BMW chce pożegnać coupe, kabriolety i roadstery, jednocześnie zacieśniając romans z Toyotą

Coś, co kilka lat temu brzmiałoby jak dobry dowcip, dzisiaj jest rzeczywistością. BMW rozważa zmniejszenie gamy modelowej i zacieśnienie więzi z Toyotą. Jakie mogą być tego efekty?

Teraz możemy kupić dowolnie wybrane auto. Jest tylko jeden warunek - musi to być SUV. Może mieć mniej drzwi, udawać coupe albo rasową terenówkę. Podniesione samochody szturmem wzięły rynek i nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek miało się zmienić. Oznacza to jednak pewien mały problem z autami, które - delikatnie mówiąc - są teraz nie w smak producentom. Chodzi o wszelkiego rodzaju prawdziwe coupe, kabriolety czy roadstery. BMW poważnie rozważa mocne cięcia w gamie, lub wręcz morderczą czystkę. Potwierdzają to słowa, które Oliver Zipse, szef marki, wypowiedział na Automobilwoche Kongress.

BMW BMW i Toyota pracują m.in. nad ogniwami paliwowymi

Czas sprzątania

Dlaczego gama musi zostać zmniejszona? Cóż, powód jest jeden i każdy doskonale go zna. To elektryfikacja. Daimler przykładowo powiedział wprost, że w najbliższych latach stanie się znacznie mniejszą marką. Okazuje się bowiem, że w projektowanie aut na prąd zaangażowanych jest mniej osób, a same pojazdy - konstrukcyjnie przynajmniej - są wbrew pozorom prostsze. Koncern ze Stuttgartu szykuje się więc do zwolnienia wielu osób, co pozwoli także zaoszczedzić dużo cennych euro i dolarów.

Nie inaczej sytuacja wygląda w BMW, gdzie słowo elektryfikacja także jest na tapecie. Model iX, jakże kontrowersyjny, to pierwszy krok w tym kierunku. A jak powiedziało się już A, to trzeba po kolei artykułować następne litery. Marka z Monachium ma tutaj jednak cennego partnera, który wspiera ją w wodorowej krucjacie.

Mowa oczywiście o Toyocie, będącej strategicznym partnerem BMW. Japończycy zadziwiająco dobrze dogadali się z Niemcami i stworzyli zgrany duet. Zipse podkreśla, że te wzięci będą teraz tylko wzmacniane, głównie dzięki projektowi ogniw paliwowych do BMW X5 i do nowego Mirai.

Szalona pogoń za SUV-ami sugeruje jednak, że to one będą grać pierwsze skrzypce. Przy ograniczonych budżetach, dodatkowo dociśniętych wielkim butem z napisem COVID-19, modele niszowe stają się po prostu nieopłacalne. Być może patrzymy więc na ostatnią generację modelu Z4, a kolejna Seria 4 nie dostanie niż otwartego wariantu. O ile w ogóle takowa wyjdzie na drogi.

To może też wskazywać chęć stworzenia nowego auta z Toyotą

Być może Niemcy i Japończycy mają już dalekosiężne plany dotyczące ich współpracy. Jakby nie patrzeć trwa ona od wielu lat i trzyma się całkiem nieźle. Zaczęło się od wymiany silnikami (diesle BMW lądowały w Toyotach) i nauki projektowania hybryd, po drodze powstała nowa Supra i Z4, a teraz całe moce przerobowe skierowane są na wodór. Co będzie dalej? Trudno powiedzieć, ale można spodziewać się - przynajmniej moim zdaniem - projektu samochodu elektrycznego. BMW może pokazać tutaj swoje know-how, a Toyota będzie miała bazę dla pojazdu, który będzie jej niezbędny w Europie. Okazuje się bowiem, że hybrydy nie pozwolą jej zejść do wymaganych limitów emisji CO2, co będzie wyjątkowo kosztowne.