Honda Jazz 1.4 LS
Do Hondy Jazz podszedłem z nastawieniem typowym dla młodego samca. Chciałem auta szybkiego, ciasnego, emocjonującego, szalonego. To był błąd. Żeby docenić to auto musiałem postarzeć się mentalnie o 50 lat i skontaktować się z kobiecą częścią mojej osobowości.
Jestem sobą
Jako młody przedstawiciel płci męskiej zwracam uwagę na ilość koni pod maską (im więcej, tym lepiej), właściwości jezdne (im bardziej sportowe, tym lepsze) i wrażenie, jakie mogę zrobić na płci pięknej (im większe, tym lepiej oczywiście). Z takim nastawieniem mogę powiedzieć jedno - mała Honda jest nie dla mnie.
Jazz nie miał nawet setki mechanicznych źrebaków pod krótką maską. Na zakrętach za bardzo się przechylał. Kobiety w ogóle nie zwracały uwagi na mnie i auto. Z punktu widzenia prawdziwego macho nie byłem w stanie nazwać koloru testowanego auta. Nie korzystałem z możliwości inteligentnego systemu składania foteli. Czułem się jak ekshibicjonista przez te duże szyby. Nie doceniłem ustawnego bagażnika. Lusterka wydały mi się za wielkie. Elektryczne wspomaganie kierownicy nie przypadło mi do gustu. Gałka skrzyni biegów irytowała mnie lekkością działania i niesportowym charakterem. Zdziwiły mnie lusterka w osłonach przeciwsłonecznych. Schowki okazały się bezużyteczne. Przyciski poraziły mnie rozmiarem. Niewielka moc nie pozwoliła mi wygrywać "konkursów" od świateł do świateł. Delikatny i nienachalny styl auta nie łechtał mojego ego i nie potęgował poczucia męskości, siły i dominacji.
Dla potrzeb testu pozwoliłem jednak kobiecej części mojej osobowości zawładnąć moim ciałem i duszą. Co więcej, zmusiłem też mój mózg do wytężonej pracy, abym mógł poczuć się jak osoba starsza. Dopiero w takich okolicznościach przyrody Jazz zaczął mieć sens.
Jestem kobietą
Będąc pod wpływem pierwiastka kobiecego westchnąłem na widok lakieru Sirius Blue Metallic. Spodobała mi się króciutka maska ułatwiająca parkowanie. Bez problemu upchałem wszystkie duperele w licznych i przemyślanych schowkach. Byłem pod wrażeniem, z jaką lekkością, niemalże bezwiednie, lewarek skrzyni wybierał poszczególne biegi. 83-konny silnik wydał mi się niebezpiecznie wręcz szybki w mieście i wystarczający poza metropolią. Lusterka w osłonach przeciwsłonecznych zaczęły mieć sens, gdy zaszła potrzeba odświeżenia makijażu. Spore szyby oraz doskonała widoczność w każdym kierunku ułatwiały manewrowanie na ciasnym parkingu zaprzyjaźnionej kosmetyczki. Równie pomocne okazało się elektryczne wspomaganie układu kierowniczego. Kierownica chodziła lekko, precyzyjnie i pewnie. Wracając z wyprzedaży nie miałem problemów z zapakowaniem wszystkich najnowszych i najmodniejszych nabytków włókienniczych do bagażnika (353-1323 litry). Przychylnym okiem spojrzałem na sterowanie radiem na kierownicy. Te 3 przyciski ograniczyły do zera ryzyko uszkodzenia świeżutkiego tipsa w czasie majstrowania przy zmianie stacji radiowej. No i jeszcze deska rozdzielcza - urocze pomarańczowe podświetlenie deski rozdzielczej podkreślało najnowszy makijaż, srebrne przyciski wyglądały jak stylowe dodatki do markowej kreacji, a z plastików deski rozdzielczej mogłem bez kłopotów zetrzeć ślady tuszu do rzęs i pomadki.
Jestem starszy
Kolejna przemiana wewnętrzna i już czułem się jak osoba starsza. W tej sytuacji Honda spodobała mi się jeszcze bardziej. Wysokie nadwozie nie nadwerężało moich schorowanych pleców podczas wsiadania i wysiadania. Zawieszenie zestrojone z myślą o komforcie zadbało o moje kruche ciało na dziurawych polskich drogach. Spore lusterka nie męczyły wzroku i zapewniały odpowiednią widoczność. Duże, wyraźnie oznakowane przyciski były intuicyjne w obsłudze, więc nie musiałem wertować instrukcji obsługi. Stosunkowo elastyczny silnik ułatwiał jazdę. Motor, który mógł się kręcić i kręcić niemal w nieskończoność okazał się błogosławieństwem - w tym wieku pamięć już nie ta i często wylatuje z głowy, że trzeba zmienić bieg. Jadąc na działkę zasadzić drzewka na wiosnę skorzystałem ze zmyślnych tylnych siedzisk, które jednym ruchem można postawić do pionu (taki trik możliwy jest dzięki umieszczeniu zbiornika paliwa pod przednimi siedzeniami). W ten sposób zyskałem przestrzeń na przewiezienie ukochanego drzewka. W czasie wspólnych podróży z wnuczkami nie przejmowałem się ich bezpieczeństwem. Dzięki napinaczom wszystkich pasów, uchwytom ISOFIX i wysokiemu poziomowi bezpieczeństwa (EuroNCAP - 4 gwiazdki za ochronę pasażerów, 3 za ochronę pieszych i dzieci) nie musiałem brać środków na uspokojenie, po których czuję się otępiały.
Jestem przeciw
Niezależnie od wieku, płci, orientacji seksualnej, stanu umysłu i poglądów politycznych nie spodobało mi się kilka rzeczy - brak podłokietnika z przodu, tylko dwa airbagi w standardzie, głośne zawieszenie, twarde (ale świetnie spasowane i "jakościowo" wyglądające) plastiki, męczący szum wiatru przy wyższych prędkościach, mizerne trzymanie boczne foteli, duże przechyły nadwozia na zakrętach i skóra na kierownicy (źle wygląda i powoduje nadmierną potliwość dłoni).
Jest za droga
Kiedy już dorosnę, posądzę drzewo, zbuduje dom, nauczę syna jeździć na rowerze i uwolnię się od młodzieżowej niedojrzałości, wówczas docenię zalety odJAZZdowej Hondy. Bo to naprawdę dobre, nowoczesne, praktyczne, przemyślane i ładne auto. Tylko trochę drogie.