Toyota Aygo Selection x-cite 1.0 VVT-i | TEST

Małe miejskie auto powinno urzekać zwrotnością oraz codzienną praktycznością. Aygo ma jednak inny zestaw zalet, mało korzystny dla przeciętnego nabywcy.

Zamieniam się w tej chwili w przeciętnego Kowalskiego. Wchodzę do salonu Toyoty mając w kieszeni ograniczoną liczbę pieniędzy. Wiem, że mało jeżdżę, a jeśli już, to tylko po mieście. Nie oczekuję luksusów. ale odrobina sensownego wyposażenia jest mile widziana. Silnik ma zapewniać minimum odpowiedniej dynamiki, ale pierwsze skrzypce gra niskie zużycie paliwa. Co wybieram? Albo "gołego" Yarisa, albo bogato wyposażone Aygo. Ta druga opcja okazuje się być zadziwiająco kusząca

Gdybym był sobą, to wchodząc do salonu Toyoty skierowałbym się wyłącznie w stronę GT86, Land Cruisera, Hiluxa lub ewentualnie nowej Camry gdyż cała reszta oferowanych aktualnie przez tę markę modeli sprawia, że czuję się jak emerytowany pracownik budżetówki. No, może poza wspomnianym wcześniej Aygo, które wizualnie zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych modeli.

Oznacza to, że z Kowalskim możemy znaleźć wspólny punkt zaczepienia. Problem polega jednak na tym, że nasze oczekiwania co do aut całkowicie się mijają.

X

Aktualna generacja Toyoty Aygo oferowana jest od 2014 roku, zaś niedawno przeszła pierwszy duży lifting. Co się zmieniło? Przede wszystkim odświeżono front auta, zmieniając nieco formę charakterystycznego dla tego modelu "X-a", układającego się z linii świateł oraz przetłoczeń. Nowy model zyskał nieco inne światła (z bardzo atrakcyjnymi ledami do jazdy dziennej), dodatkowe czarne maskownice pod lampami oraz przeprojektowany zderzak. Dorzucono także nowe wzory felg aluminiowych oraz minimalnie zmieniony tył. Wszystko to uzupełniono atrakcyjnymi lakierami (takim jak głęboki "różowo-fioletowy" Magenta Charm w prezentowanym egzemplarzu) oraz dwutonowym malowaniem, które dodaje nieco miejskiego charakteru.

We wnętrzu również nie brakuje fioletowych wstawek. Poza metalowym fragmentem drzwi, nieprzykrytym żadnym plastikiem, fioletowe wstawki pojawiają się również na dywanikach, osłonach nawiewów, na lewarku skrzyni biegów oraz w przeszyciach foteli. Kokpit nie został znacząco zmieniony - dorzucono nowy system multimedialny, lecz cała reszta pozostała w zasadzie nietknięta. Całość prezentuje się całkiem nieźle, jest prosta w obsłudze i o dziwo nieźle spasowana. Oczywiście plastiki są raczej kiepskie, ale na szczęście nie trzeszczą na nierównościach.

