Toyota Yaris 100 Dynamic
Toyotą Yaris jeżdżą w Polsce młode małżeństwa, przedstawiciele handlowi, ochroniarze firm zabezpieczających mienie, kursanci w szkołach nauki jazdy, studenci... Jednym słowem: wszyscy. Czy Yaris to samochód dla każdego? W teście trzecia generacja japońskiego malucha.
Spójrzcie na ulice. Yaris jest wszędzie i doskonale wciela się w rozmaite motoryzacyjne role. Oceniając po samej popularności można by powiedzieć, że to ideał samochodu wielozadaniowego. Dziś spróbujemy przyjrzeć się małej Toyocie pod kątem kilku potencjalnych grup jej użytkowników, by poznać wszystkie wady i zalety nowego modelu. Gotowi? Zaczynamy. Na początek...
Yaris dla patrolu ochrony
Dlaczego akurat Toyota? Przede wszystkim ze względu na legendarną już niezawodność tej marki (choć na razie trudno coś powiedzieć o trzeciej generacji Yarisa) oraz wystarczająco obszerne wnętrze, zdolne pomieścić czterech rosłych mężczyzn. Nowy model spełnia wymagania w kwestii pojemności kabiny, choć uczciwie mówiąc trzeba przyznać, że w przypadku tylnej kanapy miejsce na głowy dla wysokich pasażerów jest nieco ograniczone.
Co innego z przodu - tu do dyspozycji każdego pracownika ochrony (i nie tylko) jest sporo centymetrów w każdym kierunku. Panowie w czarnych strojach mogą więc spokojnie czekać na rozłożonych fotelach, a romantyczne chwile spędzone przy pałce i gazie łzawiącym uprzyjemni im szklany dach, przez który mogą oglądać gwieździste niebo (dla testowanej wersji Dynamic w pakiecie Vip&Vision za 3600 zł). Co ważne, duże okno dachowe można przesłonić pełną żaluzją, a nie tylko siateczką, jak to często bywa w przypadku innych aut wyposażonych w podobny gadżet.
Ale dość patrzenia w niebo i rozmyślania o tym, czy kolejna interwencja będzie tylko wyjazdem do przypadkowo włączonego alarmu, czy też posłuży uspokojeniu bandy bezmózgowców bawiących się w futbol przy użyciu witryny sklepowej. W razie spełnienia drugiego scenariusza, Toyota zapewni sprawne przemieszczenie w rejon interwencji dzięki żwawemu 1,3-litrowemu silnikowi benzynowemu o w miarę klasycznej konstrukcji. Zgodnie z nią wzrost mocy idzie w parze z większą ilością obrotów. Może i silnik Toyoty nie grzeszy elastycznością i wymaga redukcji przy manewrach wyprzedzania, ale za to wróży długowieczną, bezproblemową eksploatację.
Wolnossące, 100-konne DOHC wyposażono w łańcuch rozrządu i wzbogacono o system VVT-i dla zaworów dolotowych i wydechowych. Z detali technicznych warto wskazać na obecność plastikowego kolektora ssącego oraz wykonanej z tworzyw sztucznych pokrywy głowicy. Motor Toyoty najlepiej czuje się powyżej 4 tys.obr./min., co powinno ucieszyć wielbicieli japońskich wysokoobrotówek.
Pod maskę nowej Toyoty zapewne długo jeszcze nie będziemy musieli zaglądać. Gdyby jednak naszła nas ochota na lustrację komory silnikowej, to ujrzymy tam idealną precyzję montażu. Osprzęt jednostki napędowej, ze wszystkimi wężykami, rurkami i przewodami zmontowano z taką pieczołowitością, że miejscami ogarniają człowieka obawy, czy za parę lat ktokolwiek (prócz ASO oczywiście!) w jakimkolwiek serwisie da radę złożyć to wszystko w całość nie gubiąc po drodze połowy akcesoriów. Każdy element czy osłona mają tu swój dodatkowy uchwyt, stelaż, opaskę zaciskową czy zaczep. Godne podziwu i prawdziwie japońskie podejście! Ale zamknijmy już maskę i sprawdźmy jakie nowinki ze świata szeroko pojętej informatyzacji znajdziemy na pokładzie małej Toyoty.
Yaris dla Pokolenia Facebooka
Zacznijmy od możliwości odsłuchu muzyki w samochodzie. Zwolennicy fabrycznych systemów audio powinni być zadowoleni z pracy radioodtwarzacza zintegrowanego z nawigacją i wielofunkcyjnym wyświetlaczem umieszczonym na desce rozdzielczej Yarisa. Już standardowych sześć głośników gra bardzo przyzwoicie, a dostępny za dopłatą system Premium Audio wzbogacony jest o kolejne dwa. Podczas odsłuchu plików MP3 na ekranie radia można podziwiać "jpegi" będące okładkami albumów ściągniętych z internetu. Wejście USB umieszczone w schowku przed pasażerem umożliwia podpięcie przenośnej pamięci. Na szczęście nie wymaga to używania żadnych dodatkowych kabelków-przedłużek tak, jak ma to miejsce w Aurisie (tam standardowe pendrive'y niestety nie mieszczą się przed pokrywą schowka).
