Amerykańscy dealerzy kontra Carlos Tavares. Tu zaczęła się brutalna rozgrywka
Amerykańcy dealerzy grupy Stellantis nie przebierają w słowach. W otwartym liście oskarżają Carlosa Tavaresa o coraz gorszą sytuację marek należących do tej grupy, zwłaszcza tych z USA.
Grupa Stellantis miała swój piękny wzlot w ubiegłym roku, kiedy to zanotowała świetne wyniki finansowe. Teraz jednak pikują ostro w dół, mierząc się z dużymi problemami, niezadowoleniem udziałowców i fatalnym pierwszym półroczem 2024 roku. Carlos Tavares, szef tego koncernu, jest pod ostrzałem z wielu stron. Wspomniani udziałowcy chcą go pozwać za ukrywanie faktycznego stanu firmy i wprowadzanie w błąd, zaś amerykańscy dealerzy szykują się na otwartą wojnę z zarządem.
Stellantis National Dealer Council, czyli zrzeszenie dealerów tej grupy, wystosowało list, w którym wskazuje największe problemy, z którymi mierzą się sprzedawcy. Co więcej, podano powód takiej sytuacji - a nazywa się on właśnie Carlos Tavares. Taki ruch nie przypadł do gustu władzom marki, a zwłaszcza przedstawicielom działu prawnego.
Dealerzy kontra Carlos Tavares - o co chodzi?
Zacznijmy od kwestii, które poruszają sprzedawcy samochodów z grupy Stellantis. W liście podkreślono kluczowe kwestie, takie jak gigantyczny "stock", który ciężko sprzedać, oraz degradację marek, zwłaszcza amerykańskich. Udział firm takich jak Chrysler, Jeep, RAM czy Dodge spadł niemal o połowę. Na Chryslera nie ma od dawna żadnego pomysłu, wybrane Jeepy sprzedają się dramatycznie (zwłaszcza Grand Wagoneer), a Dodge po sukcesach modelu Challenger i Charger przygotowuje się na dużą redukcję sprzedaży z nowym Chargerem Daytoną (na prąd, ale także z silnikiem R6).
Według dealerów strategie Tavaresa są nierozważne, krótkowzroczne i szkodliwe dla wszystkich marek koncernu. Rekordowy rok 2023 osiągnął między innymi zwiększają produkcję samochodów, które teraz zalegają na placach dealerskich. Do tego za swoje wyniki Tavares zgarnął ponad 40 milionów premii. W tym samym czasie Stellantis szykuje się do zwolnień, cięć finansowych i zmniejsza estymacje produkcyjne dla wybranych fabryk.
Odpowiedź grupy Stellantis jest typowo prawnicza
Oficjalne oświadczenie głosi, że sprzedaż idzie w górę (lipiec kontra sierpień 2024), inwestycje trwają, a stan placów dealerskich zmniejszył się o 10% dzięki działaniom firmy. Co więcej, podkreślono "rolę zarządu w planowaniu" i uznano, że otwarty atak na Carlosa Tavaresa nie jest dobrą drogą do prezentowania swojej opinii.
Prawda jest jednak taka, że wszystko ma swoje limity
Przez lata Carlosa Tavaresa uznawano za cudotwórcę. Swoje pierwsze kroki zawodowe postawił w Renault, gdzie zaczynał od stanowiska inżyniera-kierowcy testowego. Za sprawą wiedzy szybko wspinał się po kolejnych szczeblach kariery, zaliczając między innymi stanowisko szefa projektu Renault Megane drugiej generacji. Opinia o tym aucie jest znana, ale bez wątpienia mowa o przełomowym samochodzie.
Finalnie dotarł do stanowiska dyrektora wykonawczego, będąc "numerem dwa" w sojuszu Renault-Nissan, zaraz za Carlosem Ghosnem. Tu jednak dyskretny spór pomiędzy tymi panami (Tavares powiedział, że chce zostać "głównodowodzącym") sprawił, że portugalski menadżer zmienił barwy.
W 2014 roku został szefem grupy PSA, gdzie właśnie dokonał kolejnych "cudów". Najpierw, za sprawą wzmocnienia pozycji w Chinach i dzięki szeregowi cięć, PSA wyszło na prostą i zaczęło przynosić zyski po latach strat.
Później wydzielił DS-a z Citroena, a finalnie doprowadził do przejęcia Opla, którego w siedem miesięcy od zakupu postawiono "na nogi". W 2016 roku ta marka po raz pierwszy od 1999 roku przyniosła zyski.