Diesel ma się świetnie - Volkswagen podwoił sprzedaż aut z silnikiem TDI

Dieselgate? Dla Volkswagena jak widać do żaden problem - klienci wciąż chętnie wybierają auta wysokoprężne.

Co więcej, wybierają je chętniej niż przed rokiem. W 2018 Volkswagen podwoił sprzedaż samochodów z silnikiem wysokoprężnym. W "rekordowych" Niemczech, gdzie ciągle mówi się o kolejnych "zakazach" dla diesli, sprzedaż wzrosła dwukrotnie, głównie wśród klientów indywidualnych. Tym samym udział diesla w ogólnej sprzedaży Volkswagena wzrósł o 4 punkty procentowe, do 43%. Grupa Volkswagena w minionym roku łącznie sprzedała 10 834 000 samochodów.

Jak podkreśla wiele osób, nowe diesle wbrew pozorom są dużo bardziej ekologiczne od silników benzynowych. Jest to efekt wyśrubowanych norm, które narzucono takim jednostkom. Zaawansowane filtry oraz wiele innych rozwiązań, które wprowadzono w jednostkach zasilanych ropą sprawiły, że zarówno emisja CO2 jak i innych szkodliwych cząsteczek, w tym NOx jest niższa niż w innych jednostkach.

Diesel nie straszy

W Niemczech stopniowo wprowadzane są ograniczenia w poruszaniu się autami wysokoprężnymi w określonych miejscach. W Hamburgu dla przykładu dla aut na ropę zamknięto kilka ulic. Jak wskazują pierwsze badania po wprowadzeniu nowych przepisów, wycofanie diesli zupełnie nie wpłynęło na poprawę jakości powietrza - jest ona na tym samym poziomie co w poprzednich latach. Jedynie w jednym miejscu odnotowano spadek wartości tlenków azotu z 48 do 45 mikrogramów na metr sześcienny. Władze popierające zakazy ogłaszają więc sukces, choć tak naprawdę zmiana jest nieodczuwalna i może być kwestią błędu pomiarowego bądź warunków pogodowych.

Elektryków będzie zbyt dużo

Volkswagen wyraźnie podkreśla, że powoli odchodzi od diesli. Jak widać producenta czeka jeszcze bardzo długa droga - klienci niechętnie przesiadają się na auta elektryczne. Jak podkreślają analitycy firmy Deloitte, producenci aut zdecydowanie przestrzelili ze swoimi założeniami dotyczącymi produkcji i sprzedaży elektryków. Ceny samochodów na prąd powinny spaść i wyrównać się do poziomu aut spalinowych w okolicach 2024 roku - do tego momentu na drogi wyjedzie około 21 milionów aut typu "EV".

Popęd w kierunku całkowitego wycofania pojazdów na benzynę i ropę może jednak doprowadzić tzw. "przepaści", czyli ogromnej różnicy pomiędzy popytem a podażą. Michael Woodward, partner w firmie Deloitte, specjalizujący się w analizie rynku motoryzacyjnego podkreśla, że nadprodukcja doprowadzi do przeładowania tzw. "stocków" producentów samochodami na prąd.