Chevrolet Spark 1.2 LTZ

Na rynku małych samochodów miejskich pojawiło się ostatnio dużo nowości. Citroen C1, Toyota Aygo i Peugeot 107 po liftingu, zupełnie nowe Skoda Citigo, Volkswagen up! i Seat Mii, czy kolejna generacja Fiata Pandy to najświeższe z nich. Odmłodzony Chevrolet Spark to ostatnia nowość tego segmentu.

40 lat temu pojawił się Fiat 126p. Niewielkie, mierzące nieco ponad 3 metry autko zmotoryzowało całą Polskę wszerz i wzdłuż. Popularny "Maluch" potrafił pomieścić 4-osobową rodzinę, na bagażnikach dachowych często widywało się dziecięce wózki i wanienki (o koszach, torbach i plecakach nie wspominam), a najbardziej odważni dojeżdżali nim na wakacje na drugi koniec Europy. Nikt wtedy nie przejmował się ciasnotą we wnętrzu, tym, że poczciwy Fiacik z całą rodziną 'na karku' ledwo zipał, a w drodze do Włoch trzeba było zrobić na trasie co najmniej dwa razy remont silnika (za pomocą "zestawu naprawczego" w postaci śrubokręta, młotka i płaskiej "trzynastki").

Jak dziś wygląda przykładowy następca Fiata 126p? Na pierwszy rzut oka podobnie. Urósł tylko nieznacznie, ma ciasne wnętrze, a do jego napędu stosowane są także 3-, a nawet 2-cylindrowe silniki. Niestety, to tylko złudzenia. Segment samochodów miejskich wygląda dziś zupełnie inaczej niż blisko pół wieku temu. Auta ważą prawie dwa razy tyle co mały Fiat, są naszpikowane nowoczesnymi technologiami i w rzeczywistości z poczciwym "Maluchem" mają niewiele wspólnego. Chcesz automatyczną klimatyzację? Nie ma problemu. Życzysz sobie nawigację? Proszę bardzo. Chciałbyś szklany dach? Już montujemy. A może tempomacik? Szefie, tempomat prosimy...

Przyszły posiadacz samochodu w tym segmencie stał się bardzo wymagający... Albo nie. Stał się kapryśny. Za 30 000 zł auto ma być małe, zwinne, szybkie, wygodne, przestronne, bogato wyposażone i oszczędne. Dziś już nie wystarcza dach nad głową, cztery koła i wyściełane materiałem krzesełko. Dziś klient chce więcej.

Od koloru, do wyboru
Na szczęście wariatów wyłapuje ochrona przed wejściem do salonu, a do wnętrza trafiają normalni klienci, szukający auta, które w miarę bezproblemowo spisze się w miejskiej dżungli: w drodze z domu do szkoły, ze szkoły do pracy, z pracy do marketu i z marketu do domu (po drodze jeszcze kosmetyczka, fryzjer...). A więc gdzie Polacy najczęściej kupują małe samochody miejskie?

Trzeba przyznać, oferta jest ogromna. Praktycznie każdy producent ma w swojej ofercie auto w tej klasie, a dodatkowo praktycznie każdy ostatnimi czasu poddał je faceliftingowi lub wymienił na nowy model, co jeszcze bardziej uatrakcyjnia ofertę. Bez wątpienia liderem w tym roku (rejestracja nowych samochodów I-III 2013) jest Fiat Panda, tuż za nim plasuje się Skoda Citigo, a pierwszą trójkę zamyka Chevrolet Spark. Pierwsze dwa auta to zupełnie nowe modele, natomiast koreański maluch to propozycja po zeszłorocznym liftingu. I to właśnie jemu przyjrzyjmy się uważniej.

