie zawsze zachodzi konieczność włączania ogrzewania tylnej szyby, nawet jeżeli zaparowana jest przednia. Dodatkowo, gdy temperatura zewnętrzna spadnie w okolice zera, energia elektryczna ponownie zacznie docierać do uzwojeń zatopionych w tylnej szybie, i to bez względu na aktualny tryb pracy dwustrefowej, automatycznej klimatyzacji. Zwiększone zużycie prądu mamy więc "jak w banku", tym bardziej, że trudno jest dostrzec żółtą diodę obok przycisku ogrzewania. Nie wiedzieć czemu, odsunięto go daleko na prawą krawędź głównej konsoli, poza obręb panelu klimatyzacji.
Pochwalić trzeba natomiast praktyczną funkcję mono, o której nie wiedzą (bądź tylko udają, że nie wiedzą), producenci aut ze znacznie wyższych segmentów rynku. Dzięki jednemu, prostemu przyciskowi można szybko ustawić jednakową temperaturę w całym samochodzie. Szkoda tylko, że dla osób zajmujących miejsce z tyłu nie przewidziano odrębnych, dedykowanych otworów wentylacyjnych.
Uwagę kierowcy szybko zwraca...
...srebrzysta kulisa okalająca lewarek "automatu". Pada na nią pomarańczowe światło emitowane przez diody umieszczone w podsufitce. Wciśnięty pedał hamulca, zapłon i dźwignia wędruje w położenie D.
Wiem, że testowany egzemplarz posiada, zamontowane w zderzakach, seryjne czujniki odległości zarówno z przodu, jak i z tyłu, ale ze zdziwieniem stwierdzam, że te pierwsze nie kwapią się do pracy. Jak w niemal wszystkich nowoczesnych autach, przednia krawędź maski C-MAX'a jest po prostu niewidoczna, dlatego podczas karkołomnych nierzadko manewrów parkingowych nietrudno znaleźć zastosowanie dla praktycznego asystenta parkowania.
Jak się okazuje, z jakiegoś powodu Ford zakłada, że z zajmowanego w danym momencie miejsca zawsze będziemy wyjeżdżać tyłem! Tylko w takiej sytuacji mamy zagwarantowane, że działa komplet czujników, a więc przód + tył. Jeżeli natomiast manewry rozpoczynamy od podjazdu do przodu, to należy pamiętać, aby wcześniej włączyć czujniki przyciskiem na konsoli. Takie zupełnie niepotrzebne komplikowanie prostych rzeczy może w najlepszym wypadku zirytować, a w najgorszym zmusić do wizyty u lakiernika. Przyzwyczajenia wymaga też, typowa dla Forda, obsługa dźwigni wycieraczek. Pociągnięcie jej do siebie nie uruchomi (jak to zwykle bywa) przednich spryskiwaczy, ale wycieraczkę tylnej szyby.
Samochód oferuje...
...pięć miejsc, wszak jest nas na świecie coraz mniej i Ford uznaje, że w zasadzie nie ma potrzeby proponować produktu typu 5+2 (i to tylko awaryjnie). Słusznie, bo kto potrzebuje więcej, powinien łaskawszym okiem spojrzeć w stronę większego S-MAX'a czy Galaxy. Bagażnik liczy przyzwoite 460 l pojemności, a po wymontowaniu trzech tylnych siedzeń - 1620 l.
Sprężyste i poprawnie wyprofilowane fotele z regulowanym podparciem dla lędźwi pozwalają wybrać się w długą podróż bez obawy o stan pleców. Gdyby tylko przedni podłokietnik mógł zostać zamontowany 2-3 cm wyżej, byłoby idealnie. Z tyłu z kolei nie ma klasycznej kanapy, jest za to zupełnie płaska podłoga i trzy odrębne fotele. Można je składać, pochylać i wyjmować. Można też złożyć jedynie środkowy, a dwa pozostałe przesunąć po skosie do tyłu, stwarzając w ten sposób bardzo komfortowe warunki podróżowania dla dwóch osób.
