Toyota FT-Me ujrzy światło dzienne. Zapłaci za nią rząd Wielkiej Brytanii
Malutka, miejska Toyota FT-Me pokazana została jako koncepcja taniego auta miejskiego. A rząd Wielkiej Brytanii uznał, że zapłaci za jej wdrożenie do produkcji.
Pokazana na początku tego roku mała Toyota FT-Me to konkurent np. dla Citroena Ami, czy Fiata Topolino. Elektryczna, świetnie wpisująca się w plany miast o zrównoważonym transporcie. Może bez wielkiego zasięgu, ale wystarczająca do miasta. Na tyle mała, że mogłaby być autem dla nastolatków, ale też zastąpić wiele aut w firmach zajmujących się dostarczaniem. Czy to przesyłek, czy jedzenia.
Toyota będzie mogła być homologowana jako lekki czterokołowiec (L6e) oraz nieco większy (L7e). Auto ma rozwiązania poprawiające zasięg (np. ładowanie słoneczne) i ograniczające koszty. Np. widoczność. Jest przeszklona i malutka, więc nie ma potrzeby stosowania kamer i radarów.
Choć powstała jako wizja, dzięki wsparciu rządu Wielkiej Brytanii może pojawić się na drogach.
Po co Brytyjczykom Toyota FT-Me?
No cóż. Wielka Brytania wciąż zmierza w stronę swojego własnego zakazu sprzedaży samochodów spalinowych. W tym celu musi zapewnić obywatelom tanią, praktyczną mobilność. Do tego bardzo ważne jest zapewnienie nowych (i "zielonych") miejsc pracy.
Dlatego konsorcjum, w skład którego wchodzą firmy Toyota, ELM Mobility, Savcor oraz Uniwersytet w Derby, będą testować auto w rzeczywistych warunkach.
Produkcją zajmie się zakład Toyoty w Burnaston w Derbyshire. W ramach pilotażowego projektu, Toyota FT-Me będzie testowana w drogowych, brytyjskich warunkach. Testy mają na celu m. in. poprawienie ładowania słonecznego, a także wykorzystanie części modułowych dla zwiększenia możliwości recyklingu. Samochód zostanie przekazany też firmom posiadającym floty niedużych aut dostawczych, gdzie będzie testowany.
Pierwsze testy rozpoczną się jeszcze w tym roku. Start seryjnej produkcji w Wielkiej Brytanii zaplanowano na koniec 2026 roku, a debiut w salonach nastąpi wiosną 2027 roku.
O ile oczywiście testy wypadną pomyślnie.
To jeden z pierwszych przypadków, w których rząd kraju dofinansowuje "obcy" koncern w celu wyprodukowania samochodu koncepcyjnego.
Rosnące ceny samochodów, konieczność utrzymania mobilności także wśród młodzieży oraz chęć zmniejszenia hałasu, zanieczyszczeń oraz korków w miastach spowodowało, że państwa oraz koncerny znów zwróciły się (na szczęście) w stronę małych samochodów.
źródło: Autoexpress


