Toyota Auris Touring Sports D4-D 125 Prestige
Kombi z dieslem pod maską to marzenie wielu ojców rodzin. Jeśli dodamy do tego japońską technologię, to otrzymamy maksymalnie rozsądny samochód dla maksymalnie rozsądnych ludzi. Tylko czemu Toyota nazwała takie auto Touring Sports? Przecież nie ma ono nic wspólnego ze sportem.
Jęknięcie rozrusznika uruchamia bestię grzmiącą złowrogo w ciemnościach garażu. Struga słońca wlewa się przez uchyloną bramę, otwierając ścieżkę do autostrady przyjemności. Wbijasz jedynkę i z rykiem silnika ruszasz do przodu, chwilę później redukując biegi na granicy uślizgu kół. Uwielbiam tego rodzaju opisy otwierające testy samochodów. Niestety Kochani, nie tym razem! Dziś nie będzie o żadnym superaucie. Dziś usłyszycie kilka naprawdę banalnych zdań na temat raczej banalnego samochodu dla banalnych ludzi żyjących w banalnym kraju. Bo czymże w końcu jest rodzinne kombi klasy kompaktowej z dwulitrowym turbodieslem pod maską? Spełnieniem snów o przeciętnym wozidełku, w którym niskie rachunki za paliwo odgrywają niebagatelną rolę przy wspieraniu rodzinnego budżetu.
W ten raczej bezbarwny, ale jakże prawdziwy obraz motoryzacyjnej codzienności wpisuje się trzon oferty większości popularnych marek ze starego kontynentu. A Japończycy z Toyoty? Od czasów obrzydliwe przeciętnej Corolli E12 nie posiadali oni w europejskiej ofercie kompaktu z "plecakiem" bliskiego sercu ojców i matek rodzin. Klienci zaczęli więc powoli odpływać do niemieckiej i koreańskiej konkurencji. Ale dość szybko nastąpił kres tego stanu rzeczy. Oto bowiem pojawił się Auris w wersji kombi. Jaki jest?
Przede wszystkim większy
Nowy model obdarzony jakże ekscytującym przydomkiem "Touring Sports" jest dłuższy od swojego brata-hatchbacka o dobrych 28,5 cm. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tę różnicę spożytkowano nadzwyczaj pożytecznie, bowiem bagażnik ma pokaźne 530 litrów. Kufer Toyoty z dwupoziomową podłogą wyposażono w wygodny system, dzięki któremu nie musimy sięgać do oparć tylnych siedzeń, aby je złożyć - robimy to jednym ruchem cięgła umieszczonego w bocznej ściance bagażnika. Mamy więc sporo zalet wynikających z powiększonej długości auta. Ale czy to wszystko, czego potrzeba?
Dobry samochód rodzinny oprócz wielkiego luku bagażowego, który i tak zawsze okaże się o jedną walizkę za mały, winien też posiadać oczywiście mnóstwo miejsca dla pasażerów. I tu niestety Auris w wersji kombi nie błyszczy już tak jasno, jak jego nazwa mająca ewidentnie nawiązywać do sportowego charakteru. Co do handlowego przydomka: "Touring" jeszcze ujdzie, ale "Sports"? Prawdę mówiąc, nie bardzo widzę w kompaktowej Toyocie jakiekolwiek sportowe cechy, więc sens obdarzania jej wspomnianą nazwą wydaje się być czysto marketingowy. Ale wracając do przestrzeni niezbędnej w rodzinnym samochodzie...
Niestety Auris TS cierpi na tę samą przypadłość, która trapi również pięciodrzwiową odmianę hatchback: mała ilość miejsca na tylnej kanapie. Dodatkowe centymetry wydłużonego nadwozia zostały wykorzystane wyłącznie do powiększenia bagażnika. Szkoda, że nie pomyślano o pasażerach siedzących z tyłu i nie wydłużono 2600-milimetrowego rozstawu osi. Tak przecież zrobiono w przypadku Corolli bazującej na tej samej platformie podwoziowej.
