Aston Martin Valour. V12 i ręczna skrzynia biegów to cholernie fajny prezent na urodziny
110-e urodziny to godny powód do świętowania. A Aston Martin Valour jest jednym z najfajniejszych prezentów, jakie mogli zrobić Brytyjczycy. I sobie, i nam.
Choć Aston Martin non stop boryka się z jakimiś problemami, wciąż powoduje żywsze bicie serca. Każdy kolejny projekt jest "jakiś" i sprawia wrażenie, że marka ma nieustające źródło gotówki na kolejne szaleństwa. Jednym z nich jest Aston Martin Valour. "Ostatni tego gatunku". Prezent urodzinowy na 110-ą rocznicę powstania marki. Limitowany, składający hołd modelom sprzed 50 lat i z bardzo pożądanym układem napędowym.
Aston Martin Valour kusi V12-ką
Królewska kategoria, czyli silniki V12, powoli odchodzą w zapomnienie. Ale 110 egzemplarzy Valoura będzie wyposażone właśnie w taki silnik. To ostatnie Astony z tym silnikiem, więc firma zadbała, żeby były tu "fajerwerki". Przede wszystkim, jednostka dostała podwójne doładowanie i osiąga 715 KM i 753 Nm. Do tego ma dedykowaną, sześciobiegową ręczną przekładnię, mechaniczną "szperę" i napęd na tylną oś. Tak jak to się robiło kiedyś.
Więcej nowoczesności jest w zawieszeniu. Jest adaptacyjne i ma dołożonych kilka gadżetów, które pozwolą okiełznać tę moc. Podobne zadanie mają hamulce. Aston Martin Valour ma ceramiczny układ z tarczami o średnicy 41 cm z przodu i 36 cm z tyłu. Do tego sześcio- i czterotłoczkowe zaciski, które będą odpowiadały za dozowanie siły hamowania. Aston nie bawi się w półśrodki.
Dlatego Valour składa się głównie z włókna węglowego. I bardzo mocno nawiązuje do modeli z lat 70-ych i 80-ych, takich jak V8 Vantage. Nie tylko przednią atrapą i maską z potężnym wybrzuszeniem w kształcie podkowy, ale także tyłem z wąskim pasem lamp i zintegrowanym skrzydłem typu ducktail. Uzupełnieniem tej stylizacji jest żaluzja na tylnej szybie, tak charakterystyczna dla tamtego okresu.
Aston Martin Valour wygląda genialnie, ale trzeba przyznać, ze to nie jest odkrywczy design. Niemal identyczny model widzieliśmy już w wykonaniu tej firmy. Nowy "prezent" wizualnie jest delikatnie poprawionym one-offem o nazwie Victor. Równie fantastycznym, więc trudno nam się o to obrażać.
We wnętrzu znajdziemy nawiązania do zwycięskiego (w Le Mans) Astona DBR1 z 1959, głównie poprzez wykorzystanie tweedu, jeśli chodzi o tapicerkę. Styliści połączyli to z włóknem węglowym oraz drewnem. To ostatnie to lekki ukłon w stronę modeli retro, drewniana jest bowiem gałka zmiany biegów.
Jak bardzo tu wszystko pasuje, przekona się 110 szczęśliwców. Prawdopodobnie już czekają na swoje samochody, bo dostawy powinny rozpocząć się jeszcze w tym roku.