Podróżowanie C-MAX'em...
...bez rodziny i psa także może dawać sporo satysfakcji. Dzięki sprężystemu zawieszeniu, samochód zachowuje się zupełnie jak zwykła "osobówka". Zdecydowanie i precyzyjnie wykonuje polecenia wydawane kierownicą, oszczędzając pasażerom wątpliwych atrakcji w rodzaju przechyłów czy kołysania nadwozia.
Komfort resorowania cierpi na tym w ograniczonym stopniu. Tłumienie nierówności, nawet na seryjnych obręczach o średnicy 17" z niskoprofilowymi oponami stanowi udany kompromis między bezpieczeństwem a wygodą jazdy. Każdy ruch kierownicą znajduje odzwierciedlenie w zachowaniu całego auta. W swojej kategorii C-MAX jest mistrzem nie tylko prostej, ale także zakrętów - zwłaszcza, gdy za pośrednictwem komputera pokładowego wybierzemy sportowe przełożenie układu kierowniczego (poza tym ustawić można oczywiście wariant standardowy oraz komfortowy).
Testowane auto napędzał dość cichy, dwulitrowy turbodiesel z wtryskiem bezpośrednim, wspomagany przez sześciobiegowy "automat" produkowany przez niemiecką firmę Getrag, a przez Forda nazwany PowerShift. Konstrukcja ta nie ma klasycznej przekładni hydrokinetycznej - w zamian może pochwalić się obecnością dwóch sprzęgieł oraz pewną przypadłością, której konkurencyjne DSG koncernu VW w zasadzie nie wykazuje. Owszem, gdy podczas dynamicznego nabierania prędkości elektronika sterująca spodziewa się zmiany biegu na wyższy, to rzeczywiście następuje ona błyskawicznie.
Bywa jednak i tak...
...że kierowca zawaha się, a jego decyzja zostanie niewłaściwie zinterpretowana przez komputer. Wtedy PowerShift, zupełnie jak jego mocodawca wciskający pedał przyspieszenia, również będzie potrzebować chwili do namysłu. Do pełni szczęścia brakuje ponadto tempomatu, który nawet w najwyższej, testowanej wersji wymaga dopłaty w wysokości 700 zł. Co ciekawe, ten praktyczny dodatek znajduje się na liście wyposażenia standardowego niższej odmiany Ghia - w tym przypadku obejdzie się bez żadnych dopłat. Gdzie więc logika? Nie wiadomo...
Mimo wszystko, duet 2.0 TDCi + PowerShift świetnie sprawdza się w przypadku tego rodzinnego minivana. Przy prędkości 100 km/h wał korbowy 136-konnego diesla obraca się około 1700 razy w ciągu minuty, a we wnętrzu panuje cisza. Dopiero przy szybszej jeździe do głosu dochodzą szumy powietrza opływającego karoserię, ale w zakresie prędkości dopuszczalnych na polskich drogach zawsze utrzymują się na niskim poziomie.
Samochód niestrudzenie pokonuje kolejne kilometry, ani na moment nie wprawiając kierowcy w zakłopotanie brakiem momentu obrotowego podczas wyprzedzania. Jeżeli wierzyć wskazaniom komputera pokładowego, to ponad 700-kilometrowy odcinek pokonany na jednym zbiorniku w trasie nie powinien stanowić problemu. Tak imponujący wynik jest oczywiście niemożliwy do osiągnięcia podczas eksploatacji w warunkach miejskich. Na ulicach stolicy gnębionej "korkami", testowy C-MAX na każde 100 przejechanych kilometrów potrzebował porcji oleju napędowego niejednokrotnie przekraczającej 9 litrów. Natomiast średnie, testowe 7.6 l wydaje się być zupełnie dobrym, całkowicie akceptowalnym rezultatem.
W wyposażeniu C-MAX'a...