Wnętrze Aurisa TS posiada również kilka innych mankamentów, znanych ze zwykłej pięciodrzwiowej wersji japońskiego kompaktu. Są więc fotele przednie z nieco przykrótkimi siedziskami oraz umieszczony między nimi podłokietnik, który zawadza przy wrzucaniu "dwójki". Pomiędzy zegarami kierowca ujrzy spory wyświetlacz monochromatyczny - pokazuje on informacje z komputera pokładowego. Skrzący się na biało-niebiesko ekranik, mógłby mieć lepszą rozdzielczość, ale jego czytelności niewiele można zarzucić.
Czas na jakieś pozytywy...
...a w przypadku Aurisa TS znajdzie się ich z pewnością kilka. Co najpierw? Przede wszystkim to, co odczuwa kierowca już przy pierwszym kontakcie z Aurisem. Za każdym razem, gdy wsiadam do tego Japończyka zachwycam się, że Toyota jest jednym z niewielu rodzinnych kompaktów, w których da się opuścić lewy przedni fotel naprawdę nisko i cieszyć prawidłową pozycją za kółkiem, niegdyś spotykaną w większości aut osobowych. Wygląda na to, że era podniesionych miejsc stojąco-siedzących w zwykłych samochodach zaczyna powoli dobiegać końca, czego ewidentnymi przykładami są inne nowe modele konkurencyjnych marek zaprojektowane na starą modłę.
Gdy już usadowimy sie za kierownicą i uruchomimy dwulitrowego diesla drzemiącego pod maską Toyoty, przeżyjemy kolejne miłe zaskoczenie. Chodzi o świetne wytłumienie motoru i jego kulturę pracy. 124-konne D4-D zachowuje się bardzo przyzwoicie i nawet odpalone po mroźnej nocy nie przenosi do kabiny nadmiernej ilości wibracji. Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że testowane przeze mnie Audi A3 oraz kilka innych aut wyposażonych w dwulitrowe volkswagenowskie TDI zaraz po uruchomieniu (a także już w trakcie jazdy) sprawowało się o wiele gorzej od Aurisa. Czapki z głów dla Japończyków!
Jak z prowadzeniem?
Może i układ jezdny Aurisa Touring Sports nie zachwyca niczym szczególnym, ale w końcu nie takie są oczekiwania wobec niego. Kompaktową Toyotą ma się podróżować wygodnie i łatwo, a to bez wątpienia można o tym samochodzie powiedzieć. Wyjąwszy nienajlepszą widoczność do tyłu, która jest piętą achillesową większości nowych aut, japoński kompakt sprawia wrażenie bardzo poręcznego. Zawieszenie z kolumnami MacPhersona z przodu prawidłowo tłumi nierówności jezdni, nawet pomimo zastosowania 17-calowych kół z niskoprofilowym ogumieniem. Reakcje na ruchy kierownicą są szybkie, choć elektrycznie wspomaganemu układowi kierowniczemu przydałoby się nieco więcej sztucznego oporu.
Lewarek ręcznej skrzyni biegów Toyoty nie zachwyca płynnością pracy. Przełożenia zmienia się niezbyt harmonijnie, ale jedno trzeba uczciwie przyznać: 6-stopniowy "manual" zapewnia należyte obniżenie obrotów silnika na ostatnim biegu. To przekłada się na bardzo małe zużycie paliwa. O ile w przypadku dwulitrowych motorów o zapłonie samoczynnym oszczędność podczas jazdy w trasie nie jest raczej niczym szczególnym, o tyle wyniki spalania na poziomie poniżej 7 litrów na 100 km w cyklu miejskim są już naprawdę godne odnotowania. Przy takim apetycie na paliwo z Aurisem można spokojnie odbudowywać budżet rodzinny (bądź firmowy), a przecież o tym chyba myślimy decydując się na kombi z dieslem pod maską.
Trochę nerwowo...
...124-konna Toyota może i nie lata po szosie, ale jej osiągi da się określić jako "wystarczające" (10,5 sek. do "setki"). Podczas wyprzedzania czuć pewien niedostatek mocy i aby uniknąć krzyku pasażerów warto dobrze zaplanować manewr, odpowiednio dobierając bieg (trafimy wtedy w maksymalny moment obrotowy 310 Nm dostępny między 1600 a 2400 obr./min.). A skoro już o stresujących momentach mowa... czas na wytknięcie Aurisowi pewnej nieprzyjemnej cechy. W czasie testu wersji pięciodrzwiowej nie zauważyłem jej, więc przypuszczam, że ma ona związek z kumulacją większej masy w tylnej części nadwozia.
