Ferrari warte 2 miliony euro sprzedało się za 23 000 euro. To piękny kawałek złomu

Trudne pytanie: co zrobić z tak unikalnym kawałkiem złomu? Przed Wami fragment Ferrari 275 GTS, który sprzedano za... 23 000 euro.

Tak, to kiedyś było Ferrari. I to nie byle jakie, gdyż mowa o modelu 275 GTS. Zaprojektowany przez Pininfarinę kabriolet powstał w liczbie 200 egzemplarzy, a najładniejsze sztuki kosztują teraz nawet 2-3 miliony euro. Jest to więc pożądany przez kolekcjonerów samochód, który bez wątpienia może być perełką w kolekcji.

Ta sztuka, a raczej to co z niej zostało, to jednak inna bajka. RM Sotheby's wylicytowało kawałek złomu, który kiedyś był tym piękny Ferrari 275 GTS. Cena? 23 000 euro. Zadajmy więc trudne pytanie: na co komu taki fragment samochodu?

Ta "połówka" Ferrari 275 GTS raczej nie przyda się do odbudowy innej sztuki

Jej stan techniczny jest dość mizerny, a specjaliści od remontów mają lepsze metody na odbudowę nadwozia. Ten scenariusz można więc wykreślić.

Nie jest to też na pewno dawca jakichkolwiek części. Wszechobecna rdza raczej nie zachęca do czerpania z tego fragmentu samochodu. Trudno traktować to też jako punkt odniesienia do budowy nowych części.

Co więc można zrobić z takim "Ferrari"? Mam pewien pomysł.

Przede wszystkim może to być "nowoczesne dzieło sztuki" w domu

Wyobraźcie sobie - wielka willa, ogromne pomieszczenie i gdzieś na ścianie wciśnięty taki kawałek Ferrari. Bez wątpienia byłby to ciekawy detal, który przyciągnąłby uwagę pasjonatów nietypowej sztuki.

Ferrari 275 GTS Pininfarina

Skoro mamy już tylko fragment tego samochodu, to można go jeszcze przeciąć na pół (po szerokości) i powiesić na ścianie. Powiem Wam szczerze: to byłby ciekawy dodatek do nowoczesnego domu.

Dodajmy, że ta sztuka ma ciekawą historię

Auto sprzedał w USA słynny dealer Ferrari, Luigi Chinetti. Oryginalnie 275 GTS wykończono lakierem China Red, a wnętrze było czarne. Po latach samochód, potencjalnie uszkodzony, przejął Rudi Klein. O jego złomowisku pisaliśmy już jakiś czas temu. Teraz wreszcie kolejne elementy tej "kolekcji" trafiają pod młotek.

Podziwiam zapał osoby, która wydała 23 000 euro na ten kawałek blachy. To ciekawy ruch, który z pewnością był czymś argumentowany. Śmiem twierdzić, że mój trop z "dziełem sztuki" może być trafiony w tym przypadku.