Mitsubishi Lancer Evolution MIEV wyprzedziło swoje czasy. Może czas wrócić do tego pomysłu?
Gdyby wyjechał dzisiaj na drogi, to wiele osób najpierw skrzywiłoby się z niezadowolenia, ale potem doceniło sportowe auto z trzema diamentami na masce. Mitsubishi Lancer Evolution MIEV to prawdziwy prekursor elektrycznych aut sportowych. Na drogi wyjechał w 2005 roku i oferował całkiem niezłe możliwości jak na swoje czasy.
To jeden z tych modeli, za którymi tęsknimy. Mitsubishi Lancer Evolution stanowiło prawdziwy ideał, oferując przestrzeń, genialne prowadzenie i fenomenalne osiągi. Wszystko to przy zachowaniu trakcji, która była wręcz niewiarygodna.
Napęd stosowany przez tą japońską markę pozwalał na robienie rzeczy, które nawet przy 4x4 zdawały się być szalone. Tutaj jazda po różnych nawierzchniach jedną i drugą stroną auta nie wyprowadzała go z równowagi, a cała konstrukcja wywodziła się z rajdowego doświadczenia.
Mało kto wie, że w 2005 roku Mitsubishi podjęło próbę stworzenia elektrycznej wersji Lancera Evolution. Ich projekt różnił się od tego, jak obecnie wyglądają elektryki, ale swoją specyfikacją nie rozczarowywał. Jako bazę wykorzystano dziewiątą generację tego kultowego modelu.
Mitsubishi Lancer Evolution MIEV 2005. Nie za szybkie, ale za to skuteczne
Przez blisko 20 lat technologia używana w samochodach elektrycznych zmieniła się nie do poznania. To, co tutaj zastosowano, było wówczas jednym z najwybitniejszych osiągnięć. Dziś ta specyfikacja wywołuje co najwyżej uśmiech politowania.
Elektryczny Lancer Evolution dostał przede wszystkim cztery niezależne silniki, po jednym na koło. Ukryto je za felgami i zintegrowano w nich hamulce. Każdy generował po 50 kW, a łączna moc to 270 KM. Nie jest to zły wynik jak w porównaniu do seryjnej specyfikacji.
Energia gromadzona była w akumulatorze litowo-jonowym firmy GS Yuasa o pojemności 33 kWh. Nie był on duży, ale Mitsubishi Lancer Evolution MIEV wyróżniało się niezłą wydajnością i zużyciem energii na poziomie 13-16 kWh. Teoretyczny zasięg sięgał więc 200-250 kilometrów na jednym ładowaniu.
Masa nie była duża - wzrosła do 1590 kilogramów. Mimo to osiągi nie należały do imponujących, gdyż setka pojawiała się na zegarach w 8 sekund, a prędkość maksymalna wynosiła 180 km/h.
Już wtedy Mitsubishi wykorzystało system rekuperacji
Dzięki niemu auto miało mieć większy zasięg i lepszą wydajność. Do tego cztery niezależne silniki były sterowane przez nowy układ S-AWC (Super All Wheel Control), który wywodził się ideą z auta spalinowego, ale był zupełnie inny.
Szybki komputer na bieżąco analizował trakcję każdego z kół i odpowiednio dozował moc i moment obrotowy. A ten był wysoki, gdyż łącznie sięgał 518 Nm.
Wersję elektryczną wyróżniały zmodyfikowane zderzaki oraz przedziwny spoiler na pokrywie bagażnika. Wbrew pozorom miał on sens, gdyż ten prototyp wystartował w kilku zawodach Sikoku EV Rally. Były to pierwsze wyścigi dla samochodów na prąd.
Na prototypie się skończyło - niestety
Doświadczenie pozyskane przy tym projekcie zostało przekute w samochód z zupełnie innej bajki, czyli w Mitsubishi i-MIEV. Tam jednak brakowało zarówno zasięgu jak i mocy.