Dlaczego "zdjęcia prasowe" stały się marnymi jakościowo grafikami? [FELIETON]

Patrzę, przecieram oczy i nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Nowe auto, wielka premiera i zdjęcia prasowe w formie fatalnych renderów 3D, do tego absolutnie nieproporcjonalnych. Dlaczego tak wiele marek odchodzi od robienia prawdziwych zdjęć swoich samochodów?

Premiera nowego auta, wyczekiwany moment. W sieci publikowane są "zdjęcia" i... no właśnie, można poczuć się lekko skonfundowanym. Niby wszystko jest okej. Niby widzimy piękną nową linię, wysmakowane detale, ciekawe elementy. Mimo to coś nie gra, coś tutaj nie pasuje. Choć auto teoretycznie jest już prawdziwe, to jednak wciąż występuje jako grafika, którą stworzył jakiś człowiek ogarnięty w modelowaniu 3D.

Producenci dla cięcia kosztów i "bezpieczeństwa" olewają porządne sesje zdjęciowe

Z ich punktu widzenia może i ma to sens, wszak na auto patrzy grafik lub grupa grafików. Nie trzeba szukać lokalizacji, walczyć o zamknięcie drogi lub danego miejsca, organizować transportu, ochrony, oświetleniowców i całej ekipy, która odpowiadałaby za stworzenie efektownego materiału.

Problem polega jednak na tym, że nawet najlepsza grafika nigdy nie odda klimatu prawdziwego zdjęcia, Brakuje głębi, pracy prawdziwego światła, naturalnego tła i przede wszystkim tego "uchwyconego" momentu.

Mój faworyt z ostatnich tygodni. Wszystko jest tutaj złe.

Nie wiem jak Wy, ale ja mam z tym duży problem

Przykład - auto na pierwszych "grafikach" wygląda paskudnie. Producent jednak z lekkim opóźnieniem pokazuje zdjęcia wykonane w studio lub gdzieś w dogodnej lokalizacji. I nagle okazuje się, że bryła wygląda zupełnie inaczej w świetle dziennym, proporcje układają się w przyjaźniejszy sposób, a całe auto jest nawet przyjemne dla oka.

Poza tym w tych pięknych grafikach często przerysowane są warunki, w których auto się porusza. Flary rzucają jakieś niezidentyfikowane obiekty latające (patrząc np. na układ cieni na grafice), samochody poruszają się w absolutnie nierealnych warunkach, albo są całkowicie przeskalowane względem otoczenia. Czasami kiepsko układają się też proporcje. Taka drobnostka, o której graficy jakimś cudem zapominają.

KIA Stinger, wersja offroad, na wyimaginowanej drodze, pod wyimaginowanym kątem.

Fotografio, powróć!

Uwielbiam od czasu do czasu przeglądać stare zdjęcia prasowe samochodów - szczególnie te z lat 80. i 90. XX wieku. Widać tam ciężką pracę fotografa. To nie była tak łatwa zabawa. Osoba z aparatem musiała zmieścić się w 36 klatkach, ewentualnie zmienić film. Efekty widoczne były dopiero po wywołaniu zdjęcia. Drobne poprawki można było oczywiście wprowadzić, wszak w latach dziewięćdziesiątych dostępny był już Photoshop, ale i tak jest to obraz niemal żywcem wyjęty "z puszki".

Od razu lepiej - a nie jest to jakkolwiek wybitne zdjęcie.

Przypuszczam, że ze względu na COVID i obecną sytuację w Europie, porządne sesje zdjęciowe w najbliższych miesiącach raczej się nie odbędą. No cóż, niech ta podła grafika gwałci nasz wzrok.

Na deser jedna z moich ulubionych sesji - długo wisiała u mnie na tapecie

Aston Martin DBS, sfotografowany chyba gdzieś w 2009 roku w Pradze. Nie pamiętam kto wykonał te zdjęcia, ale do dziś budzą one we mnie wiele emocji. Świetne kadry, doskonała kolorystyka (choć lekko podrasowana komputerowo), perfekcyjnie dobrane światło. Tak to powinno wyglądać.