Toyota Aygo nie należy do samochodów najprzestronniejszych i najwygodniejszych. Przednie fotele ze zintegrowanymi zagłówkami są mało wygodne i ciężko znaleźć w nich idealną pozycję. Nie pomaga też kierownica regulowana w jednej płaszczyźnie. W efekcie trzeba jeździć "na orangutana", z wyciągniętymi rękami (niepraktyczne, niewygodne, niebezpieczne) lub "na Tyriona Lannistera", czyli z maksymalnie ściskając nogi i zapewniając sobie komfort prowadzenia (niepraktyczne, niewygodne, równie niebezpieczne). Miejsca z tyłu w zasadzie nie ma - przynajmniej za wyższym kierowcą. Znacznie lepiej wypada za to miejsce po prawej stronie. Dzięki mocno wsuniętemu w głąb deski rozdzielczej schowkowi można wyraźnie przesunąć prawy fotel zachowując odpowiednią ilość miejsca z przodu. Wówczas z tyłu może spokojnie usadowić się nawet wyższa osoba. Toyota w Aygo niezmiennie oferuje "lufciki" zamiast normalnie otwieranych tylnych szyb. Nie jest to jednak duży problem - na kanapie przez większość czasu i tak podróżować będą zakupy lub inne podręczne przedmioty, a one na ogół nie dopraszają się możliwości otwarcia okna. Bagażnik? 168 litrów w podstawowej konfiguracji to niezbyt wiele, ale kabinowa walizka mieści się tutaj bez problemu - oczywiście ustawiona bokiem. Kanapę można złożyć, zyskując dodatkowy litraż na większe przedmioty. Ciekawie rozwiązano też roletę bagażnika - jest ona wpinana na zatrzaski. Niestety, lubi sobie z nich wyskoczyć (czasami w trakcie jazdy), przysłaniając widok przez szybę lub obijając się o ścianki bagażnika.

Szalone maleństwa

Przeciętny Kowalski, po ocenie wnętrza, rezerwuje jazdę próbną i wsiada za kierownice swojego być może przyszłego auta. Nie należy on do kierowców jeżdżących szybko. Wręcz przeciwnie - powoli i dostojnie toczy się ulicami, często lekko tamując ruch. Z gracją wrzuca kolejne przełożenia, delikatnie parkuje oraz chucha i dmucha na auta. Ja niestety tak nie potrafię. Aygo bowiem, podobnie jak wiele innych "maluchów" cechuje się zadziwiająco dobrym układem jezdnym. I niestety zachęca do dynamicznej jazdy - zwłaszcza z jednostką 1.0 VVT-i. Po liftingu zyskała ona dodatkowe 3 konie mechaniczne i oferuje szalone 72 KM i 95 Nm momentu obrotowego. Sprint do setki trwa 13,8 sekundy, zaś prędkość maksymalna to 160 km/h.

Aby Aygo jakkolwiek przyspieszało, konieczne jest mocne wciskanie prawego pedału oraz regularne wizytowanie w górnym zakresie obrotów. Dopiero wtedy mała Toyota zaczyna w miarę sprawnie nabierać prędkości i przestaje być zawalidrogą. Co ciekawe nie owocuje to wyższym zużyciem paliwa. W mieście wyniki na poziomie 6,8-7,2 litra są na porządku dziennym. W trasie Aygo pali jeszcze mniej, aczkolwiek dłuższe podróże i jazda z wysokimi prędkościami nie są tym, co japońsko-słowacki maluch lubi najbardziej.

Zużycie paliwa: Toyota Aygo Selection x-cite 1.0 VVT-i
przy 100 km/h: 4,5 l/100 km
przy 120 km/h: 5,4 l/100 km
przy 140 km/h: 6,2 l/100 km
w mieście: 7,1 l/100 km

Układ kierowniczy korzysta z klasycznego hydraulicznego wspomagania. Jest przez to niezwykle komunikatywny i pozwala na doskonałe wyczucie całego samochodu. Podczas szybszej jazdy w zakrętach auto delikatnie wychyla się na boki, ale cały czas pozostaje stabilne. W razie czego w pogotowiu pozostaje ESP, które momentalnie przywraca auto na właściwy tor jazdy. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że Aygo daje masę frajdy z jazdy, ale w zwykłej codziennej eksploatacji jest zwyczajnie męczące. Przede wszystkim kierownica stawia duży opór przy obracaniu. Nawet proste manewry wymagają odrobiny krzepy - o "klasycznym mydełku fa" możecie tutaj w zasadzie zapomnieć. Do tego Aygo ma pieruńsko dużą średnicę zawracania. W tak małym aucie spodziewać by się można było ogromnej zwrotności. Tymczasem zawracanie na małej i wąskiej uliczce staje się wyzwaniem, często wymuszającym łamanie się "na trzy-cztery" podejścia. Skrzynia, choć dość precyzyjna, również stawia lekki opór podczas przeskakiwania pomiędzy kolejnymi przełożeniami. Lekko pracuje za to sprzęgło. Jest też tak dobrze zgrane z silnikiem - jakiekolwiek szarpnięcie tym samochodem jest w zasadzie niemożliwe.