Muzyka muzyką, ale prawdziwą ucztą dla użytkowników samochodu zaliczających się do Pokolenia Facebooka będzie poruszanie się po zakamarkach systemu Toyota Touch&Go. Jest to mini kombajn multimedialny z dotykowym wyświetlaczem grupujący w jednym urządzeniu: radio, nawigację, rozbudowany komputer pokładowy oraz zestaw głośnomówiący z bluetoothem. Istny "wypas" dla miłośników nowoczesnych technologii multimedialnych! Cóż - chyba już czas założyć konto na Facebooku i pobrać parę lekcji ze współczesnej cyfrowej rzeczywistości. Próbując sparować Touch&Go z moim telefonem nie udało mi się wyjść poza odtwarzanie przez głośniki systemu audio obrazoburczych dzwonków zapisanych w pamięci komórki. Ale to nic - zrzucam to na karb mojej krnąbrności, zaś Touch&Go wystawiam ocenę bardzo dobrą.
To całkiem niezły system multimedialny, w którym wyświetlacz dotykowy działa o wiele szybciej niż w innych, podobnych urządzeniach zamontowanych w droższych samochodach. Dodatkowo ekran nawigacji może pokazywać też widok z tylnej kamery parkowania (niestety, szybko brudzi się ona podczas jazdy w deszczu) lub cholernie nudne wykresy średniego spalania pozwalające cholernie nudnym ludziom na cholernie wnikliwą analizę ich cholernie ekonomicznej jazdy. Ekodriving nie przychodzi tak trudno, bo Yaris wyposażony w 1,3-litrowy silnik benzynowy pali naprawę niewiele. To powinno przypaść do gustu nieco innej grupie klientów Yarisa, którą bez wątpienia będą...
Młode małżeństwa
5,5 litra benzyny na każde przejechane 100km? To nic trudnego. Wystarczy jechać w miarę spokojnie i czasem słuchać rad wskaźnika podpowiadającego kierowcy optymalny moment zmiany biegu. Fakt - stosując się do sugestii tego elektronicznego ekonoma może i nie wykrzeszemy z Yarisa rakietowych przyspieszeń, ale za to nie dosięgnie nas bat ukręcony z rachunków za paliwo. Młode małżeństwa jeżdżące Toyotą, oprócz uniknięcia ekonomicznej chłosty, powinny też być zadowolone z bardzo dobrej widoczności, jaką gwarantuje mocno przeszklona kabina auta. Docenić to można szczególnie podczas jazdy miejskiej. Pozycja za kierownicą jest wysoka i zapewnia dobrą obserwację wszystkiego, co dzieje się przed i za samochodem. Nawet pochylone pod dużym kątem słupki "A" nie ograniczają pola widzenia kierowcy, gdyż podziurawiono je małymi szybkami.
Bagażnik Toyoty ma przyzwoitą w klasie aut segmentu B pojemność: 286 l. Może nie predestynuje to Yarisa do miana auta rodzinnego, ale na pewno nie przynosi mu wstydu w porównaniu z klasowymi rywalami. Nieco gorzej, że siedzisko tylnej kanapy przytwierdzone jest na stałe, przez co w poszukiwaniu większej pojemności bagażowej możemy być nieco ograniczeni (składają się jedynie oparcia). Trochę szkoda też, że przy wykańczaniu kabiny Yarisa poskąpiono miękkiej tapicerki pokrywającej boczki drzwi. O ile z przodu w okolicach łokci znajdziemy jeszcze śladowe jej ilości, o tyle z tyłu mamy już tylko wielkie połacie plastiku. Cóż, przynamniej dzieci w ferworze zabawy nie pomażą drzwi kredkami...
Miejską zwinność Yarisa przydatną podczas parkingowych bojów pod supermarketami podnosi elektrycznie wspomagany układ kierowniczy. Dzięki niemu przednie koła zmieniają swoje położenie nadzwyczaj lekko, co w połączeniu z małą średnicą zawracania skutkuje niezłą zwrotnością. Wszystko fajnie, ale czy zbyt silnie wspomagany układ kierowniczy nie odbiera radości z prowadzenia auta? Niestety tak, ale ten akurat mankament może trapić inną grupę użytkowników małej Toyoty.