Chodzi o nieprzyjemne zarzucanie tyłem. Przypadłość ta towarzyszy sytuacji w której odejmujemy gaz podczas pokonywania zakrętu. Już widzę grono "hejterów", wyobrażających sobie redaktorka szarżującego 100 km/h i beztrosko zwalniającego w środku szykany. Dlatego też tytułem uzupełnienia podkreślam: wyłącznie fakt możliwości wyczucia nerwowych zachowań Toyoty podczas jazdy z całkiem rozsądnymi prędkościami spowodował, iż nie omieszkałem o tym wspomnieć.
Auris w wersji Touring Sports, podobnie jak jego kuzyn hatchback w zależności od wersji silnikowej może być wyposażony w zawieszenie tylne bazujące na belce skrętnej, bądź na podwójnych wahaczach poprzecznych. W przypadku testowanej odmiany mamy do czynienia z tym drugim, teoretycznie lepszym rozwiązaniem. Z uwagi na powyższy fakt, dość dziwne wydają się tendencje Toyoty do nadsterowności. Oczywiście skutecznie niweluje je standardowe ESP, ale niepewność przy prowadzeniu mimo wszystko pozostaje.
Nie masz wyboru
To właściwie tyle, jeśli chodzi o Aurisa Touring Sports. Teraz czas przyjrzeć się konkretniej ofercie Toyoty. Czego by nie mówić japońskie auta nigdy do tanich nie należały, więc trudno oczekiwać okazji stulecia. I takiej nie ma (nawet po uwzględnieniu rabatów na 2013 rocznik). Samochodu skonfigurowanego tak, jak testowy w tym momencie nie kupicie, bowiem z oferty zniknęła topowa odmiana Prestige zestawiona z najmocniejszym dieslem (wersji Dynamic też już nie dostaniecie). Strata może i niewielka, ale do proponowanego obecnie wariantu Premium (z pakietem Comfort na wyprzedaży za 83 000 zł) nie ma możliwości dołożenia na przykład dwustrefowej klimatyzacji, 17-calowych alufelg czy inteligentnego kluczyka. W ogóle oferowanie klientom jednej wersji silnikowej w jednej kompletacji wyposażeniowej (a to ma miejsce przy dwulitrowym dieslu) to iście japońska zagrywka, która jednych klientów rozbawi a innych zdenerwuje.
Wielbiciele Toyot i tak pewnie będą zadowoleni. Auris Touring Sports to dobrze wyciszony, komfortowy rodzinny kombiak klasy kompaktowej z naprawdę oszczędnym silnikiem pod maską. Co wypadałoby w nim poprawić? Cóż, na pewno nie zaszkodziłoby nieco więcej miejsca na tylnej kanapie. Tego problemu nie rozwiąże żaden facelifting, więc albo trzeba zaczekać na kolejną odsłonę Aurisa, albo pogodzić się z tym mankamentem. Znając Japończyków, zapewne rozprawią się z nim tak samo skutecznie, jak przy okazji obecnej generacji skończyli z nudnym wizerunkiem poprzedniego Aurisa. I chwała im za to.
Zalety:
+ oszczędny, dobrze wyciszony silnik
+ dość komfortowo zestrojone zawieszenie
+ duży bagażnik
Wady:
- niewiele miejsca dla pasażerów podróżujących na tylnej kanapie
- skrzynia biegów lekko haczy nie tylko podczas szybszych zmian
- gwałtowne odjęcie gazu w zakręcie może powodować nerwowe reakcje tyłu
Podsumowanie:
Touring Sports jest dokładnie taki, jak można się po nim spodziewać. To po prostu wydłużony Auris - ze wszystkimi zaletami i wadami tego modelu. Nazwa odwołująca się do sportu nie ma nic wspólnego z charakterem samochodu, ale trudno wymagać tu konsekwencji. Jeśli zależy Wam na oszczędnym japońskim aucie z pakownym bagażnikiem i zaakceptujecie ciasnotę panującą w drugim rzędzie siedzeń, Auris TS z pewnością spełni pokładane w nim oczekiwania.