Niebieska iskierka
Jednym, bardziej pesymistycznie, kojarzy się z Daewoo Matizem, którego jest następcą. Drugim, bardziej optymistycznie, kojarzy się ze Skids'em, zabawnym Autobotem, który w 2009 roku zadebiutował jako Chevrolet Beat w filmie "Transformers". Prawda jest jednak taka, że po zeszłorocznym odświeżeniu w Paryżu, Spark wygląda naprawdę dobrze, zwłaszcza w testowanej wersji LTZ z opcjonalnymi, ale nietypowymi, bo 15-calowymi alufelgami (w tej odmianie mały Chevrolet występuje tylko z 14-calowymi).

Zmodyfikowany zderzak z szerszą poprzeczką na grillu i tablicą rejestracyjną w innym miejscu, inne klosze tylnych lamp - to główne zmiany z zewnątrz Sparka po liftingu. Jeśli dodamy to tego nakładki na progi, pokaźny spojler na klapie, trapezoidalną końcówkę układu wydechowego i zadziorny, błękitny lakier, otrzymamy auto, które już na pierwszy rzut oka bije połowę konkurencji z "pudełkowatymi" nadwoziami. Mały Chevrolet naprawdę może się podobać, a jego ostre linie i przetłoczenia szybko wpadają w oko. Wspominałem o dyfuzorze w przednim zderzaku o fakturze "prawie" włókna węglowego? Nie? To może nie będę wspominał...

Miejski styl życia
Stylistom Sparka nie zabrakło odwagi we wnętrzu samochodu, choć niektórzy - tradycjonaliści - mogą przeżyć lekki szok. Wszystkiemu winny nietypowy, budzący skojarzenia z motocyklem (mniej...) lub konsolą do gier Game Boy (...bardziej), zestaw zegarów. Do klasycznego, analogowego prędkościomierza Chevrolet dołożył pokaźny, elektroniczny wyświetlacz z obrotomierzem i komputerem pokładowym i wszystko zamknął w futurystycznej obudowie. Wygląda to nietypowo i wymaga przyzwyczajenia.

Dziwi jednak fakt, że wśród tych wszystkich informacji zabrakło wskazań zużycia paliwa. Na zepsuty termometr zewnętrzny, wskazujący +12 stopni w środku śnieżycy w połowie marca, nie będę narzekał, bo tylko poprawiał mi nastrój podczas jazdy Sparkiem. Chevrolet mógł jednak bardziej dopracować wnętrze i wyświetlacz na szczycie środkowej konsoli, skrywający chyba tylko kontrolki włączonej poduszki pasażera i zapiętych pasów, mógł zamienić na ekran komputera pokładowego, zawierający także zegarek, którego brakuje w kokpicie koreańskiego "malucha", bo ten na wyświetlaczu radia jest w słoneczny dzień słabo widoczny.

Poza tymi niedogodnościami, kokpit miejskiego Chevroleta robi pozytywne wrażenie, zwłaszcza z niebieskimi wstawkami w testowanej wersji. Wszystko jest na swoim miejscu (no, może oprócz włącznika tylnych świateł przeciwmgielnych, który zlokalizowano... na końcu dźwigni wycieraczek) i nie wymaga specjalnej koncentracji, jeśli chodzi o obsługę radia (dobrze, że w po liftingu wreszcie jest normalny port USB) lub panelu klimatyzacji. I tu ciekawostka - nie wiedzieć czemu, w wersji po liftingu Chevrolet zrezygnował z jej odmiany automatycznej na rzecz manualnej. Ponadto w seryjnym wyposażeniu Sparka LTZ powinno znaleźć się wygodne sterowanie radiem przy kierownicy, którego jakoś w moim testowanym egzemplarzu... brakło.

W kwestii jakości trudno mieć jakieś zastrzeżenia do samochodu, który kosztuje niecałe 29 000 zł w podstawowej wersji. Plastiki są twarde i tanie, ale nie wydają z siebie niepokojących odgłosów - ot, po prostu przeciętność, aczkolwiek nie rażąca w żaden sposób zauważalną niechlujnością.

