Auta będą tylko droższe. Ceny aluminium szaleją, Chiny wywołały wzrost cen metali rzadkich

Jeśli liczyliście, że po kryzysie półprzewodnikowym ceny aut spadną, to jesteście w błędzie. Decyzje producentów oraz bardzo niestabilna aktualna sytuacja polityczna sprawiają, że nowe samochody mogą być tylko droższe. O co chodzi? Już wszystko wyjaśniamy.

Najpierw koronawirus postawił rynek na głowie, a później kolejnym ciosem był kryzys półprzewodnikowy. Ten trwa w najlepsze, a poprawa wcale nie rysuje się na horyzoncie. Teraz do tego wszystkiego możemy dodać trzy kolejne składniki, które oznaczają tylko jedno - wzrost cen będzie drastyczny.

Po pierwsze: w Gwinei doszło do wojskowego zamachu stanu, co powinno Was zainteresować

Tak właśnie działają obecnie media. Zamach stanu w Republice Gwinei, który jest dla światowych giełd sporym kryzysem, przez większość portali i serwisów informacyjnych przeszedł "bokiem". 5 września doszło tam do obalenia panującego dotychczas prezydenta (nieprzerwanie od 2010 roku), Alphy Condé.

Za zamachem stoi Mamady Doumbouya, pułkownik elitarnej jednostki specjalnej. To właśnie ta grupa żołnierzy zaangażowała się w obalenie aktualnej władzy, powołując się na "dysfunkcyjność" aktualnej władzy. Zaraz po zamachu zamknięto granice lądowe i powietrzne, otwierając je tylko dla pomocy humanitarnej. (Źródło: Defense24)

Co to ma do światowych rynków i do motoryzacji? Otóż Gwinea jest posiada największe złoża boksytu, niezbędnego do produkcji aluminium. Giełdy zareagowały na wieść o zamachu stanu, przez co ceny aluminium wzrosły do najwyższego od lat poziomu. Wykresy doskonale pokazują obecną sytuację (Kliknij, aby zobaczyć wykresy- źródło: Investing.com). Dodatkowo smaczku dodaje fakt, że udziałowcami wielu kopalni boksytu są chińskie spółki. Ale nawet w Państwie Środka zaczyna aluminium brakować, co wywołuje kryzys w branży okołomotoryzacyjnej (m.in. podzespoły).

Po drugie: Chiny wywołały wzrost cen metali ziem rzadkich

Nie od dzisiaj wiadomo, że Chińczycy mają w swoich rękach światową gospodarkę i mogą na nią wpływać w niemal dowolny sposób. W tym przypadku chęć szybkiej elektryfikacji motoryzacji zderzyła się z działaniami władz ChRL.

wzrost cen Wzrost cen.

Chiny zdecydowały się na zablokowanie eksportu metali ziem rzadkich, co doprowadziło do bardzo szybkiego i drastycznego wzrostu cen tych materiałów. Państwo Środka jest jedynym miejscem na świecie, gdzie przeprowadzany jest cały łańcuch dostaw - od wydobycia, przez przetworzenie, aż po eksport. W rękach Chińczyków leży ponad 55% złóż takich metali i aż 85% rafinacji na potrzeby firm na całym świecie. (Źródło: Business Insider)

Jak duże są te wzrosty? Dla przykładu holm, używany w magnesach (zwłaszcza w elektromagnesach nadprzewodzących) podrożał o blisko 50%. Tlenek neodymu jest droższy z kolei o 21%, a ten materiał jest masowo wykorzystywany przy budowie turbin wiatrowych.

Efekt? Jeśli składowe wymagane do budowy samochodów elektrycznych drożeją w takim tempie, to i te pojazdy będą kosztowały coraz więcej. Sytuacja w Chinach jest obecnie trudna do określenia - produkcja pozostaje wykorzystywana wewnętrzne i trudno powiedzieć kiedy ChRL znowu otworzy eksport.

Po trzecie: producenci mówią wprost, że nie opłaca im się obniżać cen

Jak wiadomo ceny samochodów wzrosły już teraz przez kryzys półprzewodnikowy. Ich dostępność jest mniejsza (lub wręcz zerowa) a produkcja stoi, tak więc niektórzy rekompensują straty w cenie auta. Okazuje się jednak, że nie jest to przeszkoda dla wielu osób. Popyt pozostaje na tak wysokim poziomie, że wszystkie firmy mogą śmiało pozostawić wyższe kwoty na metkach przypiętych do nowych maszyn. Nic nie wskazuje na to, aby chętnych w salonach miało zabraknąć. Przynajmniej będzie tak do momentu, w którym przez ceny aluminium i metali rzadkich te wartości jeszcze bardziej nie wzrosną.

wzrost cen

Regulatorzy nie chcą jednak zwalniać tempa

Oczywiście tymczasowe perturbacje na giełdach to normalne zjawisko. Niemniej częstotliwość tego typu sytuacji w ostatnich miesiącach sugeruje, że rok 2020 zmienił zasady gry, a niepewność pozostanie z nami na dłużej. W takiej sytuacji dalsze forsowanie bardzo dynamicznej elektryfikacji motoryzacji może być bardzo drogie i niekorzystne dla nas, klientów. Nic nie wskazuje jednak na to, aby władze Unii Europejskiej rozważały dostosowanie się do obecnych warunków rynkowych. Warto pamiętać, że po wdrożeniu programu Fit for 55 ceny paliwa wzrosną do mniej więcej 8 złotych za litr, co ma być "motywacją" do zamiany samochodu na elektryczny. W przypadku Polski problemem stanie się jednak cena prądu, która w naszym kraju również wzrasta w abstrakcyjnym tempie. Co więcej, według różnych szacunków zapotrzebowanie na prąd w przypadku "pełnej" elektryfikacji polskiego parku maszynowego może wzrosnąć nawet o 46%. Tymczasem polska infrastruktura już teraz jest na granicy wydajności i wymaga olbrzymich nakładów na modernizację m.in. sieci przesyłowych.