Volkswagen Formel E. Pierwszy system "start-stop" pojawił się w latach 80.
System start-stop nie jest wynalazekiem ostatnich piętnastu lat. Volkswagen oferował to już w latach osiemdziesiątych pod nazwą Volkswagen Formel E. Wtedy jednak rozwiazanie to działało w zupełnie inny sposób.
Początek lat osiemdziesiątych był na zachodzie nierozłącznie związany z trwającym kryzysem paliwowym. Rewolucja Irańska z 1979 roku znowu podbiła ceny baryłki ropy, a ceny na stacjach paliw poszły w górę. Producenci zaczęli więc szukać rozwiązań, które wpłynęłyby na obniżenie zużycia paliwa. Pomysłów było dużo - jedni wymyślali "duże i oszczędne" silniki, czyli np. BMW i ich ETA, a inni poszukiwali nowych technologii. Volkswagen np. stworzył rozwiązanie o nazwie Formel E, które zawierało w sobie pierwszy system start-stop.
Wszystko brzmi znajomo
Volkswagen Formel E nie było jednak wyłącznie jednym rozwiązaniem, które miało wpłynąć na niższe zużycie paliwa. To komplet różnych elementów, które dopracowywano od 1973 roku na pokładzie różnych aut - od Volkswagena 412 Typ 4, aż po Passata B2, gdzie finalnie Formel E zadebiutowało. Następnie rozwiązania te wprowadzono także do Golfa i Polo.
Co się na nie składało? Przede wszystkim nowa skrzynia biegów, która składała się z trzech głównych przełożeń (później także czterech) i biegu E. Był on oznaczony pomarańczową literą na lewarku. Jego przełożenie było zdecydowanie wydłużone, co oczywiście negatywnie wpływało na dynamikę, ale pozwalało na wyraźne obniżenie zapotrzebowania na paliwo. Nieco nieplanowanym atutem takiego przełożenia był też znacznie niższy poziom hałasu w kabinie podczas długiej podróży, co niektórzy klienci docenili.
Na tablicy wskaźników pojawił się nowy ekonomizer. Pokazywał on orientacyjne chwilowe zużycie paliwa, oraz wyposażony był w wielką strzałkę z diodą, która zapalała się na zielono w odpowiednim zakresie. Miało to nauczyć kierowcy jazdy w optymalnym zakresie obrotów.
Największą ciekawostką jest jednak system start-stop
Niemcy przez ponad 7 lat pracowali nad rozwiązaniem, które umożliwiłoby szybkie i łatwe wyłącznie oraz włączanie silnika podczas dłuższych postojów, na przykład na światłach. Jak to zrobić, aby kierowca nie musiał odrywać rąk od kierownicy celem przekręcenia kluczyka?
Na dźwigience wycieraczek zainstalowano dodatkowy przycisk, który oznaczony był napisem STOP. Jego naciśnięcie po wcześniejszym wrzuceniu biegu jałowego owocowało wyłączeniem silnika. Kierowca sam więc podejmował decyzję dotyczącą zgaszenia jednostki.
Odpalenie było możliwe na dwa sposoby. Pierwszy jest dokładnie taki sam jak teraz - start-stop "wyłączał" się po jednoczesnym wciśnięciu sprzęgła i gazu. Drugą opcją było przekręcenie kluczyka w pozycję start.
Początkowo system ten oferowano wyłącznie w modelach Passat i Santana, jednak później dołączył także do Polo i Golfa.
Już wtedy pomyślano również o poprawie aerodynamiki
Modele z rodziny Formel E miały dodatkowe plastiki i delikatne nakładki na zderzaki, które optymalizowały opływ powietrza wokół kanciastych samochodów. W ten sposób walczono o każdą kroplę paliwa, która przelewała się ze zbiornika do silnika.
Rodzina Volkswagen Formel E nie przetrwała zbyt długo - spadające ceny paliwa oraz rozwój innych wariantów silnikowych sprawił, że Niemcy wycofali się z takich wariantów. W ofercie pozostała jedynie skrzynia z przełożeniem E, która była ceniona przez kierowców podróżujących głównie w trasie.
Kolejnym podejściem do tematu systemu start-stop był Golf Ecomatic trzeciej generacji, aczkolwiek tutaj postawiono na zupełnie inną koncepcję. Półautomatyczna skrzynia biegów pozwalała na wysprzęglanie i wyłączanie silnika na światłach w sposób całkowicie automatyczny. Zawodność tego rozwiązania była jednak na tyle duża, że producent szybko zrezygnował z rozwoju takiego wariantu. Warto też dodać, że wersja Ecomatic współpracowała z silnikiem 1.9D o mocy 64 KM - oszczędnym, ale o raczej marnej kulturze pracy.