Są lepsi, są gorsi
5-drzwiowe nadwozie mieści cztery osoby. Trudno tu jednak mówić o nadmiarze miejsca jak i komfortu. Zarówno pierwszy jak i drugi rząd to przeciętnie profilowane siedziska i taka też jakość tapicerska. Do miejskiej jazdy na krótkich dystansach w sam raz, ale dłuższa, wakacyjna podróż to już poważny test dla kręgosłupów wszystkich pasażerów. Siedziska też mogłyby być dłuższe. Aby jednak nie zachęcać do wypraw z całą rodziną, podam tylko, że bagażnik Sparka mieści zaledwie 170 litrów. To tyle, żeby wrzucić tornistry dzieciaków i dwie siatki z większymi zakupami. Złożenie oparć skutkuje powiększeniem przestrzeni bagażowej do 568 litrów.

Co ciekawe, w przeciwieństwie do konkurentów Spark ma wszystkie szyby elektrycznie podnoszone (każde drzwi mają swój przycisk!), a tylna półka ma sznureczki. Niby nic, wydawałoby się "standard", choć jak widać u konkurencji... nie do końca. Niestety, w opcjach nie uświadczymy ani tempomatu, ani panoramicznego dachu, ani nawigacji. Jedyne opcje w cenniku odmiany LTZ to system stabilizacji toru ESC (1000 zł) i metalizowany lakier (1400 zł).

2, 3... 4
W dobie oszczędności i nowoczesnych technologii, gdy dzisiejsze "maluchy" są napędzane silnikami 2-cylindrowymi z turbosprężarką (Fiat Panda) lub 3-cylindrowymi (Skoda Citigo i Spółka), wolnossący 4-cylindrowiec o pojemności 1206 cm3 wydaje się być ginącym gatunkiem prehistorycznych jednostek. Jednak ten prosty motor z wielopunktowym wtryskiem ma dwa charaktery: ciemną i jasną stronę "mocy"...

...Mocy 82 KM i momentu obrotowego równego 111 Nm. Na biegu jałowym pracuje nieśmiało, troszkę mało kulturalnie i jeśli nie przekraczamy 3000 obrotów, jest bardzo ospały. Nie dusi się, ale tryb poruszania się "uśpionym" Sparkiem trudno nazwać przyspieszaniem. Są i zalety - silnik pracuje wówczas bardzo cicho, a przy okazji zużywa niewielkie ilości paliwa. Osiągnięcie realnych 5 litrów na 100 km (wyniki z tankowania, nie z komputera, który tych danych nie podaje) nie powinno być problemem.

Jeśli jednak szukamy dynamiki, Sparka trzeba "rozkręcić". Wraz ze wzrostem prędkości obrotowej w kabinie rośnie hałas (i tak już potęgowany przez szum dobiegający z tylnych nadkoli), ale auto także staje się żwawsze. Dopiero przy takim traktowaniu można próbować się zbliżyć do deklarowanych przez producenta 12 sekund do 100 km/h. Niestety, rośnie także zużycie paliwa, które podczas dynamicznej jazdy może podnieść się do ponad 6 l/100 km.

Miejska iskierka
Spark, czyli iskierka, najlepiej czuje się jednak w mieście. Lekko pracujący, ale dający wystarczające wyczucie kół układ kierowniczy i równie lekko działająca, ale bardzo precyzyjnie, skrzynia biegów powodują, że poruszanie się małym Chevroletem po mieście to duża przyjemność. Resorowanie także jest na akceptowalnym poziomie, jak na auto o krótkim rozstawie osi (2375 mm). Co prawda koła są większe niż powinny (15 cali zamiast 14, za to opona jest wąska - 165 mm), ale nawet to nie zakłóca przejazdów po dziurach w jezdni czy torowiskach.

Jedynym problemem w miejskiej dżungli może być co najwyżej parkowanie. Przez szeroki tylny słupek (klamka tylnych drzwi jest wbudowana w ramę okna) widoczność po skosie jest bardzo słaba. Dodatkowo czujniki parkowania z tyłu wydają z siebie tylko ostrzeżenie akustyczne - przydałby się choćby malutki wskaźnik odległości od przeszkody.

