ISUZU dorobiło się nowego modelu. To SUV, który wygląda naprawdę dobrze!

ISUZU wbrew pozorom produkuje coś więcej niż tylko pickupa D-MAX. Oto model MU-X, nowość marki i jej powrót do segmentu SUV-ów.

ISUZU D-MAX to naprawdę udany i sprawdzony pickup, który od lat jest jedną z lepszych propozycji w swoim segmencie. Jak jednak wiadomo "jeden model wiosny nie czyni". Dlatego też ta japońska marka postawiła na stworzenie drugiego samochodu, który zagra w lukratywnym segmencie SUV-ów. Oto M-UX drugiej generacji.

Co jak co, ale wizualnie prezentuje się bardzo dobrze!

Tak jak ISUZU D-MAX jest jednym z ładniejszych pickupów, tak M-UX bez wątpienia jest ciekawym wizualnie SUV-em. Dość dynamiczna i przyjemna dla oka linia jest odpowiednio masywna i prezentuje się naprawdę sympatycznie. Zadbano tutaj o ciekawe przetłoczenia i drobne smaczki, dzięki którym auto nie jest nudne.

ISUZU

Zresztą to samo dzieje się w środku. D-MAX jest dużo bardziej "roboczy". Tutaj znajdziemy nowoczesny kokpit w bardzo atrakcyjnym stylu. Jeśli macie wrażenie, że gdzie już go widzieliście, to nie jesteście w błędzie. Niemal identyczne wnętrze jest w... Maździe BT-50. Wszystko to dlatego, że model ten zbudowano na platformie D-MAX-a i z niego czerpie większość rozwiązań. A to oznacza ciekawą stylistykę i sporo elegancji - co może być dla wielu osób niespodzianką.

ISUZU M-UX nie wymięknie w terenie

Tutaj także platformą dla tego auta jest D-MAX. Oznacza to solidną konstrukcję na ramie oraz mocne silniki. Bazową opcją będzie diesel znany z Europy, czyli konstrukcja 1.9 oferująca 150 KM. W tym przypadku jednak jedyną opcją jest napęd na tylną oś.

Drugi wariant to 3-litrowy, 190-konny diesel. Tutaj zyskujemy już pełny napęd na cztery koła oraz reduktor. Standardowo silnik łączy się także z 6-biegowym automatem, co jest najlepszym wyborem do takiego modelu.

ISUZU M-UX nie trafi do Europy

To model, który stworzono z myślą o Azji, a zwłaszcza o Tajlandii. M-UX zagości też pewnie w Australii, gdzie takie auta są bardzo popularne i chętnie wybierane przez klientów. Zresztą przy naszych europejskich normach emisji CO2 model ten nie miałby żadnych szans na sensowną cenę. A szkoda, gdyż solidnych terenówek na rynku jest już bardzo mało.