Mamy najtańsze paliwo w Europie. To nie cud, to wybory. Szykujcie się na szok
Wiecie, że w Polsce mamy obecnie najtańsze paliwo w Europie? To niestety nie jest cud gospodarczy - przypominamy, że nadchodzą wybory parlamentarne. I niestety jedno jest pewne: w drugiej połowie października czeka nas drastyczny skok cen na stacjach paliw.
Każdy cieszy się na myśl, że zatankuje nie płacąc aż tak dużo. Wysokie ceny stały się rzeczywistością, a każda obniżka wywołuje delikatny uśmiech na twarzy. Teraz jednak granica "cudu" jest już przesunięta zbyt daleko. W Polsce mamy w tej chwili najtańsze paliwo w Europie - i nie jest to przypadek.
Wszystko ze względu na nadchodzące wybory i agresywną politykę Orlenu, za którą podążają inne obecne w Polsce firmy. Nie spodziewajcie się, że te ceny zostaną z nami na długo. Lada chwila dostaniemy bardzo zimny prysznic.
Mamy najtańsze paliwo w Europie - i nie ma się z czego cieszyć
Zacznijmy od suchych danych, które pokazują skalę problemu. Średnia cena benzyny 95 w Polsce to 6,10-6,13 zł, a oleju napędowego 6,05-6,08 zł. A jak wygląda sytuacja w krajach sąsiadujących z naszym krajem?
Na Litwie jest to już 7,42 zł za litr 95-ki. Na Węgrzech i Słowacji jest jeszcze drożej - tutaj cena sięga 7,88 zł. W Niemczech jest obecnie najdrożej - litr 95 kosztuje aż 9 złotych.
Ceny we wspomnianych krajach, jak i w całej Europie, nie są przypadkiem. Baryłka ropy Brent na giełdzie kosztuje blisko 94 dolary, czyli tyle samo, ile w lutym 2022, po rozpoczęciu nielegalnej rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Zapewne doskonale pamiętacie co wówczas działo się na stacjach paliw, zwłaszcza pod kątem cen.
Wszystko wskazuje na to, że PiS sięga po każdą broń, aby zdobyć kolejne głosy
Eksperci twierdzą, że takie działania może i przynoszą chwilowy spokój na stacjach, ale skutki tych obniżek odczujemy w bardzo brutalny sposób tuż po wyborach. Ceny szybko pójdą w górę, a różnica może sięgać nawet 2,5-3 złotych na litrze.
Co więcej, według Polityki Insight, Orlen sięga po paliwa z rezerwy strategicznej. Koncern zaprzecza tym doniesieniom, niemniej jest to jedna z najlepszych metod do "szybkiego obniżenia" cen paliw.
Przy okazji ruszyła "turystyka paliwowa". Pamiętacie, jak kilka miesięcy temu Orlen twierdził, że nie może obniżyć cen właśnie z tego powodu?
Mowa tutaj o okresie działania tarczy antyinflacyjnej, która miała utrzymać niższe ceny. Po przywróceniu normalnego VAT-u na paliwa ceny w zasadzie nie uległy zmianie. Oznaczało to jedno - marża została mocno podniesiona, a przychody koncernu wzrosły o kilkanaście procent. Orlen tłumaczył to konieczność zabezpieczenia się przed "turystyką paliwową".
Cóż, teraz ewidentnie nie jest to już problemem, gdyż mieszkańcy krajów sąsiadujących z Polską coraz częściej przyjeżdżają tankować do naszego kraju. Widać to na wszystkich przygranicznych stacjach - wzdłuż zachodniej i południowej granicy kraju, a także przy przejściach z Litwą.
Orlen dąży do przebicia granicy 6 złotych. Najtańsze paliwo będzie... jeszcze tańsze
Paliwo po 5,90 zł za litr? Kto wie - być może takie ceny zobaczymy przed wyborami. Koncern paliwowy odrzuca jednak oskarżenia dotyczące manipulacji cenowych i w wypowiedzi dla money.pl zaznacza, że "ceny paliw są wynikiem notowań produktów na giełdach". Niemniej szykujcie się na to, że już w listopadzie każde spojrzenie na totem przy stacji paliw nie będzie miłe.