Ford Explorer jest jak solidny burger, ale z ekskluzywnej knajpy - TEST, OPINIA
Powracając po 20 latach na europejski rynek, Ford Explorer "nie bierze jeńców" - samochód nie uniknął wpadek, ale całość jest przygotowana "na bogato".
Może zacznę od częściowego podsumowania. Albo wyjaśnienia tytułu. Otóż, dlaczego Ford Explorer wciąż jest samochodem, w którym nie sposób ukryć amerykańskiego i "prostego" pochodzenia. Ale użyte składniki, solidne "mięcho" (w tym przypadku doładowane V6), doprawienie powodują, że nie ma tutaj wrażenia "fast foodu", co przy typowo amerykańskim samochodzie na pewno się zdarzy. Szkoda tylko, że rachunek też jest jak za "fine dining", a nie jak za, nawet bardzo dobrego, burgera.
Wejście z drzwiami
Jak można przygotować samochód typu SUV do wejścia na rynek europejski. Przygotować samochód ze stonowaną stylistyką, w kilku wersjach, z bogatym wyposażeniem dodatkowym oraz gamą silników, głównie wysokoprężnych.
A można też postąpić jak Ford. Lekko poprawić świeżego Explorera (czyli wielkiego jak na nasze warunku SUV-a) i puścić go w dwóch, napakowanych wyposażeniem po dach odmianach i z jednym dostępnym silnikiem. Tak, to niedostępna nigdzie indziej hybryda typu PHEV. I co z tego jak to podwójnie doładowane V6, które łącznie dysponuje 457 KM i... 825 Nm.
5,1 metrowy samochód można zamówić w dwóch odmianach. Platinum i ST-Line. Ta pierwsza ma inne nastawy zawieszenia, wyższy o 1 cm prześwit, dużo chromu i nieco inaczej wykończone wnętrze. Jest też droższa o 2 000 zł od ST-Line. To właśnie kluczyki do niej odebrałem podczas pierwszych jazd i ją widzicie na zdjęciach. Ma czarne dodatki i tak naprawdę bazuje na samochodzie, który w USA znany jest jako Ford Explorer ST. U nas jest tylko "Line". Ale to właśnie tę odmianę polecam.
W wyposażeniu znajdziecie w zasadzie wszystko - wentylowane fotele, ogrzewane zewnętrzne miejsca tylnej kanapy, nawigację, audio B&O o mocy niemal 1000 W, ogrzewaną przednią szybę, elektrycznie sterowane fotele z pamięcią i masażem itd. itp.. Do pełni szczęścia może brakować wyświetlacza typu HUD i matrycowych świateł przednich (są tylko diodowe z automatycznym przełączaniem z drogowych na mijania).
Pierwszy kontakt
Pierwsze, co rzuca się w oczy po zajrzeniu do środka, to ten wielki tablet, ustawiony w pionie. Czemu? Nie wiadomo. Tzn. Volvo np. też ma ekran w pionie, ale nie wygląda jak kapliczka pod wezwaniem świętych Multimediów. Tak czy inaczej, na żywo prezentuje się lepiej niż na zdjęciach i szybko można przyzwyczaić się do jej widoku. Zwłaszcza, że ten gwałt na estetyce wnętrza jest całkiem poręczny. Choć działa nieco wolniej niż w innych Fordach, to jest intuicyjny, a znalezienie np. całej sekcji dedykowanej wszystkim możliwym asystentom jazdy zajmuje tylko chwilkę. Sterowanie trzystrefową klimatyzacja oraz grzaniem i wentylowaniem siedzeń znajdziemy w osobnym panelu.
Poniżej - wielki schowek, uchwyt na telefon, indukcyjna ładowarka i kolejny duży schowek - w podłokietniku. Innymi słowy - jest ergonomicznie i praktycznie. I przestronnie. Bardzo przestronnie. Maksymalnie możemy zabrać na pokład 7 osób i 240/330 litrów bagażu (do rolety/po dach). Przy dwóch osobach przestrzeń bagażowa rośnie do 2274 litrów. Przy "tradycyjnym" ustawieniu mamy 635 litrów. I mnóstwo przestrzeni dla pasażerów. Z przodu i z tyłu jest ogrom miejsca. W drugim rzędzie zewnętrzne miejsca mają dodatkową regulację i możliwość przesuwania. W trzecim, do którego wsiada się, jak na SUV-a, całkiem wygodnie również się zmieściłem. Jest miejsce zarówno na kolana, jak i na stopy.
Dlatego też dziwi, że zarówno fotele z przodu, jak i kanapa mają tak krótkie siedziska. Zwłaszcza wyższe osoby mogą mieć problem ze znalezieniem komfortowej pozycji podczas długich podróży.
