Mazda Verisa - japoński Ford Fusion, który nikogo nie interesuje | #ramentygodnia
Mazda Verisa to japoński "odpowiednik" Forda Fusion. Jednak tak nijaki, że chyba nikogo nie interesuje. Chyba nigdy w życiu go nie widziałem.
Jest też szansa, że mógł mi mignąć, ale zupełnie go nie zapamiętałem. Ten lekko podniesiony hatchback (na dzisiejsze: crossover) jest wyjątkowo nijaki z wyglądu. Do tego miał tylko jeden silnik do wyboru. Co więc tu robi Mazda Verisa? Ten "miś" otwiera oczy niedowiarkom. "Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo [...], sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu".
Innymi słowy, musicie znać taką Mazdę. To przecież wiedza zupełnie niepotrzebna.
Mazda Verisa zadebiutowała w 2004 roku. Faktycznie bazuje na platformie DY i ma sporo wspólnego z Mazdą 2. Jest jej wyższą, nieco większą i brzydszą wersją. To mniej więcej tak jak z Fiestą i Fusionem. Samochód miał być skonstruowany wokół trzech słów kluczowych: prostota, jakość i "kompaktowość". Ma cztery metry długość i 2,5 metra rozstawu osi, więc blisko kompaktów z tamtego okresu. Prostota - na pewno. Jakość? O ile nie rdzewieje jak większość Mazd z tamtego okresu - powinno być ok.
Samochód został jednak pozbawiony wszystkiego, co mogłoby dać mu jakiś charakter. Bryła jest mało porywająca. Z tyłu lampy są narysowane w pięć minut, a z przodu coś się wytrzeszczyło. Znam lodówki, które mają więcej polotu.
Zresztą, o jakim polocie mówimy - pod maską klienci znajdywali silnik 1.5 o mocy 113 KM ze skrzynią automatyczną (czterobiegową). Napęd na przednią oś. Chyba, że... ; tak, to jedyna ciekawostka w tym modelu.
Mała iskierka ciekawości
Mazda Verisa dostępna była z napędem e4WD. To napęd konstrukcji Hitashi, stosowany głównie w Nissanach. Mały elektryczny silnik napędzał tylną oś w kluczowych momentach. Nie miał jednak możliwości samodzielnego napędzania samochodu. Nie był też fizycznie połączony z przednią osią i przekładnią.
Na początku wóz sprzedawał się nawet nieźle, jednak z każdym rokiem sprzedaż spadała. Ciekawe jaka była w ostatnim roku - a Verisa w niezmienionej postaci przetrwała 11 lat. To takie trochę japońskie Grande Punto, tylko Fiat był ładniejszy.
Wóz z ogłoszenia jest z 2009 roku, ma bladobłękitny lakier, ma zupełnie nieciekawe alufelgi i "fantazyjne" wnętrze z wieloma czerwonymi akcentami. Sądząc po zdjęciach, to może być całkiem praktyczny samochód. Bagażnik jest spory, z tyłu jest przyzwoita ilość przestrzeni. Tylko chyba jest koszmarnie wąski. Za to ma duże radio z odtwarzaczem DVD (można pewnie podłączyć zestaw do Karaoke) i kosztuje niecałe 1300 USD. Nie powinna przekroczyć 3 000 na koniec aukcji.