Toyota Yaris 1.0 VVT-i Luna

Idea nowego Yarisa zrodziła się w Japonii. Zaprojektowanie auta zlecono nicejskiemu studiu ED2. Produkcją zajmuje się francuska mieścina Valenciennes. A pod maskę trafia najlżejszy silnik świata z Polski. Mieszanka wybuchowa. Ale na drodze się sprawdza.

Yaris prezentuje się nowocześnie i modnie. Duże światła, wysoko poprowadzony zderzak oraz liczne wklęsłości, wypukłości i załamania czynią małą Toyotkę atrakcyjnym, modnym i interesującym autem. Yaris numer dwa jest dłuższy o 110 mm, szerszy o 35 mm oraz wyższy o 30 mm od poprzednika. Rozstaw osi urósł o 90 mm. Mimo takiego przyrostu formy i treści Yaris jest zdecydowanie mniejszy od najnowszych konkurentów. Ale tylko zewnątrz.

We wnętrzu jest zdumiewająco przestronnie. Kierowca ma tyle wolnej przestrzeni, że nie jest w stanie jej wykorzystać. Wrażenie potęguje daleko wysunięta przednia szyba i duże boczne okna. Szokująca (w sensie pozytywnym) jest przestrzeń dla pasażerów z tyłu. Szczególnie na nogi. Tylko nad głową z tyłu mogłoby być lepiej. Tylna kanapa jest dzielona (60/40), składana i przesuwana w zakresie 100 mm. Bagażnik ma w najgorszym razie 272, w najlepszym natomiast 1086 litrów. Przydatna jest także podwójna podłoga. Jedyne "ale" można mieć do tandetnej półki bagażnika. Już z gorszych materiałów nie mogli jej zrobić.

Miejsce pracy kierowcy? Wszystkie przepisy motoryzacyjnego BHP spełnione. Fotel jest stosunkowo obszerny i średnio twardy. Nie ma trzymania bocznego, ale przy tym silniku to nie przeszkadza. Przydałaby się regulacja części lędźwiowej, ponieważ ustawienie fabryczne jest nie do końca anatomicznie przyjazne. Fotel i kierownicę można regulować w akceptowalnym zakresie. Pozycja za kierownicą to stadium pośrednie między bezkompromisowym vanem a bezkompromisowym autem sportowym. Wszystkie pokrętła i przyciski są w zasięgu ręki. Obsługa już nie może być prostsza. Do centralnie umieszczonego wyświetlacza trzeba się przyzwyczaić. Jego czytelność nigdy nie daje powodów do narzekań.

Materiały wyglądają na miękkie, ale są twarde i łatwo się rysują. Do jakości montażu nie można się przyczepić. Choćbyś bardzo chciał, nie usłyszysz żadnych stuków, trzasków, popiskiwań i innych zawodzeń elementów wykończeniowych. Masz poczucie jakości, precyzji i staranności w tym aucie. Gdyby tylko gumowe wykończenie lewarka skrzyni biegów nie wyglądało jak sfatygowany kalosz, a tunel środkowy między przednimi fotelami był lepiej zamontowany, byłoby niemalże orgazmicznie.

I jeszcze coś o schowkach. W stosunkowo niewielkim aucie znalazło się bardzo dużo miejsca dla ludzi i ich bagażu. Ale życie życiem i wszelakie klamoty też trzeba gdzieś powtykać. W kwestii schowków i schoweczków konstruktorzy poszli na całość. Po lewej stronie kierownicy są dwa. Za kierownicą jest jeden. Po obu stronach kosmicznej konsoli kolejne dwa (niestety, nie są specjalnie praktyczne). Pasażer ma do dyspozycji dwa średnie schowki na desce, szufladę pod siedzeniem i schoweczek pod nawiewem. Do tego kieszenie w drzwiach i w oparciach przednich foteli oraz liczne uchwyty na butelki. Trzeba zapisywać, co się gdzie schowało. Jedyny poważny minus wnętrza to przygnębiające, wszechobecne i w żadnym razie fascynujące czarne wykończenie.