Prezentowany egzemplarz Toyoty Aygo wyposażono we wszystkie opcje. Na pokładzie znalazł się interfejs do obsługi Apple CarPlay/Android Auto (1 000 zł dopłaty), zestaw asystentów bezpieczeństwa oraz elementów zwiększających komfort (układ wczesnego reagowania przy zagrożeniu, układ ostrzegający o niezamierzonej zmianie pasa, klimatyzacja automatyczna, łączna dopłata 3 000 zł), bezkluczykowy dostęp oraz uruchamianie auta (2 100 zł dopłaty). W efekcie cena Aygo z 50 300 zł za wersję x-cite wzrasta do 56 400 zł. Konkurencja wyceniana jest podobnie (np. Volkswagen up!, Skoda Citigo), tak więc kwota ta nie jest specjalnie wysoka.

Przeciętny Kowalski w Toyocie ma jednak dobrą alternatywę - Yarisa. Za 56 000 zł może wybrać większy model z tym samym silnikiem w limitowanej wersji Premium+Style+City. Dopłacając 2 200 zł za czujniki cofania zyskuje większy i niewiele gorzej wyposażony samochód, który z pewnością bardziej przypadnie mu do gustu. Aygo bowiem samo w sobie nie jest złe, ale nie oferuje nic, co zachęcałoby do wyboru tego modelu (no, może poza atrakcyjniejszą stylistyką). W Yarisie mamy za to nieco lepszą pozycję za kierownicą, więcej miejsca i przestronniejszy bagażnik.


Podsumowanie

Chcesz Aygo? Wybierz Yarisa - chyba, że kupujesz podstawową wersję Aygo wycenianą na 37 400 zł w wersji trzydrzwiowej lub 38 400 zł w wersji pięciodrzwiowej. Mała Toyota sprawdzi się doskonale jako auto dla dostawców, serwisantów lub innych działalności, gdzie potrzeba małego i oszczędnego auta do miasta. Typowy Kowalski wybierze więc Yarisa - bo dla niego będzie zwyczajnie lepszy. Aygo dało mi sporo radości z jazdy, aczkolwiek w kwestii bycia wygodnym miejskim autem jest wyjątkowo przeciętne i raczej nie warte uwagi.

Dane techniczne

NAZWA Toyota Aygo Selection x-cite 1.0 VVT-i
SILNIK benz, R3, 12 zaw.
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk wielopunktowy
POJEMNOŚĆ 998
MOC MAKSYMALNA 72 KM (53 kW) przy 6000 obr./min.
MAKS. MOMENT OBROTOWY 95 Nm przy 4300 obr./min
SKRZYNIA BIEGÓW manualna, 5-biegowa
NAPĘD przedni
ZAWIESZENIE PRZÓD kolumny MacPhersona
ZAWIESZENIE TYŁ belka skrętna
HAMULCE tarczowe went./bębnowe
OPONY 165/60/R15
BAGAŻNIK 168
ZBIORNIK PALIWA 35
TYP NADWOZIA hatchback
LICZBA DRZWI / MIEJSC 5/4
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 3455/1615/1460
ROZSTAW OSI 2340
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 925/315
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM b.d
ZUŻYCIE PALIWA 5,0/3,6/4,1
EMISJA CO2 92
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 13,8
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 160
GWARANCJA MECHANICZNA 3 lata lub 100 000 km
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 / 3 lata
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE co 15 000 km lub co rok
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ x 3d: 37 400
CENA WERSJI TESTOWEJ x-cite: 50 300
CENA EGZ. TESTOWANEGO 56 400