Audi Q7 - Podręcznikowy perfekcjonista
Dokładnie dziesięć lat temu podczas targów we Frankfurcie zadebiutowała pierwsza generacja Audi Q7 - samochodu, który niezwykle szybko podbił serca klientów w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Duży, luksusowy SUV noszący na grillu cztery pierścienie oraz malutki emblemat quattro był tym, czego oczekiwali nabywcy. Dzisiaj na naszym celowniku ląduje najnowsza odmiana przebojowego SUV-a z Ingolstadt. Czy spełni oczekiwania nabywców na całym świecie?
Przygotowanie następcy popularnego auta jest nie lada wyzwaniem. Wszak wszystkie cechy doceniane przez nabywców trzeba połączyć z najnowszymi technologiami oraz aktualnym językiem stylistycznym marki. Muszę przyznać, że w tej kategorii Audi jest niepokonanym perfekcjonistą. Nowe Audi Q7 wciąż posiada charakterystyczną dla poprzednika masywność, jednocześnie doskonale wpasowując się w rodzinę nowych modeli. Potężny “singleframe” otoczony seryjnymi ledowymi lampami dodaje tylko charakteru, nie ujmując nic z elegancji i prezencji flagowego SUV-a z Ingolstadt. W standardowym jak i w usportowionym wydaniu S-Line nie można powiedzieć o przysadzistości sylwetki, za co Audi należą się ogromne brawa.
Perfekcyjnie aż do bólu wypada wnętrze - proste, nieprzeładowane przyciskami, eleganckie i zorientowane na kierowcę - czyli 100% typowego Audi. Na wierzchu pozostawiono przyciski obsługujące klimatyzację oraz najczęściej używane funkcje, takie jak Drive Select, Start-Stop czy też odnośniki do systemów wspomagających jazdę (zarówno na asfalcie jak i w terenie). Pozostałe opcje przeniesiono do unowocześnionego systemu MMI, charakteryzującego się znacznie prostszą obsługą - głównie za sprawą logicznego pogrupowania wszystkich udogodnień oraz rewelacyjnego touchpada ułatwiającego wpisywanie adresów w nawigacji. Dzięki zwiększonej powierzchni przeznaczonej na pracę palcem rozwiązanie to sprawdza się dużo lepiej niż np. w konkurencyjnym iDrive w BMW. Dodatkowym rozszerzeniem MMI jest wirtualny kokpit (znany już z najnowszego TT). Niestety - nasze egzemplarze wyposażone były w klasyczne zegary oraz typowy dla innych modeli Audi duży komputer pokładowy.
Komfort? Tego na pewno nie zabraknie w kabinie nowego Q7. Fotele z przodu zapewniają pełną regulację w każdej płaszczyźnie, co pozwoli na szybkie znalezienie dogodnej pozycji za kierownicą. Z tyłu zaś miejsca nie zabraknie nawet wysokim pasażerom - nawet w wersji z przeszklonym dachem ilość miejsca nad głową jest w zupełności wystarczająca, to samo tyczy się przestrzeni na nogi i stopy. Bagażnik spokojnie pochłonie walizki czterech osób upakowanych na tygodniową wyprawę. Płaska i ustawna powierzchnia może być dodatkowo modulowana za pomocą mocowanych na szynach organizerów, co sprawdza się w przypadku przewozu mniejszej ilości rzeczy.
Egzemplarze, które udostępniono nam do pierwszych jazd wyposażone były w 3-litrowego diesla o mocy 272 koni mechanicznych i momencie obrotowym wynoszącym 600 Nm. Spięto go z 8-biegową automatyczną skrzynią biegów. Duet ten świetnie sprawdza się w tak dużym aucie, które i tak względem poprzednika przeszło sporą kurację odchudzającą. Słowo “dieta” było zapewne jedną z podstawowych wytycznych przy projektowaniu nowego Audi Q7. W stosunku do pierwszej generacji udało się zgubić aż 350 kg, dzięki czemu testowane odmiany przekraczały nieznacznie masę dwóch ton. Wszystko za sprawą aluminium - ponad 40% elementów auta wykonano z tego materiału.