...może nie brakować dosłownie niczego. Pod tym względem Ford przypomina modele najbardziej szlachetnych, niemieckich marek z segmentu premium. Lista płatnych opcji jest bardzo długa i obejmuje takie dodatki, jak np. rolety przeciwsłoneczne na tylnych drzwiach (400 zł), dodatkowo przyciemniane szyby (800 zł), podgrzewane przednie fotele (900 zł), nagrzewnicę postojową (2650 zł), centralny zamek z kluczem elektronicznym KeyFree (3600 zł), system nawigacji satelitarnej DVD ze zmieniarką na 6 płyt (8000 zł) czy szklany dach panoramiczny, rozjaśniający i optycznie powiększający wnętrze (3000 zł). Dostępna jest nawet regulacja położenia pedałów sprzęgła, hamulca i przyspieszenia (700 zł), a wzmocnione zawieszenie sportowe za 500 zł to - przynajmniej na pierwszy rzut oka - prawdziwa gratka.
Politykę wolnego i świadomego wyboru Ford stosuje również w stosunku do takich elementów, jak lampy przednie. Aby zamówić dodatkowy system oświetlenia adaptacyjnego, wcale nie trzeba wydawać wcześniej 3000 zł na "biksenony", które notabene nie zachwycają skutecznością. Ich zasięg jest ograniczony, bo znaczna część strumienia światła kierowana jest tuż przed auto, natomiast przeciwległy pas ruchu zostaje potraktowany wyraźnie po macoszemu. Tymczasem za 1900 zł można otrzymać lampy adaptacyjne z klasycznymi reflektorami halogenowymi, które spisują się niewiele gorzej.
Z jednej strony, elastyczne podejście do kwestii płatnych opcji pozwala nabywcy na skonfigurowanie samochodu z wyposażeniem odpowiadającym jego potrzebom. Z drugiej, jeżeli ktoś planuje zakup C-MAX'a z "automatem", to wielkiego wyboru mieć nie będzie. Krótko mówiąc, skazany jest na wysokoprężny silnik 2.0 TDCi. Ceny rozpoczynają się od 90 090 zł za podstawową wersję Trend.
Wyposażenie nie będzie oczywiście tak bogate, jak testowanej Platinium X, obejmie jednak większość elementów wpływających na wygodę użytkowania - centralny zamek sterowany pilotem, klimatyzację, elektrycznie regulowane (i podgrzewane) lusterka oraz szyby w przednich drzwiach, a także składane blaty stolików na oparciach przednich foteli. Niestety, za radio z CD trzeba już dopłacić 1900 zł, dlatego lepszym wyborem może okazać się przygotowanie dodatkowych 2000 zł na promocyjny pakiet Silver.
W rezultacie, za 3900 zł otrzymamy nie tylko wspomniany wyżej radioodtwarzacz z CD, 6 głośnikami i zdalnym sterowaniem z kolumny kierownicy, ale również dwustrefową automatyczną klimatyzację, kurtyny powietrzne oraz podgrzewaną przednią szybę (wbrew powszechnym opiniom wtopione w nią elementy grzewcze nie przeszkadzają kierowcy, chociaż w pewnych warunkach oświetleniowych mogą być widoczne).
Nie jest tajemnicą, że...
...z powodu dość dużej liczby drobnych usterek, C-MAX może nie być najlepiej wspominany przez pierwszych nabywców. Powodem były rozmaite dolegliwości tzw. wieku dziecięcego, ale obecnie nie ma się czego obawiać. Problemy występujące na początku produkcji zostały trwale wyeliminowane.
W ten sposób dochodzimy do sedna sprawy. C-MAX ma swoje lata, ale właśnie dlatego może stanowić atrakcyjną propozycję - pozostaje konstrukcją solidną i dopracowaną. To pojazd bardzo wszechstronny, a w dodatku, tradycyjnie już dla Forda, właściwościami jezdnymi zostawiający konkurentów daleko w tyle.