Pod maską testowanej Toyoty znalazł się 3-cylindrowy motor. Jednostka produkowana w Wałbrzychu jest najlżejszym silnikiem świata. Trzycylindrowiec daje z siebie tyle, ile może - 69 KM i 93 Nm przy 3,6 tys. obr/min. Nie jest tego wiele, ale w aucie ważącym nieco ponad tonę (wersja 5d - 1030 kg, wersja 3d - 980 kg) wystarczy do w miarę sprawnego przemykania miejskimi ulicami. Poza przeludnionymi miastami Toyocie brakuje wigoru, niutonometrów, powera i chęci do szybkiej jazdy. Chcica szybkości wymaga ciągłego kontaktu ze skrzynią. Wyprzedzanie zajmuje więcej czasu niż byśmy chcieli. Czasami lepiej zrezygnować i spokojnie płynąć z prądem innych użytkowników. Dźwięk silnika nie jest oczywiście aż tak emocjonujący, aby śnił Ci się po nocach. Podczas naszego testu auto spaliło średnio 6,4 litra (w mieście 7,3, na trasie 5,5 litra).

Nie ważne gdzie, nie ważne kiedy, nie ważne w jakich warunkach – układ kierowniczy reaguje bez mrugnięcia okiem na nasze polecenia, skrzynia biegów chodzi aksamitnie delikatnie i szalenie precyzyjnie, a poziom hałasu nigdy nie przekracza granic przyzwoitości i dobrego smaku. Zawieszenie daje pewność w czasie szybszej jazdy, poprawnie wybiera nierówności, nie narzuca się akustycznie swoją obecnością i ma spory potencjał. Gdyby Yaris miał więcej koni pod tą swoją króciusieńką maską, byłby bardzo satysfakcjonującym i angażującym autem. To dobry materiał na jakieś buńczuczne, butne GTI.

Silnik 1,0 jest po prostu za mały. Nie pozwala Toyocie rozwinąć skrzydeł, pokazać jej ukrytych możliwości. I nie mają tu nic do rzeczy jego polskie korzenie. Yaris z biało-czerwonym sercem to propozycja dla tych, którzy wierzą, że pośpiech poniża. I dlatego nie podróżują z prędkością światła.

Yaris to auto do miasta. I tam czuje się jak ryba w wodze, dżdżownica w ziemi i słoń na sawannie. Niewielkie wymiary pozwalają się wcisnąć wszędzie. Duże szyby ułatwiają zmagania o wolne miejsce pod megahipersupermarketem. W warunkach miejskiej dżungli sprawdza się też mikroskopijny promień skrętu (4,7 metra). Pozwala on niemalże zawracać w miejscu.

Yaris to auto bezpieczne. Przypomina o zapięciu pasów, dba o dzieci dzięki ISOFIX-om i jako pierwsze auto w klasie może mieć poduszkę chroniącą kolana kierowcy. Ale to nie wszystko. W testach EuroNCAP zdobył maksymalną notę 5 gwiazdek. Ale to wciąż nie wszystko. Yaris zdobył najwięcej punktów w tych testach wśród aut Toyoty (35). Ale to wciąż nie koniec. Za ochronę dzieci auto zdobyło 3 na 5 gwiazdek. Najgorzej jest jednak z pieszym. Mimo napompowanego przodu Yaris uderza z impetem w pieszego i daje mu niewiele szans (2 na 4 gwiazdki). I to już wszystko w tej materii. Naprawdę.

Yaris Luna w lakierze metalizowanym (1500 zł) z klimatyzacją (1200 zł), drugą parą drzwi i swojskim silnikiem kosztuje około 48 tys. złotych. Biorąc pod uwagę legendarną jakość Toyoty, inteligentną wszechstronność Yarisa oraz bogate wyposażenie (poduszki, elektryka, ABS, radio CD itd.), taka cena to z pewnością żadne zdzierstwo ze strony Toyoty.

Yaris to motoryzacyjny odpowiednik dobrego ucznia. Zawsze przygotowanego, skromnego, bystrego, inteligentnego i towarzyskiego. W przeciwieństwie do kujona możesz z nim iść konie kraść, ukradkiem popalić w toalecie papierosy (oczywiście lighty) i przefarbować na okres wakacji włosy na zdziczały blond. To ten typ człowieka, z którym można się zaprzyjaźnić. Ma swoje słabości, wady i przywary. I dobrze. Nie chcemy przecież jakiś nieskazitelnych, zmutowanych, doskonałych aż mucha nie siada cyborgów.