Volvo pożegnało diesla, Toyota widzi przed nim przyszłość. Kto ma rację?

Szwedzka marka wyprodukowała kilka dni temu ostatni samochód z silnikiem wysokoprężny. Toyota twierdzi z kolei, że diesel ma przyszłość. Zadajmy więc kluczowe pytanie - kto ma rację, kto się pomylił?

Toyota i diesel to słowa, które teoretycznie nie idą w parze. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać po latach produkcji specyficznego silnika 2.2 D-4D i wcześniej (a także później) 2.0 D-4D. Prawda jest jednak taka, że wysokoprężne jednostki trafiły do osobowych modeli ze względu na trendy. Japończycy zawsze byli mocni w konstruowaniu takich silników, aczkolwiek na potrzeby nieco innych samochodów.

Mowa tutaj o SUV-ach, terenówkach i dostawczakach. To właśnie tutaj według japońskiej marki jest przyszłość jednostek zasilanych olejem napędowym.

Toyota twierdzi, że diesel ma się całkiem nieźle. To odważne stwierdzenie

Zwłaszcza w czasach, gdy wiele firm rezygnuje z takich konstrukcji. Volvo w ubiegłym tygodniu wyprodukowało ostatnią sztukę XC90 z silnikiem wysokoprężnym. Inne marki ograniczają ich udział w sprzedaży. Nie jest to jednak powszechny trend. Na przykład BMW wciąż pracuje nad nowocześniejszymi wersjami, które będą czystsze i oszczędniejsze.

Toyota diesel

Toyota także idzie w tym kierunku. Japończycy podkreślają, że rozwój jest konieczny, aby obniżyć emisję szkodliwych substancji emitowanych z rury wydechowej. Opcji jest jednak wiele, a wszystkie są warte sprawdzenia. Już teraz wiemy, że kolejnym krokiem dla diesla 2.8 w Toyocie jest układ miękkiej hybrydy, który zadebiutuje w przyszłym roku.

A co dalej? Tutaj pojawiają się różne scenariusze. Mowa o syntetycznym oleju napędowym, nowych komorach spalania i o szeregu innych rewolucyjnych rozwiązań. A wszystko to z myślą o samochodach, w których diesel sprawdza się najlepiej. To właśnie SUV-y, pickupy i ciężarówki. Wysoki moment obrotowy w połączeniu z niskim zużyciem paliwa stanowi idealny duet do ciężkiej pracy.

Warto dodać, że diesel jest już w cieniu

W 2023 roku po raz pierwszy samochody elektryczne wyprzedziły w sprzedaży pojazdy z dieslem pod maską. Ten trend raczej się utrzyma, ale nie oznacza końca silników zasilanych olejem napędowym. Te pozostaną jednak domeną samochodów do specjalnych zastosowań (terenówek i dostawczaków), a także będą królować poza Unią Europejską.

Toyota podkreśla też, że w jej udział elektryków w sprzedaży nigdy nie przekroczy 30%. 70% ma należeć do silników spalinowych, także wspieranych mocno elektryfikacją.

Źródło: Drive