Europa powinna zagrać kartą "zamiany". Powinniśmy skopiować Chińczyków. I nie ma w tym nic złego

Czas użyć karty zamiany i zrobić dokładnie to, co Chińczycy robili przez lata. Powinniśmy wziąć ich hybrydy, rozebrać je do ostatniej śrubki, spojrzeć na te rozwiązania i... zaadaptować je do naszych samochodów. Powód jest prosty - w tej kategorii jesteśmy daleko w tyle.

W moje ręce trafiło kilka dni temu Jaecoo 7 w wersji hybrydowej. To jedna z tych chińskich konstrukcji, do których podchodziłem w bardzo sceptyczny sposób. Ambitne deklaracje zasięgu i zużycia paliwa, a także pracy całego układu, brzmiały zbyt dobrze, aby były realne. Wszyscy wiemy, jakie bywają hybrydy, zwłaszcza plug-in. Wsiadłem więc za kierownicę, odpaliłem ulubioną playlistę i zrobiłem nim 400 kilometrów autostradami "bez celu". I wiecie co? Jestem w szoku.

Nie jest to auto idealne, aczkolwiek minusy objawiają się w miejscach niezwiązanych z napędem. Sam układ hybrydowy jest fenomenalny i trzeba tu przyznać jedno - europejskie marki są daleko w tyle.

Nie jest to krok, czy dwa. Mamy tutaj do nadrobienia kilka okrążeń. Z reguły w hybrydach plug-in w europejskich samochodach zasada działania jest prosta: najpierw jedziemy na prądzie z baterii, prąd się kończy, jest mały zapas, zapas delikatnie wspiera silnik spalinowy. Kropka.

W efekcie zasięg na ładowaniu jest czasami spory, ale przy rozładowanym akumulatorze robi się mniej kolorowo. Tymczasem Chińczycy postawili na wydajniejsze cieplnie silniki, opracowali specjalne przekładnie i doszlifowali zarządzanie dystrybucją energii. W efekcie ich auta są jednocześnie hybrydami szeregowymi, równoległymi i szeregowo-równoległymi.

To nie jest nic nowego, ale kluczem do sukcesu staje się działanie całego układu. A tutaj przeżyłem zaskoczenie

Przywykłem już do faktu, że hybrydy plug-in w trasie, zwłaszcza przy rozładowanej baterii, należą do mało oszczędnych. Jaecoo z kolei obiecuje 1200 km zasięgu przy zużyciu paliwa na poziomie 6 litrów. Oznacza to jazdę głównie drogami krajowymi i ekspresówkami.

hybrydy samochody hybrydowe

Na przekór wszystkiemu wpakowałem się na autostradę i ustawiłem tempomat na 140 km/h. Późna pora, pusta droga, bardzo mało spowolnień - to wręcz idealne warunki, aby sprawdzić jak to działa.

Kolejne kilometry mijały, a komputer niechętnie pokazywał wartości przekraczające 7 litrów. Postanowiłem więc skorzystać z klasycznej metody weryfikacji, czyli z kalkulatora i tankowania. Efekt? 7,7 litra przy około 400 km pokonanych z prędkością autostradową. To robi wrażenie.

O samym Jaecoo opowiem w osobnym materiale. Tym, co mnie uderzyło, jest nasza nieudolność w robieniu hybryd. Są samochodami, które ewidentnie miały przede wszystkim obniżać emisję CO2, wydajność odsuwając na drugi plan. Tymczasem da się to ze sobą pogodzić i ma to sens.

Powiem więcej - uważam, że w przypadku takiego Jaecoo, lepiej jest dopłacić do wersji PHEV, nawet jeśli nie ma się gniazdka. Przy działaniu tego systemu jego obecność nie jest aż tak niezbędna.

Chińczycy przez lata uczyli się naszych samochodów. Teraz mają świetne konstrukcje i genialne hybrydy

Pamiętam tych wszystkich cwaniaków, wchodzących na targach pod samochody, robiących zdjęcia każdego detalu, mierzących miarkami elementy, a nawet korzystających z profesjonalnego sprzętu inżynierów, weryfikujących jakieś łatwo dostępne elementy. Wszyscy się z tego wówczas śmiali i przymykali oko na ich działania.

Teraz trzeba posypać głowę popiołem, przyznać się do błędu i... zrobić to samo. Wziąć te chińskie hybrydy, przeanalizować ich konstrukcję i zaimplementować podobne rozwiązania w naszych samochodach. Śmiem twierdzić, że byłaby to świetna alternatywa dla znikających z rynku diesli. A i emisja jest jednak dużo niższa - więc wszyscy byliby szczęśliwi.

Nie jestem wielkim orędownikiem chińskiej motoryzacji. Powiem więcej, podchodzę do niej ostrożnie i z dawką sceptyzmu. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że przegrywamy. To ostatni sygnał, aby zrobić zredukować bieg i przyspieszyć.