Toyota Prius. Od mema do bohatera i ikony. Felieton z tylnego siedzenia
Mało który samochód ma taką historię, jak Toyota Prius. To nie było auto, które ktoś poważał. A obecnie? Cichy bohater wielu z nas i ikona motoryzacji.
Pamiętam, jak Toyota Prius debiutowała na rynku pod koniec 1997 roku. Technologia miała być przełomowa, ale samochód wyglądał co najmniej dziwnie. I jakoś się zbytnio nie przyjął na rynku. Przynajmniej w naszej części świata. Historia umieściła tego bohatera nieco w cieniu przez pierwsze lata.
Japończycy, opracowując prostą technologię hybrydową, szli wtedy nieco pod, nomen omen, prąd. Większość producentów skupiała się na doskonaleniu technologii silników stricte spalinowych. Wydajne diesle, mocne benzyny - to było wtedy na topie. Pokraczny i powolny sedan z Japonii niewiele osób przekonywał.
Toyota Prius wkracza na scenę - jako mem
Tak naprawdę Prius zdobył popularność dopiero po roku 2003. Druga generacja to lawinowy wzrost popularności, ale w świadomości światka motoryzacyjnego nigdy nie funkcjonował jako coś wyjątkowego.
Nabijano się z bąblowatej sylwetki, marnej dynamiki oraz specyficznego "targetu", przynajmniej w USA. Tam Priusem jeździły "ekoświry", albo gwiazdy, które pozowały na ekologiczne. Nikt tej Toyoty nie traktował jako równorzędnego użytkownika dróg i samochód np. rodzinny.
Tymczasem korzystający z platformy MC (m.in. Corolla E12 i Avensis T25) samochód po cichu zdobywał uznanie. A Toyota wciąż dopracowywała technologię hybrydową. Samochód nie tylko był oszczędny, ale przede wszystkim, nieskomplikowany i wyjątkowo odporny na użytkownika.
I choć Amerykanie (i nie tylko) wciąż nabijali się z tego, że to nie "prawdziwy" samochód, że nie osiąga żadnej prędkości, to ludzie go kupowali. Największymi rynkami stały się właśnie USA oraz rodzima Japonia. W Polsce, ze względu na cenę, na początku nie był sukcesem.
Toyota Prius w pewnym momencie, zupełnie bez fajerwerków, stała się synonimem auta hybrydowego. Ani pierwsza, ani ostatnia, ale zdecydowanie najpopularniejsza.
I miała na to argumenty.
Prius "w służbie ludzkości"
Hiroshi Okamoto, który jest twórcą "dwójki", podszedł do tematu zadaniowo, a nie estetycznie. Dlatego japońska hybryda tak wygląda. Ale trudno odmówić jej praktyczności.
Może Wam się nie podobać, ale jest wyjątkowo przemyślana. Zegary może i są na środku, ale za to pod samą szybą, więc wszystko widać idealnie. Przyciski są pod ręką, a dostępność takich gadżetów jak HUD dodatkowo pomaga.
Auto jest przestronne, co widać również z tyłu. Kanapa jest wręcz zaprojektowana do tego, by na jej welurowych (najlepsze!) obiciach spocząć i dać się gdzieś zawieźć. Jest miejsce na nogi i komfort. Brakuje tylko nieco większego bagażnika, co w późniejszym okresie rozwiązało wprowadzenie wersji Plus, czyli kombi. Szkoda, że tak późno, ale rozumiem. Kwestie aerodynamiki w Priusie były kluczowe.
Dlatego właśnie samochód w pewnym momencie z celebryckiego gadżetu i ciekawostki stał się tym, do czego wydawał się być zaprojektowany od początku.
Toyota Prius została taksówką
Znacie jakiś lepszy samochód na taxi? Oszczędny jak diabli, wygodny z tyłu, z płynnie działającą skrzynią biegów i... zdolny znieść naprawdę duże przebiegi.
Do Polski Prius - taksówka dotarł później, ale wszedł "razem z drzwiami" i na stałe zagościł na naszych ulicach. Są miejsca i godziny, że Priusy widać niemalże po horyzont, z rzadka poprzetykane... Toyotami Corollami. Wieczorem miasto jest przykryte kołderką z tych dzielnych garbatych chrząszczy. Większość z nich rozpoczęło swoje życie gdzie indziej, często również wożąc pasażerów.
Druga i trzecia generacja to samochody, które mają między 8, a 21 lat i jeżdżą. Oryginalny przebieg często ginie w mrokach dziejów i napraw, przekraczając milion kilometrów. Samochody często nie są zadbane, bo nie mają czasu na serwis - 24 godziny są w służbie. I nie klękają na robocie. Zrobią swoje, paląc te maksymalnie 5 litrów na "setkę". I postukując tylnym zawieszeniem, bo słabo wygłuszony bagażnik w połączeniu z dość liberalnym podejściem do utrzymania auta w pełnej sprawności najczęściej objawiają się właśnie tym defektem.
Może nikt z nas nie zawdzięcza życia Priusowi, ale kto wie, ile osób dzięki tej wolnej Toyocie zdążyło na samolot, albo dotarło z imprezy do domu. Ile spotkań się odbyło dzięki temu, że masowo produkowana hybryda z Japonii zyskała taką popularność? Pamiętajcie, że tych aut wyprodukowano ponad 6 milionów.
Ostatnie generacje nie są już tak popularne, ale być może, wersje bez hybrydy plug-in najnowszego modelu również staną się kiedyś ikoną.
A ja, piszę ten felieton w drodze na lotnisko. A jakże, siedzę na welurowej kanapie szarego Priusa.