A jak wypada zużycie paliwa w mieście? Mały Chevrolet nie ma "ekologicznych" 3 cylindrów, ani systemu Start/Stop, dlatego też średnie spalanie na poziomie 7,4 l/100 km trudno nazwać rewelacyjnym, kiedy niemiecko-czesko-hiszpańska konkurencja z silnikiem 1.0 75 KM potrzebuje ponad 1 litr mniej. Rozsądnym rozwiązaniem jest możliwość zakupu Sparka z instalacją LPG (dodatkowe 3700 zł).

Pojedynek na cenniki
Podstawową wersję Chevroleta Sparka wyceniono na atrakcyjną kwotę 28 990 zł. Jednak w bazowym LS nie ma praktycznie nic (6 poduszek powietrznych i ABS, ręcznie podnoszone szyby, manualnie sterowane lusterka, brak radia, a nawet półki w bagażniku), natomiast w testowym LTZ - wszystko to, co potrzeba przeciętnemu "zjadaczowi" miejskich kilometrów: pełna elektryka szyb i lusterek, radio z 6 głośnikami, czy manualna klimatyzacja. Cena też jest odpowiednio wyższa: 39 900 zł, ale też podyktowana mocniejszym silnikiem (1.2 82 KM zamiast 1.0 68 KM).

Co dostaniemy za tę kwotę u konkurencji? Przykładowo u Fiata kupimy nową Pandę Lounge (39 490 zł), ale ze słabszym silnikiem 1.2 69 KM. Co ciekawe, w porównaniu ze Sparkiem nie będzie miała felg aluminiowych (1500 zł za 14"), skórzanej kierownicy (600 zł z gałką zmiany biegów), elektrycznie sterowanych i podgrzewanych lusterek (500 zł), czujników parkowania (1000 zł), bocznych poduszek powietrznych (1200 zł), czy choćby halogenów (700 zł). 44 990 zł - trochę dużo...

W Skodzie trafiamy na Citigo Elegance z silnikiem 1.0 60 KM (39 090 zł; 1500 zł dopłaty do 1.0 75 KM). Wyposażenie bardzo zbliżone do Sparka - brakuje poduszek kurtynowych (niedostępne nawet za dopłatą), ale w standardzie mamy ESP (w Chevrolecie za dopłatą 1000 zł). W bratnim Volkswagenie warto zainteresować się promocyjną odmianą move up! Cityline (36 960 zł, ale tylko z silnikiem 1.0 60 KM) z manualną klimatyzacją, elektrycznymi szybami i radiem CD MP3.

Aby kupić Hyundaia i10 ze zbliżonym wyposażeniem do testowanego Sparka, należy zainteresować się wersją Comfort z silnikiem 1.2 85 KM za kwotę 41 990 zł. Braknie jednak bocznych i kurtynowych poduszek, tylnych czujników parkowania, skórzanej kierownicy, podgrzewanych lusterek, halogenów i aluminiowych obręczy. W Kii też trzeba zacząć "rozmowę" o Picanto od wersji 1.2 85 KM XL, którą wyceniono na 42 990 zł.

Zalety:
+ możliwość zamówienia instalacji LPG (ale wykluczającej ESC)
+ atrakcyjny design
+ stosunkowo ekonomiczny silnik, ale raczej tylko w trasie
+ lekko pracująca dźwignia zmiany biegów
+ atrakcyjna cena

Wady:
- przeciętne fotele
- średnie plastiki
- mały bagażnik
- przeciętna kultura i dynamika jednostki napędowej
- problemy z ergonomią
- słaba widoczność

Podsumowanie:
Chevrolet naprawdę bardzo dobrze wycenił Sparka, w segmencie, w którym liczy się tak naprawdę każda złotówka. Za niecałe 40 000 zł mamy atrakcyjny i zgrabny samochodzik miejski z bogatym wyposażeniem i przyzwoitymi właściwościami jezdnymi. Jakość i komfort podróżowania są adekwatne do ceny i wielkości auta. Dużym plusem jest możliwość dołożenia instalacji LPG.