Nurburgring jest jak "wielkie M Town". To miejsce żyje motoryzacją

Nurburgring, tak jak Legoland i Disneyland, to raj dla dzieci - tylko tych większych, żyjących od dziecka w oparach benzyny. To miejsce przypomina mi słynne "M Town" z reklam BMW. Głośne auta są na każdym skrzyżowaniu, malutkie domy mają ogromne garaże, a w kolejce na stacji paliw stoi czasami nawet kilka tysięcy koni mechanicznych.

Nurburgring zna każdy, ale nie wszyscy mieli okazję zobaczyć to miejsce na żywo. Przyznam szczerze, że mi też jakoś nie było po drodze na zachód Niemiec. Zawsze coś stało na przeszkodzie, aby na chwilę odbić z trasy i odwiedzić ten kultowy tor wyścigowy.

Przez lata poznawałem go więc tylko z filmów i z godzin spędzonych grając w Gran Turismo i Assetto Corsa. Wiedziałem, że jest to świątynia motoryzacji, ale nie spodziewałem się aż tak bajecznego klimatu. To coś, co trzeba poczuć na własnej skórze.

Nurburgring powitał mnie ścianą wody

Jeśli była jedna rzecz, której bałem się w obliczu potencjalnej wycieczki po Pętli Północnej, to był nią deszcz. A nas na miejscu nie złapała lekka mżawka, a oberwanie chmury. Woda dosłownie lała się z nieba, a wyjście z samochodu stanowiło spore wyzwanie.

Mimo to Touristenfahrten funkcjonowało bez większych przeszkód, a przy zakręcie Brunnchen jak zwykle była mała fiesta. Wielki plac, który służy jako parking i pole kempingowe, był zapełniony cudownymi autami. Nic nie urzekło mnie bardziej od widoku Hondy S2000, którą zaparkowano pod markizą rozsuniętą z kampera. Priorytety były widoczne gołym okiem.

Wieczór w hotelu Dorint, położonym tuż przy prostej startowej toru Nurburgring GP, spędziłem przy otwartym oknie. Wszystko po to, aby po dźwięku silnika rozpoznawać przejeżdżające auta. Kilka minut po 22 ta zabawa uśpiła mnie niczym liczenie owiec.

Nurburgring

Jedno popołudnie spędziłem na zwiedzaniu okolicy

Nawet okoliczne drogi przypominają wielki tor wyścigowy i zachęcają do szybkiej jazdy. Paradoksalnie jednak szaleńców jest tutaj mało. Wszyscy spokojnie podróżują swoimi mniej lub bardziej zmodyfikowanymi samochodami, relaksując się przed lub po szeregu szybkich kółek po Pętli Północnej.

Wieczór wita tutaj zupełnie inną magią. Kiedy tor zasypia, a okoliczne drogi pustoszeją, w miasteczku Nurburg i Adenau ożywa życie w wielu małych knajpkach. Parkingi wypełnione są cudownymi samochodami, a ludzie dyskutują o tym jak poprawić swoją linię wyścigową. Autentycznie - przysłuchując się im nie zanotowałem nikogo, kto by rozmawiał na temat nie związany z motoryzacją.

Pomiędzy tymi sympatycznymi niemieckimi knajpkami ulokowane są mniejsze lub większe domy. Większość z nich można wynająć, a ich wygląd przywodzi na myśl wielki garaż z doklejoną małą sypialnią.

Widać też, że rdzenni mieszkańcy okolicy także mają swoje "ringtoole". Obok zwyczajnego Passata i Dustera na lokalnych blachach stało piękne BMW M3 E46, z klatką, kubełkami i szeregiem innych modyfikacji. W końcu po pracy lub w weekend można wyskoczyć na kilka dynamicznych kółek po Zielonym Piekle.

Oczywiście nie mogłem odpuścić sobie zwiedzania garaży

Zacząłem od hotelu, w którym nocowałem podczas AMG Driving Academy. Hotel Dorint jest jednym z popularniejszych w okolicy, co było widać w garażu. Przekrój samochodów był ogromny - od drogich limuzyn (ewidentnie służących jako auta na dojazd do Niemiec), przez całe stado Porsche 911 GT3 w każdej postaci (najpopularniejszy samochód na torze), aż po różne supersamochody.

Tutaj każde auto jest sobie równe. Wiadomo - są szybsze i wolniejsze maszyny, ale kiedy zajeżdżasz 100-konną podrasowaną do jazdy na tor Micrą i stajesz obok 911 GT3 RS, to w oczach właściciela tego drugiego auta widać pełen respekt. Motoryzacja tutaj łączy, a nie dzieli.

Nurburgring garaż

Nurburgring to coś, co warto poczuć na własnej skórze

Zaliczenie kółka po "zielonym piekle" też było obowiązkowym punktem wyjazdu. Nie trzeba tutaj jechać z gazem w podłodze, ale odpowiednie tempo jest niezbędne. Warto też patrzeć w lusterka, gdyż niektórzy kierowcy osiągają zawrotne prędkości.

O tym jednak opowiem Wam nieco później. Niestety mnie Nurburgring pokonał, choć nie w sposób, który byłby kosztowny i mało przyjemny.

A jeśli interesuje Was wyprawa na Pętlę Północną, to koniecznie zaliczcie lekturę najlepszego polskiego kompendium wiedzy na nring.pl