Audi zrobiło idealnego elektryka. De facto powstał 25 lat temu
Jest małe, zwinne, oszczędne i elektryczne. Do tego ma bardzo aerodynamiczną linię nadwozia. Poznajcie Audi A2, które powstało w tym roku. To nie jest błąd!
Niezmiennie uważam, że era Ferdinanda Piëcha, siedzącego za sterami w grupie Volkswagena, była wspaniała. Tak, ten człowiek był tyranem i słynął ze swojego specyficznego charakteru. Jednocześnie nie tylko postawił wszystkie marki na nogi, ale także stworzył imperium, które przez lata królowało na rynku. Jego autorytarne decyzje dały nam tak wspaniałe samochody jak Bentley Continental GT, Bugatti Veyron, Volkswagen Phaeton i wiele innych. Do tej listy zaliczam też samochód, który w mojej opinii zasługuje na specjalne miejsce w świecie motoryzacji. A jest nim Audi A2.
Piëch słynął ze swojego pościgu za oszczędnością. Volkswagen Lupo 3L, czy słynne prototypu XL, były przykładem walki o każdą kroplę paliwa. Finalnie to szaleństwo przekuto w projekt, który dziś doprowadziłby do szaleństwa każdego księgowego.
Audi A2 było inne. Wyglądało dziwnie, ale wygląd grał tutaj podwójną rolę, gdyż kluczowa była idealna aerodynamika. Do tego całe nadwozie wykonano z aluminium (technologia Audi Space Frame), a pod maską znalazły się oszczędne silniki.
Jeśli kiedyś uda mi się zbudować małą kolekcję fajnych samochodów, to Audi A2 na pewno tam będzie
Co ciekawe ten samochód powrócił - tak jakby. W tym roku mija 25 lat od premiery A2. Audi uznało więc, że warto byłoby dać taki pojazd stażystom i uczniom w kluczowych działach, aby zrobili z niego coś fajnego. Tak też się stało.
Nadwozie zyskało nieco bardziej futurystyczny klimat, a napęd spalinowy ustąpił miejsca elektrycznemu - stąd dopisek E-Tron. Póki co Niemcy nie chwalą się specyfikacją, niemniej ta gra tutaj drugorzędną rolę. Jedna sztuka, która wyjechała na drogi, będzie pokazówką wędrującą po różnych wydarzeniach.
Cieszy mnie fakt, że ktoś w Audi wciąż pamięta o tym samochodzie i nie chce go zakopać w przeszłości. A2 naprawdę zasługuje na uznanie, gdyż powstawało bez żądnych ograniczeń. To był pokaz możliwości marki, spełniający ambicje pana Piëcha. Szkoda, że teraz motoryzacja nie tylko nie ma takich liderów, ale także nie ma przestrzeni do zabawy.