Przedstawiciele handlowi
Tak - mowa o ludziach, którzy każdego dnia weryfikują dane fabryczne dotyczące prędkości maksymalnej (tu 175 km/h) oraz przyspieszenia od 0 do 100 km/h (tu 11,7 sek.). Jako że Yaris jest samochodem często spotykanym jako auto flotowe, wypada wskazać na kilka cech, które w perspektywie dłuższej i bardziej intensywnej eksploatacji mogą kierowcę cieszyć bądź denerwować. Zacznijmy od wspomnianego układu kierowniczego. Niestety, nie ma tu dobrych wieści dla miłośników szybszej jazdy na trasie, do której Yaris raczej niespecjalnie się nadaje (nic dziwnego - wszak to miejski samochód). Fakt: przy wyższych prędkościach, dzięki zwiększonej ilości materiałów wygłuszających oraz przedniej szybie z powłoką izolującą od dźwięku, we wnętrzu Toyoty jest stosunkowo cicho.
Cóż jednak z tego, skoro za sprawą zbyt silnie działającego wspomagania kierownicy samochód prowadzi się mało precyzyjnie. Yaris nie nadaje się też do szaleństw po zakrętach. Nie chodzi o zbyt miękkie zawieszenie, lecz o dość wysokie nadwozie, które mimo wszystko nie lubi tego typu eksperymentów.
Co najbardziej przypadnie do gustu użytkownikom intensywnie eksploatującym Toyotę na co dzień? Osobom "mieszkającym w aucie" z pewnością spodoba się praktyczność wnętrza wyposażonego w liczne schowki i zagłębienia przydatne do rozlokowania szpargałów. W sąsiedztwie dźwigni hamulca ręcznego znajduje się sporo miejsca na CB-radio, a w schowku przed pasażerem, dzięki wentylacji można schłodzić napój energetyzujący wiadomej marki, będący nieodłącznym sprzymierzeńcem handlowców w walce ze zmęczeniem. Łatwo dogadać się też z pracą sprzęgła oraz lewarka zmiany biegów posiadającego stosunkowo krótkie drogi prowadzenia.
Ostatnim detalem, na który należy zwrócić uwagę patrząc na Yarisa nie tylko przez pryzmat intensywnej eksploatacji flotowej, jest brak termometru cieczy chłodzącej. Mały wskaźnik w razie pozornie błahej awarii termostatu czy węża z chłodziwem potrafi uchronić silnik przed uszczelkową zagładą. W Yarisie mamy zamiast niego dwie lampki podpowiadające kierowcy kiedy silnik jest jeszcze zimny, a kiedy już się spocił. To niezbyt mądre rozwiązanie, choć dla porządku wypada wspomnieć, że konkurencja w swoich autach klasy B także coraz częściej rezygnuje ze wskaźników temperatury płynu chłodzącego. Takie czasy...
Tradycyjny kompromis
Czy nowy Yaris spełnia wachlarz wymagań stawianych mu przez zróżnicowaną klientelę? Wydaje się, że pomimo kilku mankamentów mała Toyota jest całkiem nieźle przygotowana do kontynuowania sukcesów odnoszonych przez poprzednie dwie generacje. Yaris wreszcie przestał wyglądać jak smutny słonik, a prędkościomierz znajduje się we właściwym miejscu deski rozdzielczej. Największą siłą nowego modelu jest tradycyjny kompromis, dzięki któremu Toyota od zawsze zjednywała sobie rzesze zwolenników.
Yarisem jeździ się łatwo i w miarę przyjemnie. Cóż z tego, że niezbyt emocjonująco? Nie taka jest jego rola. Nic w tym aucie specjalnie nie denerwuje, ale też nic nie porywa. Koniec końców to Toyota, która prawdopodobnie nigdy nie zepsuje się na drodze. A nawet jeśli kiedyś w końcu się to stanie, to oficjalnie przeprosi Was za to szef koncernu obiecując, że już więcej tego nie doświadczycie. I właśnie dlatego tyle różnych grup klientów decyduje się na zakup Yarisa. Wszystko wskazuje na to, że trzecia generacja podtrzyma ten stan rzeczy.
Plusy:
+ obszerne wnętrze
+ ekonomiczny silnik
+ dobra widoczność
+ sprawnie działający system Toyota Touch&Go
+ wreszcie zegary są na swoim miejscu, ale...
Minusy:
- ...niestety, brakuje wśród nich termometru cieczy chłodzącej
- mało komunikatywny układ kierowniczy
- nieco zbyt "plastikowa" kabina
- wyprostowana pozycja za kierownicą nie każdemu przypadnie do gustu
Podsumowanie:
Solidny i przestronny samochód segmentu B, utrzymany w typowo "toyotowskim stylu". Pomimo kilku mankamentów nowy Yaris jest całkiem nieźle przygotowany do kontynuowania sukcesów odnoszonych przez poprzednie dwie generacje modelu.