Samochód wykonany jest porządnie, ale ten "prosty burger" wyłazi czasem w najmniej oczekiwanym momencie. A to jakiś twardy plastik, a to widoczne liny od elektrycznie sterowanego składania foteli. Gdzieś się znajdzie haczyk o typowo amerykańskiej finezji (choć na pewno o wysokiej użyteczności). Takie drobiazgi, które trochę psują odbiór, zwłaszcza w kontekście ceny - o której później.
A po co diesel?
Hybryda z możliwością podłączenia do gniazdka. Ale - V6 (kąt rozwarcia jak w dawnych VR6), dwie sprężarki, dziesięciobiegowy automat i napęd na cztery koła z automatycznym sterowaniem (domyślnie napędzana jest tylna oś). 6 sekund do 100 km/h może nie robi takiego wrażenia, ale uwierzcie, że Ford Explorer nie "puchnie". Elastyczność i dynamika są naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Skrzyni biegów brakuje nieco płynności w redukcjach, przez co Ford robi wrażenie nieco narwanego, ale na pewno zmiana biegów nie opóźni Wam manewru wyprzedzania. Dobrze radzi sobie też podczas dłuższej jazdy z wysoką prędkością - jest stabilny, nie męczy się i jest bardzo dobrze wyciszony - prędkości w ogóle nie czuć.
I choć można się spierać, czy "plug-in" to nie jest tylko wymóg europejskiego rynku, żeby samochód lepiej pasował do norm (a w gruncie rzeczy tak jest), to potraktowałbym to jako wartość dodaną. Choć na samej baterii można zrobić około 40-50 km, to samochód bardzo często korzysta z tego silnika również po jej rozładowaniu. Najlepszym dowodem jest to, że w którymś momencie, po blisko 100 km pokonanych przez Beskidy (ruszyliśmy z połową baterii), w Fordzie komputer pokazywał wyniki oscylujące wokół 7,5 l/100 km. Z całej trasy testowej, która miała 350 km, i obejmowała zarówno autostrady, jak i offroad, sesję zdjęciową i ostrą jazdę po górach, wynik był w okolicach 11 l/100 km. A wciąż mówimy o 2,5 tonowym samochodzie o mocy ponad 400 KM. Swoją drogą, jak już przy masie jesteśmy - mimo bycia hybrydą, Ford Explorer zachował zdolność uciągu - maksymalnie "na hak" możemy wrzucić 2 500 kg.
A tego to się nie spodziewaliśmy
Ford Explorer w odmianie ST-Line jest całkiem komfortowy. Nie jest "bujany", zresztą nie ma tu żadnej regulacji twardości - albo akceptujecie to zawieszenie, albo nie. Tak naprawdę jest bardzo dobrym kompromisem, bo nie przeszkadza na co dzień, a powoduje, że prowadzenie pozostaje na dobrym poziomie.
Dobrym? Explorer naprawdę daje frajdę (jak na taki samochód). Dobrze dobrana siła wspomagania, wygodna kierownica, niezłe czucie samochodu - jest zaskakujący. To powtarzająca się opinia wśród obecnych na jazdach dziennikarzy. Jest tylko jeden problem. Mimo tarcz hamulcowych w rozmiarze XXL z osiedlowej pizzerii (przednie 363 mm, tylne 350 mm) po ostrzejszej jeździe po górach hamulce pracują naprawdę ciężko. Jeśli z nagłego przyspieszania musimy jeszcze naglej zacząć hamować - może być ciężko. Do tej mocy i masy są nieco za słabe. Przy gorszym prowadzeniu i mniej dynamicznym silniku pewnie nikt nie zwrócił by na to uwagi.
Podsumowanie
To nie jest samochód premium. To duży, solidny prosty SUV, który świetnie sprawdzi się zamiast minivana. Hybryda, wbrew pozorom, ma sens, bo samochód dzięki temu potrafi być oszczędny, jak na swoje parametry. Zawieszenie w odmianie ST-Line zestrojono optymalnie, na tyle że Explorer może dawać radość z jazdy. "Elektrownia" pod maską jest więcej niż wystarczająca. Audio dobre, przestrzeń duża. W sumie - wszystko się zgadza. Tylko cena startująca od 372 200 zł nie jest specjalnie zachęcająca. Volvo XC90 w odmianie T8 startuje od 349 000 zł. Jest nieco mniejsze, ale znacznie bardziej "premium". Volkswagen Touareg z benzynowym silnikiem V6 o mocy 340 KM nie ma co prawda hybrydy (na razie) i 7 miejsc, ale wyposażenie może być lepsze przy podobnej lub nieco wyższej cenie.
Dlatego uważam, że Ford Explorer nie będzie miał łatwo na rynku. Ale trzymam kciuki, bo to cholernie fajny "burger, z kawałem soczystej wołowiny, bekonem i podwójnym serem".