Niższa masa ma zbawienne skutki nie tylko dla prowadzenia, ale także i spalania. Około 11 litrów w gęstym miejskim ruchu oraz 7,8 przy spokojniejszej jeździe ze stałą prędkością to rewelacyjny wynik jak na pojazd o aerodynamice gotyckiej katedry. Wspomniane wcześniej prowadzenie to z kolei zupełnie inna bajka. Pneumatyczne zawieszenie z regulowanym prześwitem w ustawieniu SPORT pozwala na stosunkowo pewną i dynamiczną jazdę, bez obawy o utratę stabilności w zakrętach. Oczywiście trzeba być świadomym faktu, iż nie mamy do czynienia z prawdziwie sportowym autem, które klei się do drogi niczym McLaren P1. Tam, gdzie zawodzi ludzki rozsądek wtrąca się elektronika - nawet przy wyłączonym układzie ESP napęd Quattro sprytnie koryguje błędy, początkowo zaskakując lekkim płużeniem przodem, które zostaje dość szybko zniwelowane. Dużo lepszym wyborem jest tryb Comfort, w którym wszelkie nierówności na drodze objawiają się lekkimi drganiami nadwozia. Wyciszenie? Rewelacyjne! Płynąc w trasie pozostaje tylko rozkoszować się przyjemnym brzmieniem serwowanym przez zestaw audio, za którym stoi znane i lubiane Bose.
A skoro już liznęliśmy temat elektroniki to warto się przy nim na chwilę zatrzymać. Nie będę wymieniać wszystkich asystentów dbających o bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów, gdyż lista ta mogłaby delikatnie usypiać. Możecie być jednak pewni, że 99% aktualnie stosowanych rozwiązań, takich jak asystent jazdy w korku, asystent pasa ruchu i martwej strefy oraz układy wspomagające nas przy wyjeżdżaniu z miejsca postojowego znajdują się na pokładzie Audi Q7. Dodatkowo przy ustawieniu zawieszenia w tryb Off-Road zyskujemy dostęp do przechyłomierzy, a napęd przełącza się w terenowy tryb pracy. Niestety, nie mieliśmy okazji z niego skorzystać, lecz niebawem, podczas pełnego testu sprawdzimy możliwości flagowego SUV-a Audi z dala od utwardzonych dróg.
Na deser - ceny. Jak zapewne się domyślacie, przyjemność, jaką bez wątpienia jest Audi Q7 nie będzie tania. Oczywiście nie jesteście w błędzie - za diesla na dzień dobry musimy wyłożyć 306 900 zł. Nieco droższa jest 333 konna odmiana 3.0 TFSI, której to ceny startują z poziomu 309 700 zł. Oczywiście w tej kwocie otrzymamy bardzo bogate wyposażenie, lecz zagłębiając się w meandry konfiguratora łatwo dodamy kolejne złotówki do ceny końcowej. Pełny pakiet S-Line? Niecałe 36 tysięcy złotych. Skórzane oraz skórzano-alcantarowe wykończenie waha się od 8 do 15 tysięcy. Idąc dalej tym tropem spokojnie dobijemy do 400, 500 a nawet 600 tysięcy złotych. Drogo? Choć ocieramy się wówczas o rewiry zarezerwowane dla Audi A8, to dla niektórych właśnie Q7 może być alternatywą dla luksusowej limuzyny.
Czy to auto ma jakieś wady? To, co nas zaskoczyło przy pierwszym kontakcie to… niedomykające się przednie drzwi. Wysoka masa tego elementu wymaga solidnego trzaśnięcia - lżejszy zamach kończy się nieprzyjemnym klangiem oraz szparą, z daleka wołającą “mocniej, mocniej!” System domykania byłby idealnym dopełnieniem tej solidnej strefy luksusu. Na koniec zagadka - co z konkurencją? W koncernie mamy niby bratnie auta w postaci Porsche Cayenne, Volkswagena Touarega czy też - od tej chwili - Bentleya Bentaygi. Audi można śmiało uznać za łącznik pomiędzy Touaregiem/Cayenne (które ma jednak dużo więcej sportowego charakteru) a luksusowym brytyjczykiem na szczudłach. Największym wrogiem staje się więc BMW X5, odświeżony Mercedes GLE oraz nowe Volvo XC90 (choć niektórzy zwrócą uwagę na 4-cylindrowe jednostki grające na niekorzyść tego zawodnika). O popularność Audi nie ma się jednak co martwić - choć auto to jest oficjalnie dostępne na naszym rynku od kilku tygodni, to już pierwsze prywatne egzemplarze kręcą się po ulicach. Ot, magia czterech pierścieni.